W trakcie 19. Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera w ramach Żydowskiego Salonu Literackiego w piątek 2 września o godz. 16.30 w Austriackim Forum Kultury przy ul. Próżnej 7/9 w Warszawie odbyła się premiera książki Kristofa Zorde zatytułowanej „Dzień pierwszy” (Czuły Barbarzyńca Press).
Z pewnością książka Kristofa Zorde, osoby dobrze znanej na rynku książki, jest wydarzeniem i to nie tylko ze względu na późny czas jego debiutu prozatorskiego, ale przede wszystkim na wysoki poziom literacki jego opowiadań.
– Ta książka to moment wielkiego wzruszenia i radości, bo praca wydawcy jest połączeniem poławiacza pereł z poszukiwaczem skarbów. Przy każdym rękopisie jest drżenie, że właśnie trafiła się skrzynia pełna skarbów i tam jest ta perła, ten wyjątek! Raz na jakiś czas los się do wydawcy uśmiecha i tak się tym razem stało, bo uważam, że proza Kristofa Zorde jest zachwycająca i w formie krótkich opowiadań osiągnął duże mistrzostwo – powiedział otwierając spotkanie Tomasz Brzozowski, właściciel wydawnictwa Czuły Barbarzyńca Press.
W niezbyt dużej sali spotkań Austriackiego Forum Kultury szybko zabrakło miejsc siedzących i wielu szacownych gości musiało stać wzdłuż ścian przez pond półtorej godziny, słuchając fascynujących zwierzeń autora promowanej książki.
– Kristof Zorde tą książką nas zaskoczył! Jest ekonomistą, ale okazał się rzeczywiście pisarzem. Tej książce nie mam czego zarzucić, bardzo mu zazdroszczę zwięzłości, która ma, jak i ironii, jakiej się nie wyzbył chyba nigdy, również w opowiadaniu o świecie i o sobie. Książka miejscami jest autoironiczna z dużym dystansem do siebie, jeżeli jest autobiograficzna – rozpoczął Remigiusz Grzela, który prowadził spotkanie.
Długo jeszcze po zakończeniu spotkania trwało podpisywanie książek, których sprzedano ponad 100 egz. ze stoiska przygotowanego przez wydawcę.
– Przede wszystkim czułem życzliwość na spotkaniu ze strony osób, które przyszły i w nim uczestniczyły. Do tego Remek Grzela jest wspaniałym interlokutorem, mnie się z nim świetnie nie tylko rozmawia, ale obcuje. Miałem jednak wyrzuty sumienia w stosunku do niego, bo to miała być rozmowa jego ze mną, ale już na początku spotkania niejako zerwałem mu się z łańcucha i poszybowałem we własną narrację. Poszybowałem w złym kierunku, bo bardzo mało mówiłem o książce, a dużo o różnych innych rzeczach, między innymi o rodzinie, a także trochę o sprawach związanych z moim dorastaniem. Jednak Remek miał na tyle gracji, że nie wpinał się w moją narrację i nie próbował mnie przekierować, pozwolił mi tak swobodnie szybować. Mnie po prostu poniosło od jednego tematu do drugiego, do trzeciego i do piątego, ale publiczność bardzo dobrze to przyjęła. Wydaje mi się, że miałem dobrą łączność z publicznością i czułem, że sobie gadam, a oni tak fajnie słuchają, że im się podoba, co mówiłem. Przeczytałem na końcu opowiadanie o moim ojcu, gdzie zamiast tego brzydkiego słowa na „ż” mówiłem o Fenicjanach, co się bardzo podobało. I mówili do siebie: „ty Fenicjaninie”. Może to wejdzie teraz do lokalnego językowego kolorytu i zobaczymy, co z tego wyniknie – przekazał Bibliotece Analiz Kristof Zorde dzień po spotkaniu.