O ile 2006 rok odznaczył się licznymi wyrazistymi debiutami prozatorskimi i to głównie dwudziestoparolatków (Mikołaj Łoziński, Juliusz Strachota, Jacek Dehnel czy – wybaczą Państwo prywatę – Jakub Żulczyk, którego sam byłem wydawcą), zupełnie nie da się tego powiedzieć o minionym właśnie roku 2007. Owszem, kilkoro młodych ludzi wydało swojej pierwsze powieści czy zbiory opowiadań, przeszły one jednak bez echa jak choćby „Lost Angeles” Krzysztofa Wasilonka (ur. 1986) czy „Prawy, lewy, złamany” Dawida Kaina (ur. 1981) wydane przez szczecińską Formę. Trochę szumu narobił Znak wokół „Niezidentyfikowanego obiektu halucynogennego” siedemnastoletniej Pauliny Bukowskiej, ale oprócz zaakcentowania wieku autorki niewiele chyba z tego wynikło. Nieco starsze debiutantki jak Bianka Rolando (Sic!) i Marzena Matuszak (PIW) nawet takiego medialnego szczęścia nie miały. Nieco udatniej zadebiutowało paru panów – trzydziestolatków (o czym dalej), ale i w ich wypadkach trudno mówić o sensacji. Próbując zatem podsumować nowe w zeszłorocznej prozie, należałoby się raczej skupić na ciekawych „drugich” zazwyczaj książkach. Na pograniczugłównego nurtu Są to również głównie trzydziestolatkowie. Sztandarowym przykładem mógłby być Jacek Dukaj, który osiągnąwszy właśnie wiek chrystusowy, osiągnął też praktycznie wszystko w polskim fandomie (ilościowo rywalizuje z nim tylko Andrzej Pilipiuk, ale tu idzie również o jakość), lecz brakowało mu dotychczas uznania w tzw. głównym nurcie. Wiele wskazuje na to, że wydany w grudniu „Lód” (Wydawnictwo Literackie) będzie dlań swoistym lodołamaczem, dzięki któremu Dukaj przestanie być postrzegany jako przedstawiciel „gorszej” literatury fantastycznej. Akcja tej ponadtysiącstronicowej historii alternatywnej rozgrywa się na Syberii, gdzie anomalia fizyczne przekładają się logicznie na warstwę mentalną. Dukaj wpisuje się przy okazji „Lodem” zarówno w dyskurs dotyczący niepodległości Polski, jak też kształtu samej literatury – całość stylizowana jest (również jeśli chodzi o ortografię) na prozę sprzed przynajmniej stu lat. Dukaj jako autor „Lodu” może więc stanowić „coś nowego” dla uprzedzonych wobec fantastyki czytelników, trudno mówić jednak o tym autorze sześciu ceglastych powieści oraz niezliczonych opowiadań jako kimś nowym na literackiej scenie, skoro funkcjonuje on na niej już od 1990 roku, kiedy to zadebiutował w „Fantastyce” opowiadaniem „Złota galera”, które napisał jako piętnastolatek! Najciekawsze, moim zdaniem, zjawiska pojawiły się zresztą w zeszłym roku właśnie na pograniczu fantastyki i tzw. głównego nurtu. Do konwencji social fiction sięgnęli co młodsi autorzy średniego pokolenia jak 39-letni Krzysztof Varga („Nagrobek z lastryko”, Czarne) czy 35-letni Mariusz Sieniewicz („Rebelia”, W.A.B.) – pierwszy w bardziej realistycznej, drugi onirycznej konwencji. Ale są to pisarze już dość dobrze znani, którym zdarzyło się przy okazji poprzednich książek być nawet finalistami nagrody Nike. Chciałbym zwrócić uwagę …