
Pełen iskrzącej chemii romans biurowy, od którego trudno się oderwać, a wszystko to napisane lekkim i dowcipnym piórem Anny Bellon.
Kamila Rudnicka od roku pracuje jako asystentka dyrektora finansowego BRM Industries. Jest obowiązkowa, lojalna i zdeterminowana. Właśnie kogoś takiego potrzebuje Łukasz Dębski. Pracoholik, zatwardziały kawaler i szef Kamili, który po tragicznej śmierci narzeczonej całkowicie poświęcił się karierze.
Po srogo zakrapianej firmowej imprezie Kamila dla bezpieczeństwa zabiera wstawionemu Łukaszowi kluczyki do auta i postanawia samodzielnie odwieźć go do domu. W końcu była w mieszkaniu szefa już wiele razy, zna jego adres na pamięć. Nie krępuje jej więc wchodzenie w prywatną przestrzeń przełożonego.
Podchmielony Łukasz zdobywa się na wyznanie, które stanowczo wykracza poza ich relacje zawodowe, a Kamili podoba się to znacznie bardziej, niż jest gotowa przyznać…
Od tego już tylko krok do katastrofy. A może jednak zupełnie odwrotnie?
FRAGMENT KSIĄŻKI 1 „Reguły pożądania”
Kamila
„Asystentka wie o swoim szefie więcej, niż byłoby w stanie dowiedzieć się o nim FBI” – te znamienne słowa usłyszałam już pierwszego dnia swojej pracy w BRM Industries. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak wiele było w tym prawdy. Teraz…
– Kamila?
Odwróciłam się w stronę swojego szefa, który nonszalancko opierał się o bar. Rękawy czarnej koszuli miał już od dawna podwinięte do łokci.
Dawna, czyli dwa drinki temu.
Łukasz Dębski był typem pracoholika. Pierwszy przychodził do biura i ostatni z niego wychodził.
Wysyłał mi maile od siódmej rano do drugiej w nocy. Jako dyrektor finansowy miał dużo pracy, a przez to ja – jako jego asystentka – również nie mogłam narzekać na nudę. Sam fakt, że w wieku trzydziestu dwóch lat piastował takie stanowisko, mówił wszystko.Jego największą wadą, zaraz po paskudnym charakterze, był wygląd. Oglądało się za nim pół biura. Drugie pół składało się z heteroseksualnych mężczyzn. Wysoki brunet o niebieskich oczach, z twarzą, jakby wyrzeźbił ją Michał Anioł… Nietrudno się rozmarzyć. Z wyższymi świętościami niewiele miał jednak wspólnego… I nie tylko ja tak uważałam, bo większość pracowników nazywała Łukasza Hadesem. Mroczny świat podziemia i te sprawy.
– Tak? – zapytałam na wydechu, wpatrując się w Łukasza. Teoretycznie byłam już po godzinach pracy. Teoretycznie.
– Idę zapalić, chcesz się przewietrzyć?
Rozejrzałam się wokół. Nie byłam duszą towarzystwa i tłumy po jakimś czasie mnie męczyły.
Z większością z tych ludzi zamieniałam tylko krótkie „cześć” w biurowej kuchni. Najbliżej trzymałam się z resztą asystentek i zespołem zarządzanym przez Łukasza.– Pewnie, czemu nie – odpowiedziałam i zgarnęłam z baru swój kieliszek wina.
Wyszliśmy na taras i odetchnęłam wciąż lepkim, choć na szczęście już odrobinę chłodniejszym powietrzem. Czerwcowe upały w betonowej stolicy były nie do zniesienia i najchętniej zamieszkałabym w naszym klimatyzowanym biurze.
– Stresujesz się czymś? – zagaiłam.
Obserwowałam, jak twarz Łukasza przez krótki moment oświetla ciepły płomień zapalniczki.
– Hm? – mruknął pod nosem.
Upiłam spory łyk ze swojego kieliszka i przełknęłam.
Skrzywiłam się, ale bezalkoholowe wino brzmiało wciąż lepiej niż virgin mojito. Nie znosiłam drinków z miętą.
– Wychodzisz dzisiaj na fajkę częściej niż zwykle.
