Doprawdy, trudno mi jest zrozumieć, dlaczego do tej pory, czyli od roku 2003 (impreza odbywa się dwa razy do roku – w maju i w październiku), szefowie największej sieci detalicznej tak uparcie odmawiali nam wstępu na swoje targi. Wszyscy ich uczestnicy, czyli w sumie cała branża, wiedzieli, co i jak się tam odbywa, a odpowiedź brzmiała jak mantra – nie, bo nie. Tym bardziej zastanawiające (a może właśnie wprost przeciwnie), że do firmy tej – jak widać – musiała przyjść osoba spoza środowiska, zarządzająca wcześniej w marketach ofertą non-food, czyli Beata Gesché-Zbrożek, która natychmiast podjęła decyzję o zaproszeniu Biblioteki Analiz na Mini Targi Książki Empik. Dziękujemy. Wyjaśnianie w tym miejscu, czym jest „empikowa” impreza byłoby zbędne – czyta nas zdecydowana większość spośród jej uczestników. Jednakowoż dość wspomnieć o dwóch – wartych świeżego komentarza – obserwacjach. Po pierwsze – targi te coraz bardziej zdają się przypominać spotkanie nie tylko profesjonalistów, ale i miłośników literatury, kultury lub książki jako takiej (niepotrzebne skreślić). Stąd pewnie obecność, a to Tomasza Raczka (na stoisku Firmy Księgarskiej), a to przechadzającego …