Piątek, 19 maja 2023
Dlaczego wciąż dochodzi do łamania prawa? „Winni są wydawcy"

Zakończył się proces Dawida W., który pod pseudonimem „GameTech” nielegalnie udostępniał na YouTube audiobooki. Sprawca przyznał się do winy i przeprosił. Kradzież własności intelektualnej na policję zgłosił autor Przemysław Semczuk. Rozprawa potrwała rok.

Wyrok pierwszej instancji właśnie się uprawomocnił – żadna ze stron nie odwołała się do niego. Youtuber musiał zlikwidować swój kanał, zwrócić zarobione pieniądze, zapłacić grzywnę, nawiązkę i ponieść koszty procesowe.

„Dawid W. udostępnił kilkanaście audiobooków. Głównie kryminały i fantastyka. Instruował nawet jak obejść reklamy, aby mógł więcej zarobić i być bardziej zmotywowany i wrzucać więcej materiałów. Książkę Andrzeja Sapkowskiego udostępniał za bezpośrednią opłatą. Zasięgi od kilkunastu do kilkuset tysięcy odtworzeń. Piętnaście tysięcy osób obserwowało kanał. Okazuje się, że ukrycie się pod nickiem nie daje jednak anonimowości. Amerykańska platforma na wniosek prokuratora udostępniła dane – wyjaśnia Przemysław Semczuk. – Przestępstwo, którego dokonał, udostępnianie książek na YT czyli kradzież, zagrożone jest wyrokiem trzech lat pozbawienia wolności przy zarabianiu na reklamach lub dwóch lat za udostępnianie z dobrego serca”.

Sąd uwzględnił młody wiek oskarżonego, podając w uzasadnieniu, że człowiek dwudziestoletni nie jest w pełni ukształtowany, jednym słowem dorosły. Nie dał jednak wiary w tłumaczenie, że nie widział co robi. Robił to świadomie w celu czerpania korzyści.

Dawid W.  musiał zwrócić pieniądze zarobione na udostępnianiu książek Przemysława Semczuka, zapłacić grzywnę i nawiązkę na rzecz poszkodowanego (czyli wydawcy), koszty sądowe i koszty obrońcy. „Łącznie niespełna dziesięć tysięcy. Dawid W., w związku z postępowaniem karnym został relegowany ze szkoły oficerskiej i musi zwrócić 150 tys. zł za trzy lata nauki” – przekazał Przemysław Semczuk.

Autor wskazuje, że proces Chomikuj.pl trwał dziesięć lat. Sprawa Dawida W., tylko rok. „Jaki z tego wniosek? Pozywanie platformy jest głupotą. Ale jest to przestępstwo ścigane z urzędu i jak widać można ukarać sprawcę” – komentuje autor.

Dlaczego wciąż zdarzają się takie kradzieże? Jego zdaniem winni są wydawcy: „Pomimo zawiadomienia, wydawnictwa: Fabryka Słów, Prószyński i S-ka, Wydawnictwo W.A.B., Wydawnictwo Oficynka, Albatros, Marginesy, Wydawnictwo Mag, Pascal, Drageus, Wydawnictwo Czarna Owca i Super Nowa, nie podjęły żadnych działań. Nie zgłosiły kradzieży na policji. Nawet nikt nie odpisał nawet na maila”.

„Jednym słowem osoby, do których informacja dotarła, uznały, że narażenie na straty firmy i autorów jest łatwiejsze. I dlatego piractwo kwitnie. Może pora, by autorzy zaczęli żądać wpisania do umów z wydawcami kar za brak działania wydawcy w takich sytuacjach. Sto czy dwieście tysięcy będzie mocno motywowało do wizyty na policji i poświęcenia aż godziny” – wskazuje Przemysław Semczuk.

Podaj dalej
Autor: ET