Poniedziałek, 30 stycznia 2023
Przypominamy laudację Rafała Skąpskiego

W wieku 100 lat zmarł prof. Aleksander Krawczuk, wybitny znawca starożytności i znakomity popularyzator, autor audycji telewizyjnych zatytułowanych „Antyczny świat profesora Krawczuka”.

Prof. Aleksander Krawczuk był na początku lat 80. prezesem krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich, wiceprzewodniczącym Narodowej Rady Kultury (w 1986), ministrem kultury (1986-1989), posłem na Sejm RP I i II kadencji, a w latach 1989-2017 przewodniczącym krakowskiej Filii Fundacji Kultury Polskiej.

Napisał około 40 książek. Był też znanym bibliofilem.

7 czerwca 2022 roku w Muzeum Krakowa odbyły się uroczyste obchody urodzin prof. Aleksandra Krawczuka.

O śmierci profesora Krawczuka poinformował w mediach społecznościowych Wydział Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego: “Ze smutkiem informujemy, że ze społeczności Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego odszedł prof. dr hab. Aleksander Krawczuk (1922-2023) – wybitny znawca starożytności, filolog klasyczny, od 1949 r. związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, niestrudzony popularyzator wiedzy o antyku. Rodzinie i Bliskim Pana Profesora składamy wyrazy współczucia”.

Przypominamy laudację Rafała Skąpskiego na cześć prof. Aleksandra Krawczuka, ministra kultury i sztuki w latach 1986-1989:

Ilekroć składam życzenia urodzinowe profesorowi Aleksandrowi Krawczukowi, podkreśla, że mniej ważnym jest, że w dniu tym kończy on określony wiek, lecz ważniejsze, iż rozpoczyna następny rok życia. Trzymając się tej ważnej dla Profesora zasady, składamy Mu więc życzenia z okazji przypadającego 7 czerwca rozpoczęcia setnego roku życia.

Dwukrotnie miałem okazję publicznie zwracać się do Jubilata. Raz z okazji Jego 80. urodzin, obchodzonych uroczyście w gabinecie Prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego, ponownie, gdy Kuźnica w 2013 roku przyznała wieloletniemu jej członkowi Nagrodę Kowadła.

I wtedy, i dziś, a przecież też i bez okazji, z radością i wdzięcznością pochylam się nad długim i jakże owocnym życiem profesora Krawczuka, składając hołd godny tego życia dokonań, dziękując za wszystko, co uczynił dla nas, dla polskiej nauki i kultury. Jednym słowem, oddając cesarzowi, co cesarskie.

„Nie wiedzieć, co się wydarzyło, zanim się urodziłeś, to zawsze być dzieckiem” – te słowa Cycerona przychodzą mi na myśl, kiedy wspominam przebogaty twórczy dorobek Jubilata. Ciekawość i dociekliwość badacza, profesorska mądrość i rozwaga, temperament popularyzatora wiedzy i doskonały warsztat wybitnego eseisty sprawiały, że każda z książek Aleksandra Krawczuka była wydarzeniem rynku wydawniczego, wydarzeniem czytelniczym. Każda potwierdzała, że – „historia jest świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci, nauczycielką życia”(też Cyceron).

W dniu tak ważnym i uroczystym, dziękujemy Jubilatowi za to, że z taką regularnością i w takich ilościach dostarczał nam „najdoskonalszego i najlepszego z lekarstw: wiedzy” (Timaios w dialogu „Kristias”).

W „Dialogach” Platona modli się Sokrates: „Panie, przyjacielu nasz, i wy inni, którzy tu mieszkacie, bogowie. Dajcie mi to (…) abym zawsze wierzył, że bogatym jest tylko człowiek mądry”. Dostojny Jubilat jest bez cienia wątpliwości bogaczem w takim rozumieniu bogactwa. Bogaczem wyjątkowym, bo chętnym i potrafiącym dzielić się swoim bogactwem, nie tylko przecież poprzez swoje książki.

Zgodnie z Fredrowską zasadą – znacie, to posłuchajcie – zechcą Państwo przeczytać zaledwie zarys tego, co światły obywatel naszego kraju winien o Aleksandrze Krawczuku wiedzieć. Zacznijmy więc od początku. Dziewięćdziesiąt dziewięć lat temu Jubilat urodził się w kamienicy na Rynku Głównym w Krakowie, dziś to siedziba znanej restauracji Wierzynek.

