Wtorek, 29 marca 2005
Wysoko ustawiamy poprzeczkę
              – Jakie pieniądze zainwestowano w Merlina? Mówimy o sytuacji, gdy księgarnia była jeszcze własnością Grupy Prószyński i S-ka. Zbigniew Sykulski: – Na początku chciałbym podkreślić, że Merlin zawsze był osobną spółką. To nigdy nie był oddział firmy Prószyński i S-ka. To była firma Merlin. com.pl sp. z o.o. – Ile zatem firma Prószyński i S-ka wniosła do niej kapitałem? Zbigniew Sykulski: – Ponad 8 mln zł. Dziś wynosi on 9,9 mln zł. – I na co go państwo przeznaczyliście? Zbigniew Sykulski: – Na rozwój firmy. Początkowo były to inwestycje w oprogramowanie, które sami musieliśmy napisać, potem inwestycje w sprzęt. – Napisać, tzn. zlecić „na zewnątrz” czy zrobić własnymi siłami? Zbigniew Sykulski: – Własnymi siłami. Proszę pamiętać, że był to rok 1997, kiedy na rynku nic podobnego nie można było kupić, a wtedy właśnie powstawała firma. – Co to znaczy, że nie można było nic kupić? Zbigniew Sykulski: – Nie było sklepów internetowych. – Nie było ich w Polsce. Zbigniew Sykulski: – Ciekawe, czy dzisiaj Amazon sprzedałby komuś swój software? A co dopiero wtedy, kiedy na świecie byli tylko oni. Pojawiały się oferty składane przez firmy informatyczne. Ale nas to nie interesowało, bo nie było zgodne z naszymi potrzebami. Krzysztof Jerzyk: – Wówczas istnieliśmy w Polsce my i sklep spożywczy Totu w Poznaniu, w którym zamówienia należało potwierdzać telefonicznie. Zbigniew Sykulski: – W czasach, o których mówimy, w Internecie wystawiana bywała jakaś oferta, ale żeby ją kupić, trzeba było złożyć telefoniczne zamówienie i jeszcze wszystko dokładnie sprawdzić, żeby nie było wpadki. Tak wyglądał polski sklep internetowy. Problemem była choćby forma płatności. Karty kredytowe w 1998 roku były jeszcze rzadkim zjawiskiem. Pamiętam, że kiedy w 1999 roku otwieraliśmy Merlina, w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst podpisany przez szefową VISA Polska, która odradzała posługiwanie się kartami kredytowymi w Sieci. – W przypadku księgarni internetowej oprogramowanie to sprawa zasadnicza. Zbigniew Sykulski: – Do dziś znaczną część załogi stanowi dział IT. Ludzie ci, można powiedzieć, cały czas piszą oprogramowanie, udoskonalają je, dostosowują do nowych wyzwań. Spodziewaliśmy się, że będzie to wydatek jednorazowy, a tymczasem wciąż stawiamy sobie nowe cele. Bo a to Amazon coś wymyśli, a to my wpadniemy na jakiś innowacyjny pomysł. – Studnia bez dna… Zbigniew Sykulski: – Trochę tak. A dróg rozwoju jest bardzo dużo. Choćby sprzedaż plików muzycznych za pośrednictwem Internetu, nowe formy płatności. Przynajmniej raz w tygodniu spotykamy się, żeby zdecydować, czym warto się zajmować, a czym nie. – Ile osób pracuje w dziale IT? Krzysztof Jerzyk: – Dziesięć. – A w całej firmie? Krzysztof Jerzyk: – 40. W szczytowych momentach na umowy czasowe zatrudniamy studentów. – Czy wielu klientów wciąż nieufnie podchodzi do płacenia kartą? Zbigniew Sykulski: – Zaufanie jest coraz większe, ale tu warto powiedzieć, że my jako pierwsi wprowadziliśmy standard pozyskiwania przez Internet wiarygodnego zamówienia opłacanego przy odbiorze. Kiedy jeszcze nie mogliśmy marzyć o takiej popularności kart kredytowych, jaka jest dziś, problemem było zbadanie, czy czyjeś zamówienie to wygłup czy rzeczywista chęć dokonania zakupów. Weryfikacja następowała poprzez podany przez klienta adres e-mail. Ta część zamówień, w przypadku której wybierana była płatność przy odbiorze, była realizowana dopiero wtedy, gdy za pomocą poczty elektronicznej następowało potwierdzenie zamówienia. – Można było to omijać. Zbigniew Sykulski: – Jasne. Ale dla potencjalnych oszustów był to dodatkowy krok, czynność wymagająca jakiegoś wysiłku. Większość ludzi, na szczęście, podchodzi do transakcji poważnie. – A funkcjonuje u państwa „lista klientów, których nie obsługujemy”? Zbigniew Sykulski: – Oczywiście. Jeżeli z jakiegoś adresu dostajemy wyłącznie „fałszywki”, po prostu ich nie realizujemy. – W takim razie jaka część obrotów realizowana jest obecnie za pomocą kart? Krzysztof Jerzyk: – Około 25 proc. – A w postaci elektronicznie dokonywanych przelewów? Coraz popularniejsze stają się banki