Poniedziałek, 8 lutego 2021
Rozmowa z Adamem Ringerem, prezesem sieci kawiarni Green Caffè Nero, autorem książki „Na podwójnym espresso”

Z pana książki wynika, że ma pan ogromną zdolność prowadzenia biznesu. Praktycznie nie jest ważne, w  jakiej branży pan działa. Wiele pana działań wykracza poza granice biznesu, jak w przypadku obecności książek w kawiarniach. Z podobnym jak pana pomysłem, ale na rynku księgarskim, ruszył Kristof Zorde, który po znaczących osiągnięciach w innych branżach podjął się prowadzenia sieci księgarskiej, lecz nie ma takich sukcesów jak pan.

On szedł wbrew prądowi. Uparł się, że rozbije zły trend i miał kilka pomysłów. Spotykaliśmy się i rozmawialiśmy, więc wiem, że widział bolączki wydawców. Pieniądze z księgarni spływają do nich bardzo późno, nie ma raportowania, wydawcy nie wiedzą, na jakim świecie żyją, a przy tym dostają mnóstwo zwrotów w ogóle nie anonsowanych. Kristof wyszedł z bardzo transparentnych relacji z wydawnictwami. I wszedł w branżę, która, jak dzisiaj się wydaje, jest beznadziejna. Bardzo mu odradzałem, aby w to nie wchodził. A on właśnie chciał pójść pod prąd. Przecież na całym świecie zamykają się księgarnie. W Anglii jest tylko jedna sieć księgarska!

Bo w Wielkiej Brytanii zrezygnowano z zasady jednolitej czy stałej ceny książki, jaka obowiązuje we Francji czy w Niemczech „od zawsze”…
Wszystkie księgarnie są w kryzysie, a Kristof postanowił, że poprzez relacje z wydawcami zmieni sytuację. A to jest trudne. Ja starałem się iść odwrotną drogą niż Kristof. On chciał ratować branżę, która była w mocnym odwrocie. Moja filozofia to tworzenie czegoś, czego nie ma! Tworzyć coś, na co może powstać zapotrzebowanie. I coś, co jest trudne!

W jego przypadku okazało się, że jest jeszcze trudniejsze…
Kristof wszedł w istniejącą branżę, a myśmy raczej branże tworzyli. Jeżeli mówimy o kawiarniach, to można powiedzieć, że kawiarnie istniały zawsze. Ale były inne! I dla innej publiczności. Jesteśmy jednymi z tych, nie jedyni oczywiście, którzy bardzo je zdemokratyzowali. Przypomnijmy znowu, że kiedyś była kawiarnia aktorów, była kawiarnia dziennikarzy, te miejsca były bardzo elitarne!

Wróćmy jeszcze do pana pomysłu związanego z obecnością książki w kawiarniach. Skąd to się wzięło?
Dla nas, ogólnie rzecz ujmując, wzorem kawiarni jest mieszczański salon. Taki salon jest miejscem spotkań, miejscem pracy, miejscem wypoczynku, czytania. Już wiele lat temu pojawił się pomysł, aby ustawić półki na książki. Z czasem to się rozrastało, bo na przykład w kawiarni na Marszałkowskiej mamy chyba już 10 m półek z książkami. To był jeden zamysł, a drugi – jak te półki zapełnić. Wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby z okazji otwarcia każdej nowej kawiarni zaczynać od akcji „Kawa za książkę”, czyli zapraszamy klientów i proponujemy: „przynieś nam swoją przeczytaną książkę, a my ją wystawimy do czytania dla innych, ty za to dostaniesz kawę!”. Potem podchwyciliśmy ideę kwietnia jako miesiąca kawy – nie, przepraszam, jako miesiąca książki…

Cała rozmowa w numerze 1/21 „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

Podaj dalej
Autor: Piotr Dobrołęcki