Piątek, 8 lipca 2022
Środowisko literackie musi istnieć

Anna Nasiłowska, pisarka, poetka, krytyk i historyk literatury, profesor w Instytucie Badań Literackich PAN i prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, udzieliła Piotrowi Kitrasiewiczowi wywiadu, który w całości zostanie opublikowany w „Kwartalniku Literackim Wyspa”. Poniżej zamieszczamy fragment, odnoszący się do działalności stowarzyszeń twórczych.

Ze Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich jest pani związana od wielu lat jako członek, a od kilku lat jako prezes, wybrana niedawno, wiosną 2022, na drugą kadencję. Istnieje w Polsce wiele stowarzyszeń gromadzących ludzi pióra, w większości o charakterze regionalnym lub środowiskowym. Do najważniejszych tego typu organizacji należy właśnie SPP oraz ZLP, czyli Związek Literatów Polskich, które koegzystują od dawna na tym samym piętrze w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu.

Tak, jedni chodzą na prawo, a drudzy na lewo.

Owszem, ale czy tylko te kierunkowe rozbieżności nie pozwalają na zjednoczenie obu organizacji? Czy nie byłoby lepiej, gdyby istniał jeden silny związek dynamicznie wspierający ludzi pióra?

Istotnie, ruch stowarzyszeniowy przeżywa ostatnio pewien renesans, po okresie, kiedy uważano, że jest to niepotrzebne, bo przecież każdy z twórców jest indywidualnością i nie powinni się oni stowarzyszać. A jednak powstały na przykład Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury czy młodsza nieco Unia Literacka,  z którą współpracujemy, gdyż pewne sprawy są wspólne.

Złożyliśmy w Sejmie projekt ubezpieczeń społecznych dla całej branży kreatywnej, z myślą o osobach nie pracujących przez całe lata etatowo, a przecież mających prawo do chociażby opieki lekarskiej czy emerytury. To są przecież sprawy i świadczenia absolutnie podstawowe, które w innych krajach już jakoś załatwiono,  a my dopiero zmierzamy w tym kierunku.

W Norwegii na przykład stowarzyszenia autorów niefikcjonalnych, czyli zrzeszających twórców dzieł naukowych i podręczników, wywalczyły sobie standardowe umowy wydawnicze, polegające na tym, że autorowi nie można zaproponować gorszych warunków, niż przewiduje to określona norma. Nie można mu wpisać nagle do umowy, że pozbawia się go wszelkich praw, a takie rzeczy u nas się zdarzają, oczywiście trzeba na nie reagować! Oniemiałam, kiedy po raz pierwszy usłyszałam od norweskich kolegów argument: „Po co zatrudniać cały sztab prawników, skoro można posługiwać się jednym standardem umowy i po prostu go powielać”.  Inne są dane osobowe autora, ale wszystko inne wynika z prawa autorskiego. U nas jednak – nie wszystko.

A co ze zjednoczeniem SPP i ZLP? Istnieją wprawdzie inne kryteria niż „na lewo” i „na prawo”, myślę o różnicy w poziomie twórczości artystycznej członków obu organizacji. Nie jest przecież tajemnicą, że do SPP trudniej się dostać niż do ZLP i Stowarzyszenie Pisarzy Polskich zrzesza wielu wybitnych twórców, nierzadko bohaterów podziemia antykomunistycznego w czasach PRL.

Ta różnica kryteriów jest chyba najważniejszą przeszkodą. Rozłam wynikł z konfliktu, jaki zaistniał podczas stanu wojennego, kiedy władze PRL zdecydowały się rozwiązać zbuntowany w latach 1980-1981, ówczesny Związek Literatów Polskich, sięgający tradycjami do przedwojennego Zawodowego Związku Literatów Polskich, po to, żeby pozbyć się wybranego w wolnych i nieskrępowanych wyborach  prezesa Jana Józefa Szczepańskiego i jego najbliższych współpracowników. Potem zawiązano na nowo tę organizację, oczywiście już pod nowym kierownictwem i w pełni uzależnioną od komunistycznej władzy, a nie wstępowanie do niej stało się wyrazem protestu ze strony ludzi pióra. Kosztowało to niepokornych literatów sporo, gdyż członkowie ZLP mieli zapewnione  świadczenia socjalne, o których rozmawialiśmy.

Chciałabym jednak poruszyć inny, bardziej ogólny problem. Rozwój literatury, nie tylko w naszym kraju, wymaga pewnego ekosystemu. Jedną z zasad jest to, że musi istnieć środowisko literackie. Mogłoby ono istnieć wszędzie, chociażby w kawiarni, ale siłą rzeczy tego rodzaju środowiska są malutkie. Ale jest taka potrzeba, że twórcy mniej znanemu i mniej uznanemu niezbędny jest niekiedy zwykły uścisk dłoni pisarza wybitnego, a twórca młodszy potrzebuje rozmowy z twórcą bardziej doświadczonym. A wszyscy potrzebują organizacji, która trochę o nich zadba, również pod względem towarzyskim, bo w naszym środowisku jest wiele osób samotnych, którą lubią przyjść do siedziby, żeby zobaczyć znajome twarze, wymienić się doświadczeniami i refleksjami, po prostu: porozmawiać. Bo ludzie ci wymagają także zadbania od tej strony, zapewnienia im poczucia, że nie są sami. To jest niesłychanie ważne, równie ważne jak świadczenia zdrowotne czy emerytura.

Podaj dalej
Autor: (fran), foto: Paulina Niedzielska