Wtorek, 12 stycznia 2021
AKCJA, KTÓRA RATOWAŁA LOKALNE KSIĘGARNIE
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 538 (1/2021)

Nieprzewidywalny i bezprecedensowy był zeszły rok. Codzienne praktyki, które niegdyś wydawały nam się oczywiste, nagle okazały się warunkowane zmieniającą się rzeczywistością. Jak obserwowałam naszą branżę, zamiast załamywać ręce, woleliśmy zakasać rękawy i zmierzyć się z wyzwaniami, na które wcześniej brakowało nam czasu, odkładaliśmy je na przyszłość.

Miniony rok na szczęście przeszedł już do historii. Wielu chciałoby o nim zapomnieć. Ale trzeba mu oddać, że dla branży książkowej nie był najgorszy. Podczas narodowej kwarantanny Polacy zaczęli sięgać częściej po książki. Przekonali się, że one zaspokajają potrzebę zrozumienia, refleksji, ucieczki, rozrywki. O dobrych wynikach sprzedażowych mówią wydawcy. „Rok był trudny, ale dobry. Ani na chwilę nie zatrzymaliśmy produkcji, nie przestaliśmy wydawać książek, ani przygotowywać nowych. Musieliśmy zrezygnować z tradycyjnej promocji i zbudować plan działania online. Wydaliśmy dwie wysokonakładowe książki i pracowaliśmy nad dystrybucją w sieci. Wszystko po omacku, nie wiedząc, jak zachowają się dystrybutorzy, kurierzy, czytelnicy. Przesyt treści w sieci, przesyt produkcji na platformach filmowych, zamknięte biblioteki i chęć czytania sprawiły, że wszyscy wydawcy, jedni mniej inni dużo, ale jednak sprzedaliśmy książki. Okroiliśmy plany wydawnicze, zrezygnowaliśmy z niektórych tytułów, dopracowaliśmy promocję, przyjrzeliśmy się potrzebom czytelniczym” – podsumowała Hanna Mirska-Grudzińska, redaktor naczelna i członkini zarządu Wydawnictwa Marginesy w wypowiedzi dla serwisu Lubimyczytać.pl.

„W naszej branży druku dziełowego – aż mi to głupio powiedzieć – mamy najlepsze wyniki!” – cieszy się Waldemar Lipka, prezes Grupy Kompap (rozmowa z nim na stronie 12). Szef trzech drukarni zwraca przy tym uwagę, że zmniejszyła się wielkość wykonywanych nakładów książek: „tak jak w ubiegłym roku standardem było 2,5 tys. egz., tak obecnie jest to zaledwie 1,5 tys.”.

W minionym roku nastąpiła widoczna zmiana w kanałach dystrybucji – na rzecz e-commerce, kosztem księgarń stacjonarnych. Ale przykład Książnicy Polskiej doskonale pokazuje, że dzięki nowoczesnemu podejściu i przy dobrym zarządzaniu można pomimo pandemii odnotować w tradycyjnym księgarstwie widoczne wzrosty przychodów ze sprzedaży książek w porównaniu do roku poprzedniego. „Firma jest bardzo bezpieczna pod względem biznesowym i płynności finansowej” – podkreślają Łukasz Okuniewski, prezes zarządu i Jerzy Okuniewski, wiceprezes zarządu Książnicy Polskiej (wywiad na stronie 4). Warto przyjrzeć się ich działaniom, bo ta sieć wyznacza w księgarstwie nowoczesne standardy.

Książka na telefon wsparciem dla lokalnych księgarń
Małe, książkowe biznesy nie miały łatwej sytuacji od kilku lat, ale teraz, w trakcie pandemii, zawisły nad nimi czarne chmury. Z dnia na dzień po ogłoszeniu wiosennego lockdownu stanęły przed ryzykiem utraty rentowności i widmem bankructwa. Resort kultury, który przecież powinien otoczyć szczególną opieką te aktywne centra kultury, nie rozczulał się specjalnie nad ich losem.