Czyż można być bardziej krakowskim? A więc od urodzenia krakowianin. Podczas II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej. W 1949 roku ukończył studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i podjął pracę naukową w Zakładzie Historii Starożytnej, uzyskując w 1985 tytuł profesora. Opublikował liczne, tłumaczone na szereg języków, prace naukowe i książki popularnonaukowe. Wciąż kojarzony jest jako znakomity popularyzator historii i filozofii antyku w Telewizji Polskiej (tej z lat 70. i 80.), przybliżający rzymskich i greckich bohaterów, tych rzeczywistych i tych mitycznych, milionom widzów. Swymi wykładami, będącymi swoistą rozmową ze słuchaczem o historii i kulturze, stworzył niedościgniony wzór, swoistą „szkołę Krawczuka”, do której jakże często tęsknimy dziś, próbując z pomocą pilota natrafić na program warty oglądania. Antyczny świat profesora Krawczuka przywoływany bywa obecnie jedynie w jego wywiadach prasowych. Profesor mówi w nich na przykład o najbliższym mu – Julianie Apostacie. Wspaniałej, jak twierdzi, postaci w historii Rzymu i jednej z najwspanialszych w dziejach Europy. „Imponuje mi – mówi – nie tylko ze względu na swój stosunek do religii, ale przede wszystkim ze względu na wspaniałe cechy charakteru. Proszę sobie wyobrazić młodego chłopaka, który kocha książki, spokojne życie uniwersyteckie i starą kulturę. Tak jak Krawczuk właśnie. I w pewnym momencie staje on przed zupełnie dla niego niepojętym zadaniem. Musi jechać [Apostata] z Aten do Galii i walczyć z Germanami”. Aleksander Krawczuk w drugiej połowie lat 80. udał się ze swoich Aten do Galii, z Krakowa do Warszawy, by walczyć o kulturę polską.

Trudno przecenić, jak bardzo wiedza i doświadczenie Aleksandra Krawczuka przydały się w pracach Sejmu Rzeczypospolitej; trudno także pominąć jego działalność w Narodowej Radzie Kultury, czy wiele światłych decyzji, jakie podejmował, pełniąc funkcję ministra kultury. Drogę do ministerialnego gabinetu na Krakowskim Przedmieściu, temu znanemu z telewizji, utalentowanemu i lubianemu popularyzatorowi starożytności utorowała niewątpliwie funkcja wiceprzewodniczącego Narodowej Rady Kultury, na którą został wybrany w połowie roku 1986. Już kilka miesięcy później podjął obowiązki ministra kultury i sztuki. Urząd ten pełnił w rządach Zbigniewa Messnera i Mieczysława Rakowskiego, aż do września 1989 roku. Na Krakowskim Przedmieściu, w gabinecie ministra, zapanował krakowski styl, niezwykła elegancja i kultura osobista, szacunek i życzliwość dla twórców.

Jak lata tego ministrowania zostały zapamiętane? Srogo pomylili się ci, którzy sądzili, że ministrem został „pan od przeszłości”, nie potrafiący zarządzać, podejmować decyzji, słabo zorientowany w zawiłościach i stosuneczkach w tak zwanej „Warszawce”. Wszystko odwrotnie. Był to czas niezwykle stabilnej finansowo sytuacji w kulturze, w instytucjach kultury, ale i wśród twórców – głównie za sprawą Funduszu Rozwoju Kultury, którym historyk starożytności gospodarzył jak światły ekonomista. To był czas, kiedy nie odkładano filmów na półki, nie było zatrzymań w cenzurze, a Aleksander Krawczuk był pierwszym reprezentantem władzy, który, ku zdumieniu wielu, publicznie powiedział w Parlamencie, że jest jedna literatura polska, niezależnie od tego gdzie się ukazuje, w kraju czy za granicą, w oficjalnych wydawnictwach czy w podziemnych. Jedyny istotny wyznacznik – to czy literatura ta jest dobra czy zła. Pamiętam konsternację, jaką wywołały te słowa. Następnego dnia byłem, z pretensją, indagowany przez radców kultury z ambasad NRD i Czechosłowacji, pytających, dlaczego zmieniamy zasady polityki kulturalnej, nie powiadamiając ich o tym wcześniej, nie konsultując się z nimi. Podobną konsternację wywołała decyzja ministra Krawczuka o utrzymaniu festiwalu młodzieżowej awangardy w Jarocinie, na pewno przy braku osobistej fascynacji tym rodzajem muzyki.

