
Właśnie zakończyła się 27. edycja Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, którą zdecydowanie można zaliczyć do udanych. Masz już blisko 30-letnie doświadczenie w organizacji targów książki.
Jeszcze nie, ale prawie. Na pewno różnimy się od innych organizatorów targów książki, ponieważ nie jesteśmy wydawnictwem, nie jesteśmy żadnego rodzaju stowarzyszeniem wydawców czy ludzi związanych z książką. Jesteśmy firmą, która organizuje targi, głównie targi branżowe, ale nie tylko, w tym targów książki.
Czy one są największe?
W Polsce są największe, są nawet największe w byłym bloku wschodnim, bo ani na wschód od nas, ani na południe, nie ma większego wydarzenia tego rodzaju jak targi książki w Krakowie.
Większe niż w Warszawie?
Są większe od bardzo dawna. To najważniejsze targi dla polskiego rynku książki.
Czym się różnią te targi od poprzedniej edycji?
To nie jest tak, że każda następna edycja targów zdecydowanie różni się od poprzedniej. Na poprzednich targach wprowadziliśmy bardzo wiele udogodnień i nowych rozwiązań organizacyjnych. Ograniczenie biletów, zdecydowany nacisk na sprzedaż biletów online, po to, żeby kontrolować na który dzień ile biletów zostało sprzedanych, oraz vouchery na spotkania z pisarzami. Darmowe wejściówki. Wiadomo, że autor, który powiedzmy godzinę podpisuje książki, to tych książek jest w stanie podpisać x, powiedzmy, że 100. To jest bardzo dużo na godzinę. I posiadacze takiego voucheru mają gwarancję, że w godzinach, w których jest autor, podpis zdobędą. To wprowadziliśmy w zeszłym roku, sprawdziło się w tym roku też, ale chyba trzeba jeszcze trochę więcej czasu, żeby się czytelnicy, a zwłaszcza nastoletnie czytelniczki oswoiły z tym, że jak mają voucher, to nie muszą stać od 3 czy 4 rano pod wejściem do Expo, bo naprawdę podpis swojej ulubionej autorki dostaną.
Może one chcą tak stać?
No może chcą. Wczoraj była dosyć ciepła noc, ale pierwsza noc nie była tak bardzo ciepła i te dzieci stały pod Expo w kocach termicznych. No trochę to dziwne z jednej strony, przerażające może, ale z drugiej strony piękne. Młodzież staje w środku nocy po to, żeby stać w kolejce przez kilka godzin, żeby wejść do Expo, żeby ustawić się przy pulpicie swojego autora. Ale w tej kolejce tworzą się społeczności. W tej kolejce spotykają się, to dotyczy głównie młodych ludzi, czytelniczki z różnych stron Polski i często jest tak, że znają się na przykład z mediów społecznościowych, ale nigdy się nie widziały i spotykają się na targach, czasami w kolejce przed Expo, czasami w kolejce do autora, czasami umawiają się w jakimś konkretnym miejscu na hali. I to jest takie bardzo zauważalne dla mnie, że targi mają inny charakter. Straciły wysoki ton, powiedzmy, gdzie się nobliwi, starsi ludzie spotykali na kawie. Teraz spotyka się głównie młodzież. Nie mówię, że ludzie w średnim wieku się nie spotykają, nie przychodzą na targi, ale dominuje zdecydowanie młodzież, młodzież przychodzi tu spędzić czas.
Na targach była też noblistka. Odbyło się spotkanie z Olgą Tokarczuk. Ale miejsce na spotkanie było wydzielone w sposób bardzo aptekarski. I niezwykle sprawnie było zorganizowane podpisywanie. Czy pisarka tylko na to się zgodziła? Tak. Nie chciała nic więcej?
O tym decyduje wydawca, wydawca zaprasza autorów, wydawca organizuje ich czas. (…)
Cała rozmowa ukaże się w dwutygodniku „Biblioteka Analiz”.
Rozmawia Piotr Dobrołęcki