Wtorek, 14 stycznia 2020
Po spotkaniu z Olgą Tokarczuk

Pierwsze spotkanie w Polsce z Olgą Tokarczuk po wręczeniu jej Literackiej Nagrody Nobla za rok 2018 miało miejsce wczoraj 13 stycznia w Centrum Premier w Warszawie. Było to 21. spotkanie w Centrum Premier i pierwsze Klubu Przyjaciół „Gazety Wyborczej”.

Spotkanie prowadzili Michał Nogaś, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i Irek Grin, dyrektor Wrocławskiego Domu Literatury. Jednak spotkanie rozpoczął, jak przystało na gospodarza, redaktor naczelny Adam Michnik.

Noblistka przyznała się, że „tęskni za tym momentem przed Noblem, kiedy człowiek był rozmyty, niewinny, niezaszufladkowany. We mnie nic się nie zmieniło, tylko świat się zmienił”. Określa to jako doświadczenie psychozy. Troszkę martwi się, że już nie będzie mogła buszować po lumpeksach. Nawet specjalne przebranie, ciemne okulary i rozpuszczone dredy nie pomogły, na zakupach jest rozpoznawana.

W czasach przedinternetowych ludzie panowali nad swoim wizerunkiem, gdy Szymborska otrzymała nagrodę, to sytuację „po Noblu” nazwała „katastrofą”. Tokarczuk nie ma adekwatnego słowa na tę sytuację, jednak nazwałaby to „masakra”.

Nawiązując do wykładu noblowskiego, powiedziała, że „ludzie nie rozumieją czułości. Czuły narrator nie jest czułostkowy. Czułość jest potężną energią, która potrafi walczyć, bronić, postawić na swoim. Z czułością pisała historię o gniewie i prawie do niego, którego często sobie odmawiamy. Tymczasem gniew jest bardzo zdrową energią, która potrafi zmieniać nasze otoczenie”.

Na pytanie, jaki artykuł wpisałaby do konstytucji, podkreśliła, że „chciałaby, abyśmy zaczęli traktować zwierzęta z czułością, rozważnością, nie jak maszyny, ale jako osobne istoty”.

Po spotkaniu długa kolejka czytelników ustawiła się po jej autograf. Organizatorzy imprezy jak zwykle stanęli na wysokości zdania.

 

Podaj dalej
Autor: Marytka