Nie żebym liczyła, ale ponieważ siedziałam naprzeciwko drzwi do jego gabinetu, potrafiłam wyłapać każdą zmianę rutyny. W końcu codziennie rano parzyłam mu kawę dokładnie taką, jaką lubił, kupowałam mu obiad i zawsze udawało mi się idealnie trafiać w jego gust. Już na podstawie samego harmonogramu danego dnia byłam w stanie wytypować, kiedy pójdzie się przewietrzyć.
Roześmiał się cicho.– Aż tak łatwo mnie przejrzeć? – Uniósł ciemne brwi i spojrzał na mnie lekko zadziornie. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że ze mną flirtuje.
– Masz swoje rytuały. – Wzruszyłam ramionami. – W ciągu dnia zwykle wychodzisz zapalić maks cztery razy. Jesteśmy tu od dwóch godzin, a to już twoja trzecia fajka.
– Serio? – Spojrzał na swoją dłoń, w której trzymał papierosa.
– Serio co?
Popatrzył na mnie zaskoczony.
– Serio wiesz nawet, jak często wychodzę na fajkę?
– Znam imiona twoich rodziców, PESEL, rozmiar kołnierzyka i PIN do alarmu w mieszkaniu, a dziwisz się, że wiem, ile palisz?
– Okej, dobra, to ma sens – zaśmiał się. – I rzeczywiście, stresuję się.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Owszem, wiedziałam o nim sporo, ale rzadko poruszaliśmy
prywatne tematy, które wykraczały poza zwykłe „Jak ci minął weekend?”. Nie zwierzaliśmy się sobie i choć naprawdę znałam PIN do alarmu w jego mieszkaniu, nie miałam bladego pojęcia o jego życiu poza pracą.– Wiesz, że to straszne świństwo? – Postanowiłam zmienić temat i wypaliłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Wskazałam na jego palce ściskające papierosa.
– Wiem, paskudny nawyk, prawda? Trudno się go pozbyć, jak już raz się do niego wróci. Oparłam się o chłodną ścianę i odetchnęłam głęboko. Chropowata elewacja drażniła moją skórę przez cienki materiał satynowej koszuli.
– Kamila?
– Tak? – Obróciłam głowę i spojrzałam w te przenikliwe, jasnoniebieskie oczy, które choć teraz wydawały się nieco mętne, nie były mniej onieśmielające niż zwykle.
– Pijesz dziś bezalkoholowe, tak?
Zamrugałam. Skąd to wiedział?
– Strasznie się krzywisz, gdy drinkujesz bez procentów – odpowiedział na moje niezadane pytanie.
– Wracajmy do środka, zanim ktoś sobie coś pomyśli.
– Mrugnął żartobliwie, a ja cała się spięłam.
Od roku robiłam wszystko, żeby nie ulec jego urokowi, jednak czasem było to wyjątkowo trudne. Jak dziś, gdy wyraźnie coś go gryzło. Z ulgą wyszukałam w tłumie znajomą twarz Ewy, mojej najbliższej koleżanki z pracy, i dyskretnie się ulotniłam.
Łukasz z pewnością znajdzie sobie grono fanów i adoratorek, nawet nie zauważy mojego zniknięcia.
– Gdzie się podziewałaś? – zapytała Ewa, a ciemne oczy błyszczały jej od wypitego alkoholu.
W ręce ściskała szklankę z kolorowym drinkiem.– Tu i tam… – mruknęłam wymijająco.
FRAGMENT KSIĄŻKI 2 „Reguły pożądania”
Łukasz
Jęknąłem, gdy zadzwonił budzik. Czułem niesmak w ustach, choć brak łupania w głowie sugerował, że kac dopiero miał nadejść. Na oślep odszukałem telefon na stoliku nocnym. Na samej górze wielu powiadomień czekała na mnie wiadomość od Kamili.
Zabrałam zapasowy komplet kluczy, bo nie byłam pewna, czy sam zamkniesz mieszkanie na noc. Oddam rano. K
Kamila… Kurwa. Moją wciąż ciężką głowę zalały wspomnienia z minionego wieczoru. Byłem
wystarczająco pijany, żeby powiedzieć, co powiedziałem, ale nie aż tak, by tego nie pamiętać. Wolałbym, żeby mnie zwyczajnie zjebała za ten tekst, na co w pełni zasługiwałem. Wtedy bym po prostu przeprosił, co i tak powinienem zrobić. Jej odpowiedź nie dawała mi jednak spokoju.
Wziąłem prysznic i doprowadziłem się do względnego porządku. Dopijałem resztkę kawy.
