Czwartek, 2 lipca 2020
"Ściąganie nie jest nielegalne"

“Uprzejmie informuję, że każda osoba, która czyta moje książki pobierając je z nielegalnych plików z internetu, nie jest godna, aby mnie czytać. Zapraszam do opuszczenia moich fanpage, grup fanowskich, etc. Złodziejom dziękuję!!!” – napisała na swoim profilu na Facebooku Agnieszka Lingas-Łoniewska, jedna z popularnych polskich autorek.

Ten emocjonalny wpis powstał po tym, jak dowiedziała się, że jej najnowsza książka “Mars. Bezlitosna siła t. 4″ jeszcze przed premierą pojawiła się w sieci na portalach udostępniających przestrzeń dyskową.

” Myślę, że każdy autor bardzo by się zdenerwował, kiedy na kilka dni przed premierą najnowszej książki zobaczyłby jej nielegalny plik w internecie. Nie rozumiem tego, zwłaszcza że ebook był dostępny na platformie Legimi i EmpikGo już ponad tydzień przed premierą. A abonament na owe online’owe biblioteczki nie jest wcale wysoki. Poza tym często są różne kody rabatowe, które także rozdają Biblioteki. Rozpowszechnianie i ściąganie plików z chomikuj czy freedisc to zwyczajne świństwo i złodziejstwo, nazywajmy rzeczy po imieniu!”– komentuje pisarka w serwisie Granice.pl.

Do protestu sprzeciwiającego się okradaniu pisarzy z możliwości zarabiania na swoich powieściach dołączyli też inni twórcy (Anna Szafrańska, Martyna Senator, Anna Bellon, Adrianna Klara Kłosińska, Justyna Suchecka, Melissa Darwood, Agata Czykierda-Grabowska, Joanna Szarańska, Wojciech Magiera, Bartosz Szczygielski, Tomasz Sablik), a także blogerzy książkowi, blogerzy i dziennikarze.

O piractwie e-booków i największych mitach czytelników i branży wydawniczej przeczytamy również w serwisie Swiatczytników.pl: “Mamy tutaj sporo nieporozumień i to z obu stron. Autorzy, wydawcy i sprzedawcy książek patrzą na ten temat zupełnie inaczej niż czytelnicy. Samo określenie ‘piractwa’ bywa kwestionowane, bo fakt – na gruncie polskiego prawa ściąganie e-booków nie jest nielegalne, zabronione jest tylko udostępnianie, poza dozwolonym użytkiem. Dlatego przez lata branża atakowała przede wszystkim pośredników, którzy ułatwiali takie udostępnianie. Pamiętamy choćby pozwy przeciwko serwisowi Chomikuj. Dziś odnoszę wrażenie, że ‘wymiana książek’ przeniosła się na Facebooka, którego o dziwo nikt nie chce pozywać”.

Robert Drózd pisze również: “Przyznaję, że wkurzają mnie takie nazwy inicjatyw jak ‘Legalna kultura’. Czy w sytuacji spadającego poziomu czytelnictwa powinniśmy piętnować kogokolwiek za to, że książkę ściągnął, a nie kupił? Z czytających ściągnięte e-booki nie robią się młodzi kryminaliści, a konsumenci kultury, którzy prędzej czy później zaczną za nią płacić. Bo na przykład będą mieli pieniądze”.

 

Podaj dalej
Autor: ET