KSIĄŻKI ŻYJĄ WTEDY, KIEDY SĄ CZYTANE, ALE NIEKONIECZNIE ROZDAWANE Prawdziwość stwierdzenia , że książki żyją wtedy, kiedy ludzie biorą je do ręki, jest oczywista. Toteż niewesołe wskaźniki badań nad stanem czytelnictwa Polaków (ponad 40 proc. w ogóle nie czyta) zmusza do zastanowienia się nad przyczynami tego katastrofalnego dla kultury zjawiska. Rolę promotora czytelnictwa wzięło ostatnio na siebie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które wspierać będzie programy czytelnicze w bibliotekach oraz różne jarmarki i festiwale, przyciągające publiczność książką za złotówkę lub rozdawnictwem okolicznościowym (np. przy okazji obecności lubianego aktora). Ponadto wspomoże finansowo zakupy książek do bibliotek. W całym tym programie brakuje jednak istotnego ogniwa upowszechniania książki, jakim jest księgarnia. To nic nowego, bo księgarni, jako miejsca promocji, nie biorą pod uwagę sami wydawcy, niestety w większości. A przecież to tak oczywiste miejsce dla istnienia książki. Księgarze również chętnie rozprowadzaliby książki za złotówkę czy gratis. Ośmielam się jednak sądzić, że zrobiliby to bardziej świadomie i z większym pożytkiem. Utrwalając w czytelnikach pozytywne i korzystne dla rynku przekonanie, że po książki chodzi się do księgarni, a nie raz w roku na jarmark. Spotkania z autorami w księgarniach również nie są niczym nowym, odbywały się dawniej, odbywają się i dzisiaj, aczkolwiek z mniejszą częstotliwością. Z oczywistych względów mają …