W tej trudnej sytuacji na pomoc lokalnym księgarniom stacjonarnym ruszyli przedstawiciele branży. Już w marcu, na samym początku pandemii, Jędrek Biegański z firmy dystrybucyjnej Azymut wpadł na pomysł akcji „Książka na telefon”, która dość szybko nabrała nieprawdopodobnego rozmachu i warta jest uwagi oraz wsparcia całej naszej branży. Ta spontaniczna inicjatywa pokazała, że w obliczu kryzysu można się porozumieć i wspólnie działać.

– To był impuls – wspomina Jędrek Biegański. – Wpadłem na ten pomysł w marcu. W Azymucie trwały przygotowania do Nocy Księgarń, planowany był ogólnopolski festiwal z mnóstwem wydarzeń i zdałem sobie sprawę, że wkrótce może nie być z kim go tworzyć. Wybuchła pandemia. Sytuacja w branży księgarskiej była bardzo niejasna, niepewna. W końcu na jesieni udało się wspólnymi siłami zorganizować Noc Księgarń w wersji online. Ale zanim do tego doszło, uznaliśmy, że w pierwszej kolejności trzeba zrobić coś, co w czasie lockdownu pozwoli czytelnikom pozostać w kontakcie z księgarniami stacjonarnymi. Że trzeba dać księgarniom przestrzeń w sieci do wspólnego działania w tej trudnej sytuacji. I to chyba jakoś się udało. W wyniku akcji „Książka na telefon”, mimo że wszyscy przenieśliśmy się w tym czasie do internetu, wzrosło zainteresowanie księgarniami stacjonarnymi. Nie ukrywam, bardzo mnie to cieszy.

Do udziału mogły się zgłaszać wszystkie niesieciowe księgarnie stacjonarne, niezależnie od współpracy handlowej z  dystrybutorem. Azymut wziął na barki uruchomienie strony internetowej Ksiazkanatelefon.pl, kampanię promocyjną w mediach społecznościowych i koordynację działań, a także budowanie sieci partnerstwa pomiędzy księgarzami a  wydawcami, autorami, blogerami i mediami.

Akcja polegała na tym, aby w czasie lockdownu zachęcić czytelników do zamawiania książek w lokalnych księgarniach bez wychodzenia z domu – wystarczyło zadzwonić, napisać e-maila lub wysłać wiadomość na Facebooku. A jeśli kogoś nie było stać na zakup książki, to mógł pomóc inicjatywie, udostępniając post w mediach społecznościowych, informując o  akcji swoich znajomych.

– Przede wszystkim chodziło o to, aby zwrócić uwagę czytelników na miejsca, które z dnia na dzień przestaliśmy mijać na ulicach, gdy zostaliśmy w domach. Po drugie – ważne było dotarcie do mediów z informacją o coraz trudniejszej sytuacji tej branży – dopowiada Jędrek Biegański.

Łącznie do akcji „Książka na telefon” włączyło się ponad 260 księgarń stacjonarnych z całej Polski. Są wśród nich księgarnie niezależne, niesieciowe lub regionalne mikrosieci i niewielkie sieci księgarń specjalistycznych.

– Tak naprawdę zgłosiło się więcej placówek, na stronie internetowej akcji pokazujemy te, które zdecydowały się w czasie pandemii na wysyłanie książek. W mediach społecznościowych zachęcamy do odwiedzania też innych lokalnych księgarń, które działają stacjonarnie – mówi Jędrek Biegański.

Wreszcie w mediach mówi się o księgarniach
Jak podkreśla, udało się wyjść z tą akcją poza branżę i dotrzeć nie tylko do stałych klientów księgarń. – Chcieliśmy pokazać, że mimo przeciwności i obostrzeń księgarnie nadal działają. Że to ważne miejsca dla życia literackiego w Polsce. Księgarz czy księgarka pomogą dobrać książkę, zaproponują też nowe, być może nieoczywiste lektury. Sam skorzystałem kilkukrotnie w ramach akcji z takich porad w różnych miejscach w Polsce. I to dzięki nim zainteresowałem się świetnymi powieściami graficznymi czy niszowymi, regionalnymi wydawnictwami.