Fundacja Kultury Polskiej, jej powstanie, działalność i znaczący dorobek to także wielka zasługa ministra Krawczuka. Fundacja działała prawie 30 lat, a jej Filia w Krakowie, której przewodniczył, tyle samo! Te 30 lat krakowskiej Filii Fundacji przyczyniło się, poprzez różnorodne formy aktywności, do umocnienia poczucia wartości kulturalnej Krakowa, uświadamiania w tej materii prawd oczywistych, lecz nie zawsze funkcjonujących.

Od 1991 do 1997 roku Aleksander Krawczuk sprawował mandat posła na Sejm I i II kadencji z ramienia Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP). Nie kandydował przecież dla zaspokojenia swych ambicji ani dla innych splendorów. W tamtym czasie, w tamtej atmosferze, podjęcie się reprezentowania lewicowych poglądów, nie mając z lewicą związków formalnych – był i jest bezpartyjny – świadczyło o przywiązaniu do tradycji postępowych nurtów rodem z XIX-wiecznej krakowskiej myśli Edwarda Dembowskiego czy początków krakowskiego PPS-u, przedwojennego i tuż powojennego. To wywołało u niego impuls wsparcia lewicy i zamanifestowania tego sprawowaniem mandatu posła.

Trzeba także pamiętać o aktywności Jubilata w krakowskiej Kuźnicy oraz jakże istotnej roli, jaką przez lata pełnił przy słynnym krakowskim, profesorskim stoliku w kawiarni hotelu „Grand”, nadzwyczaj opiniotwórczym, choć nieformalnym, forum dyskusyjnym. To taka kawiarniana akademia nauk, taka „Kana galicyjska”.

Aleksander Krawczuk – dla statystyków ufnych w daty i liczby – z metryki tylko jest sędziwym mędrcem. Dla znających go – z ducha jest wciąż Apollinem, najmłodszym, najpiękniejszym bogiem, o niezwykłych walorach umysłu. Apollinem, któremu dedykowano wawrzyn szlachetny. Liczne nagrody i wyróżnienia, w tym Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski nadany i wręczony przez Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, ale też Kowadło – nagroda Kuźnicy są swoistą, współczesną odmianą owego wawrzynu – wieńca laurowego.

Przyjmij, Drogi Aleksandrze, także moje najwyższe uszanowanie i wdzięczność za to wszystko, czego mogłem się od Ciebie nauczyć i czego jeszcze nauczyć się będę starał. Kiedyś poradziłeś mi, mówiąc to z zawadiackim uśmiechem, abym wygłaszając laudację na czyjąkolwiek cześć, lub pisząc o kimś, zawsze mówił i pisał jak najwięcej o… sobie. Bywało, że korzystałem z tej rady, dziś jednak tylko Ty jesteś bohaterem tego tekstu, a Twoje dokonania jego treścią.

W jednym z wywiadów Aleksander Krawczuk przytoczył dysputę Konfucjusza z uczniami. Zapytał ich, czego by pragnęli. Pierwszy chciał zostać ministrem, drugi mistrzem ceremonii, trzeci kapłanem. Tylko jeden milczał. Zapytany przez mistrza odpowiedział: „Ja pragnąłbym późną wiosną, kiedy już zrobi się ciepło, pójść z kolegami nad rzekę, wykąpać się i wracać do domu śpiewając”. Konfucjusz westchnął: „I ja też tego pragnąłbym”. Nasz bohater tak tę przypowieść skomentował: „Nauczmy się doceniać tak ulotne piękno codziennych chwil. W gruncie rzeczy tylko ono się liczy. Reszta to walka o byt, kłopoty, manipulacje polityków, dziennikarzy i historyków”. Niech słowa te będą dla nas wskazaniem otrzymanym od dobrego, mądrego, doświadczonego Przyjaciela. A co my możemy zadedykować Wielkiemu Aleksandrowi? Sięgnąłem po Sokratesa, powiedział on „bogatym jest tylko człowiek mądry”, jakże pasuje to do Jubilata, a dla nas winno stanowić wyzwanie, by do takiego bogactwa dążyć.

Jestem głęboko przekonany, że długo jeszcze będzie Jubilat cieszył się tym, o co prosił Boga Kochanowski i za co mu dziękował we wzruszającej fraszce utrzymanej w formie modlitwy:

„Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym,
A ty mnie zdrowiem opatrz i sumieniem czystym.
Pożywieniem uczciwym, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością”.

Podaj dalej
Autor: ET