Musiałem otworzyć okno, bo w powietrzu wciąż były wyczuwalne perfumy Kamili. Słodkie, lekko kwiatowe, ale z nutą czegoś pieprznego.Na pierwsze maile zacząłem odpisywać jeszcze w taksówce. Byłem już spóźniony, co zdarzało
mi się wyjątkowo rzadko. Za pół godziny zaczynałem ciąg spotkań i o dziwo nawet mnie to cieszyło – dzięki temu zyskiwałem dużą część dnia na przemyślenie, jak wybrnąć z pijackiej gadki bez większego szwanku. Kamila, gdyby chciała, mogłaby to zgłosić do HR-ów, a dyrektorka tego działu była na mnie wyjątkowo cięta. Coś mi jednak mówiło, że moja asystentka nie miała takiego zamiaru…Kamila siedziała przy swoim stanowisku, gdy wszedłem do biura. Posłała mi zmęczony uśmiech, kiedy rzuciłem w jej stronę krótkie „cześć”. Wyglądała, jakby nie najlepiej spała minionej nocy.
Na biurku czekały na mnie klucze do mieszkania, tak jak uprzedzała. Kolejna natrętna przypominajka wczorajszego wieczoru. Wrzuciłem je do plecaka i westchnąłem ciężko. Potrzebowałem kolejnej dawki kofeiny, zanim się czymkolwiek zajmę, a ostatnim, czego chciałem, było proszenie Kamili… o cokolwiek. Przynajmniej na razie.Sam postawiłem filiżankę pod ekspresem i naszykowałem sobie też karafkę wody. Tak na wszelki wypadek, żeby się za często nie wychylać ze swojego gabinetu. Zresztą obawiałem się, że nadal śmierdzę jak gorzelnia.
Do południa szło mi całkiem nieźle. Przeglądałem właśnie rozliczenie podesłane przez analityka, gdy w ciszy rozbrzmiał dźwięk wiadomości przychodzącej na Teamsie.
Kamila Rudnicka: Jest kilka dokumentów do podpisu. Masz chwilę?
Zerknąłem w kalendarz. Został mi jeszcze kwadrans do następnego spotkania, na którym
Kamila miała być obecna jako protokolantka, nie było więc sensu odwlekać tego na później.Ja: Jasne, zapraszam.
Uniosłem głowę akurat, gdy przekraczała próg gabinetu z plikiem kartek w ręce. Rude włosy spięła nad karkiem w niedbały węzeł. Włożyła dziś jedną z tych swoich sukienek, które opinały ją jak druga skóra. Jednocześnie nigdy nie pokazywała za dużo dekoltu, a materiał zawsze kończył się tuż przed kolanem. Wciąż jednak wyglądała seksownie jak diabli i przykuło to moją uwagę już pierwszego dnia jej pracy. Efekt wydawał się zupełnie niewymuszony.
Kamila nawet w dżinsach nie traciła swojego seksapilu.
Podawała mi dokumenty po kolei, komentując w jednym zdaniu ich zawartość. Postanowiłem wykorzystać moment, oddając na jej ręce ostatni wniosek.
– Kamila, co do wczorajszego wieczoru…
Nie pozwoliła mi dokończyć i przerwała w połowie zdania.
– Zapomnijmy o wczoraj, tak będzie łatwiej dla nas obojga.
W zielonych oczach dostrzegłem błaganie i zmiękłem. Miała rację. Tak z pewnością będzie łatwiej.
ANNA BELLON
Autorka romansów, specjalistka od muzyków, hokeistów i porywów serca. Debiutowała w 2016 roku powieścią „Uratuj mnie”, pierwszą częścią serii „The Last Regret”, którą wcześniej publikowała na Wattpadzie. Pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego, od kilku lat mieszka w Warszawie. Na co dzień pracuje w międzynarodowej spółce kolejowej. Po godzinach, jeśli nie pisze, ogląda programy cukiernicze, mecze hokeja lub słucha kryminałów.
Informacje wydawnicze
ISBN: 978-83-8310-649-6
Cena: 49,90 zł
Ilość stron: 304
Oprawa: miękka
Format: 125 mm x 1950 mm
Premiera: 24.04.2024 (książka, e-book, audiobook)
https://www.purplebook.com.pl/
https://www.facebook.com/purplebookwydawnictwo
https://www.instagram.com/purple_book_wydawnictwo/