Dużo pracy wymagało utrzymywanie kontaktu z mediami. I odzew był z dnia na dzień. Zainteresowanie mediów ogólnopolskich było niesamowite. Materiały o księgarniach pojawiały się m.in. w TVN24, w Polsat News, w lokalnych telewizjach, w  prasie ogólnopolskiej, w wielu rozgłośniach radiowych.

– Zainteresowanie zaskoczyło samych księgarzy, którzy nagle musieli udzielać wywiadów. Przecież żaden księgarz nie jest rzecznikiem prasowym – śmieje się Jędrek. – Musieli przywyknąć do zainteresowania ich małym biznesem księgarskim, który dla wielu osób ma znaczenie. A o tym, że ma, świadczą publikacje czytelników w mediach społecznościowych – posty, komentarze, udostępnienia. Bardzo często nasze wpisy wywoływały falę reakcji czytelników, udostępnienia miały wielotysięczne zasięgi.

Pojawiły się też różne oddolne inicjatywy, jak np. 52 Book Challenge. Organizatorzy znanego wyzwania chętnie dołączyli do akcji, co pomogło ją nagłośnić. Albo czytelniczki, które w ramach „Książki na telefon” podjęły wyzwanie, że będą robić zakupy w księgarniach oddalonych o co najmniej 100 km od ich miejsca zamieszkania. – Bardzo nas cieszyły reakcje czytelników, którzy chyba po raz pierwszy od dawna tak masowo chwalili się zakupami w lokalnej księgarni i zachęcali do tego swoich znajomych. Wrzucali zdjęcia na Facebooka i Instagrama, dziś są to już setki wpisów pod hasztagiem #ksiazkanatelefon. To czytelnikom i czytelniczkom należą się dziś podziękowania za wsparcie księgarń – komentuje Jędrek Biegański. Do akcji włączali się też samorządowcy, chętnie informowali o działaniach w lokalnych księgarniach.

Odruch solidarności
Jest jeszcze jeden pozytywny aspekt całej akcji, o którym wspomniał mi Jędrek. To sprawdzenie nowych możliwości i technologiczny przełom. Przekonanie się o tym, jaką siłę mają social media. Dla księgarń stacjonarnych, działających dotychczas przede wszystkim offline, była to okazja do aktywizacji w mediach społecznościowych.

Czy akcja będzie miała trwały efekt? – Z pewnością dodała branży trochę nadziei – odpowiada pomysłodawca inicjatywy. – Nadziei, że księgarnie, które mają stałych klientów, które budowały społeczności i organizowały dla nich wydarzenia, nie zostaną zapomniane w czasie pandemii.

Jędrek Biegański zaznacza, że akcja nie skończyła się wraz z 2020 rokiem, bo pandemia przecież cały czas trwa. Wciąż jest chaotyczna sytuacja na rynku, wiąże się ona m.in. z zawieszeniem działalności szkół, wielu firm, ale też restauracji. Jak mówi, na jesieni zamknięto restauracje i kawiarnie, a przecież duża część księgarń, szczególnie w ośrodkach turystycznych, działała jako księgarnio-kawiarnie. To m.in. wokół nich na jesieni skupiała się inicjatywa.

– Zrobiliśmy to razem – otrzymaliśmy dużo otuchy od czytelników, wydawców, autorów i autorek, widziałem też dużą solidarność samej branży księgarskiej, która, mimo że mogłaby ze sobą konkurować, bardzo sobie pomagała, np. organizując system wysyłkowy, podsyłając klientów. I ponieważ nic jeszcze nie wróciło do normalności, to i nasza inicjatywa będzie kontynuowana – mówi Jędrek Biegański.

A z początkiem tego roku pojawiła się znakomita wiadomość – portal Facebook oficjalnie dołączył do grona przyjaciół akcji #KsiążkaNaTelefon!

– Facebook przekazał środki na reklamę, które pozwolą nam przez dłuższy czas nagłaśniać inicjatywę w mediach społecznościowych – wyjaśnia Jędrek Biegański.

I dodaje: – Nasza akcja pokazała, że księgarnie stacjonarne – na co dzień niestety trochę zapomniane – są nadal ważne, wciąż mają znaczenie dla czytelników. Wielu z nich nie wyobraża sobie, że mogłyby tak po prostu zniknąć.

Autor: (et)