internetowe. Krzysztof Jerzyk: – Około 20 proc. Reszta to płatność przy odbiorze, autoryzowana w sposób, o jakim mówiliśmy. – Jak wygląda logistyka obsługi zamówienia? Krzysztof Jerzyk: – Na pewnym etapie rozwoju o sukcesie przedsięwzięcia decyduje logistyka. Łatwo jest przyjąć zamówienia od klientów. Problem zaczyna się, gdy jest ich kilkaset, kilka tysięcy dziennie, a w każdej paczce kilka pozycji z oferty ponad 200 tys. tytułów. Kilka dużych sklepów nie poradziło sobie z tym problemem i dzisiaj już nie istnieją. Strony WWW, które widzi klient robiący zakupy, to tylko ok. 20 proc. struktury sklepu. W przypadku Merlina logistyka to współpraca z ponad 200 dostawcami, wysyłka kilkudziesięciu tysięcy paczek miesięcznie. Ostatnim ogniwem jest dostarczenie paczki klientowi. Tu korzystamy z usług Poczty Polskiej i firmy kurierskiej. Nasze paczki wysłaliśmy już do ponad 13 tys. miejscowości w 71 krajach. – Ile tytułów, nie tylko książek, ale też płyt i kaset, wprowadzanych jest dziennie do waszego systemu? Krzysztof Jerzyk: – Tygodniowo kilkaset. Zależy od tygodnia. – Ile z nich znajduje się w magazynach? Krzysztof Jerzyk: – Jeśli mówimy tylko o książkach, dziś jest to dokładnie 38.798 tytułów. – A w egzemplarzach? Krzysztof Jerzyk: – 171.500 egz. – Ile macie egzemplarzy nowej książki papieża? Zbigniew Sykulski: – Za mało. Skończyła się. [śmiech] Krzysztof Jerzyk: – Ale do dziś [17 marca] sprzedaliśmy jej ponad 2 tys. egz. Krzysztof Jerzyk: – W magazynie mamy ponad 35 proc. tytułów książkowych dostępnych na naszych stronach. – A ile tytułów sprzedaliście w ubiegłym roku? Krzysztof Jerzyk: – 54 tys., czyli co drugi z oferty, bo obecnie mamy ok. 110 tys. tytułów książkowych. Licząc w egzemplarzach – ok. 700 tys. – Jak wygląda podział sprzedaży według grup towarowych? Krzysztof Jerzyk: – Na początku książki generowały 80 proc. obrotów, resztę stanowiła muzyka – 12 proc., filmy – kilka procent, multimedia rozchodziły się w ilościach śladowych. Dziś książki „spadły” do 60 proc., 20 proc. stanowi muzyka, 12 proc. filmy, multimedia kilka procent. Reszta to nowe działy – zabawki, elektronika, upominki. – Łatwo było namówić wydawców do współpracy z takim odbiorcą jak Merlin? Zbigniew Sykulski: – Na pierwszych spotkaniach z wydawcami za każdym razem musiałem bić się w piersi, przekonując, że Merlin nie jest tajnym oddziałem firmy Prószyński i S-ka, którego zadaniem będzie podglądanie sprzedaży książek innych wydawców. Od samego początku Merlin był osobnym, niezależnym podmiotem. Z czasem wydawcy zaczęli doceniać nie tylko sprzedaż, ale i promocyjną stronę współpracy z Merlinem. – Co konkretnie ma pan na myśli? Zbigniew Sykulski: – Statystyki pokazują, że codziennie na nasze strony wchodzi 60-80 tys. osób, a kupuje 2 tys. osób. Pytanie, co robi reszta? – No właśnie? Zbigniew Sykulski: – Szuka informacji o książkach. I wydawcy zaczęli to doceniać. Krzysztof Jerzyk: – Merlin staje się internetowym centrum informacji o książce. Internauci współtworzą nasze strony, napisali już ponad 60 tys. recenzji do prezentowanych tytułów. – A co w przypadku książek antykwarycznych, wyczerpanych? Badania pokazują, że są to pozycje poszukiwane właśnie w księgarniach internetowych. W takie tytuły chyba musicie inwestować, bo trudno przecież szukać zamówień po antykwariatach. Zbigniew Sykulski: – To jest ryzyko. Ale nie wszystko musimy kupować, część wydawców chce u nas deponować trudno osiągalne tytuły. – Handel książkami używanymi wzbudza wśród klientów Amazona tyleż samo kontrowersji, co zainteresowania. Zbigniew Sykulski: – To jedna z rzeczy, którą zamierzamy wprowadzić. Swego czasu był pomysł, by na stronie Merlina zrobić coś na kształt giełdy, na której internauci mogliby wystawiać swoje towary, coś na kształt aukcji. Ale pojawiło się Allegro. – Współpracujecie z Allegro? Zbigniew Sykulski: – Allegro zaproponowało, byśmy wystawiali u nich swoje oferty i nawet przez pewien czas tak było. Ale nigdy odwrotnie. Miała także miejsce inna sytuacja. Okazało się, że nasze warunki dla stałych …
Wyświetlono 25% materiału - 1215 słów. Całość materiału zawiera 4861 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się