Wtorek, 10 listopada 2020

Dziś zaczyna się rozprawa przez Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie nowej dyrektywy unijnej regulującej ochronę praw autorskich w internecie, która została zaskarżona przez nasz kraj w maju 2019 roku, miesiąc po jej uchwaleniu. Pracom nad nią od początku towarzyszyły liczne kontrowersje. Ostatecznie Polska zakwestionowała przepisy, które w założeniu mają prowadzić do usuwania pirackich plików umieszczanych przez internautów, a w praktyce – tak przynajmniej uważa polski rząd – będą oznaczać obowiązek filtrowania internetu, a więc ostatecznie jego cenzurę.  – informuje “Dziennik Gazeta Prawna”.

Pełna treść skargi i przedstawiona w niej argumentacja nie są ujawniane ani przez nasz rząd, ani przez sam Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Centrum Informacyjne Rządu udostępniło natomiast DGP założenia procesowe.

Zarzuty dotyczą przepisów zobowiązujących serwisy, by dokładały wszystkich starań uniemożliwiających zamieszczanie pirackich treści przez użytkowników. Zdaniem Polski z jednej strony są one niejasne, z drugiej zaś mogą być odczytywane jako konieczność filtrowania tego, co zamieszczają internauci.

“Artykuł 17 dyrektywy w sprawie prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowym dotyczący udostępniania utworów przez dostawców usług udostępniania treści online rzeczywiście zawiera silne zachęty do stosowania technologii filtrujących” – komentuje dr Zbigniew Okoń, radca prawny i partner w kancelarii Maruta Wachta.

Jak czytamy w dzienniku, firmy zarządzające serwisami pozwalającymi na zamieszczanie plików mogą dla własnego bezpieczeństwa czuć się zobowiązane do wyszukiwania np. pirackich filmów i piosenek. Tyle że nigdy nie będą miały pewności, czy to, co usuwają, rzeczywiście naruszało prawa autorskie. Jakby tego było mało, nowa dyrektywa zobowiązuje je jednocześnie do zapewnienia dostępności treści, które nie łamią prawa.

 

Podaj dalej
Autor: ET