środa, 22 marca 2017
WydawcaPrószyński i S-ka
AutorRoman Dziewoński
RecenzentTomasz Zb. Zapert
Miejsce publikacjiWarszawa
Rok publikacji2008
Liczba stron192


Nigdy nie byłem entuzjastą „Złego” Leopolda Tyrmanda,
chociaż recenzję Andrzeja Kijowskiego
(„Balzac dla gówniarzy”) uważałem za przesadzoną.
Dlaczego zatem sięgnąłem po pracę Romana
Dziewońskiego? Z uwagi na nazwisko autora,
będące gwarantem zajmującej lektury, o czym
przekonałem się podczas obcowania z jego poprzednimi
pracami poświęconymi Ojcu, kabaretowi
Dudek czy Irenie Kwiatkowskiej.

Tym razem bohaterem książki Dziewońskiego
nie jest osoba, lecz miasto. Zniszczone niemieckimi bombami
i pociskami oraz absurdalnymi decyzjami socrealistycznych urbanistów
współtworzących Biuro Odbudowy Stolicy. Na przykład wpadli oni na
pomysł, by na staromiejskim rynku nie odbudowywać strony Barsa,
otwierając perspektywę na wschód. Koncept nie wypalił, ponieważ zapobiegliwy
prof. Jan Zachwatowicz nakłonił murarzy aby nocą wznieśli
parter kamieniczek wschodniej pierzei Starówki. Kiedy rano budowę
odwiedził – rzecz jasna z niezapowiedzianą wizytą – towarzysz Tomasz,
nie zaakceptował śmiałego planu „Modernizacji zabytków”, ponieważ
wiązałoby się to z niweczeniem robociarskiego trudu.

Dziewoński napisał osobisty bedeker po Warszawie przełomu lat
40. i 50., której resztki widoczne są jeszcze na terenie tak zwanego
Dzikiego Zachodu (obszar wytyczony jezdniami Alei Jerozolimskich,
Jana Pawła II, Leszna i Towarowej).

Przedstawiając ścieranie się tego, co pozostało jeszcze z kultury Warszawy
przedwojennej, z nonsensami wkraczającego triumfalnie nowego
ustroju, wiedzie nas autor przez MDM, Muranów, Dworzec Główny,
Centralny Dom Towarowy i zaułki Pragi, przywołując dawno umarłe
kina i knajpy. Subtelna narracja, sarkastyczny humor i ironiczna perspektywa
przeistaczają ten subiektywny wizerunek stolicy w tęczowo-magiczną
gawędę.

Podaj dalej
OCEŃ KSIĄŻKĘ