środa, 29 grudnia 2010
WydawcaWydawnictwo Digi-Tec
AutorMartin Lechowicz
RecenzentPiotr Kitrasiewicz
Miejsce publikacjiLublin
Rok publikacji2010
Liczba stron464


Akcja rozpoczyna się w przysłowiowej, zabitej dechami wsi o nazwie Bandziochy, gdzieś na południu Polski. Jej mieszkańcy każdą wolną chwilę spędzają na piciu bimbru lub podłego piwa w knajpie. W Bandziochach mieszka jednak dwóch nietypowych panów, a są to Witold Bąk, matematyk, zajmujący zaszczytne czwarte miejsce w hierarchii najbardziej niezwykłych osób w Europie środkowo-wschodniej (pierwsza pozycja należała do niejakiej Heleny Novakovej ze Słowacji, potrafiącej wciągnąć ogórka przez nos, a wypuścić go uchem, co ma stanowić dowód istnienia korytarzy czasoprzestrzennych) oraz doktorbiochemii Aleksander Poniatowski. Punktem wyjścia do dalszych, niezwykłych wydarzeń, jest spotkanie obu panów przy knajpianym stole, kiedy Bąk przedstawia Poniatowskiemu swoją „teorię portali”, zgodnie z którą w Bandziochach znajduje się korytarz czasoprzestrzenny ukryty na polu obok przystanku PKS. Idą na miejsce, ale niczego nie znajdują. W międzyczasie zatrzymuje się przy nich autobus, a ponieważ w ich kierunku biegnie z pistoletem w ręku niejaki Rysiek Rura, któremu Witold winien jest pieniądze, rejterują wskakując do autobusu, który rusza, po czym…znika. Trafiają do tajemniczego korytarza, w którym pojawia się przedziwna istota o tak „obrzydliwej aparycji, że wiadro flegmy pijanego w sztok gruźlika” wygląda przy niej „jak Wenus z Milo”. Brr! Ale to dopiero początek niezwykłych przygód trzech bohaterów w świecie odmiennych czasoprzestrzeni.

Powieść fantastyczna Martina Lechowicza, barda i literackiego kontestatora, wpisuje się w naszą teraźniejszość kulturową, rzeczywistość internetowych wędrówek przez tematyczne strony i portale.

Rzecz czyta się dobrze, bo trudno odmówić autorowi umiejętności warsztatowych oraz lekkiego stylu. Jej ważnym i nieodrodnym elementem jest humor zawarty zarówno w dialogach, jak i komentarzach odautorskich, niekiedy dosyć niewyszukany i płaski, innym razem autentycznie zabawny, zwłaszcza kiedy nabiera cech satyrycznych w odniesieniu do realiów naszego świata. „Teoria portali” to propozycja swoistej, opartej na specyficznym żarcie, gry z czytelnikiem, a zarazem próba skonstruowania prowokacji artystyczno-obyczajowej wpisanej w konwencję science-fiction.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