15 lat potrzebowali uczestnicy rynku książki, aby rozpocząć dyskusję na temat tego, czym jest szerokopasmowa kultura, czym jest system abonamentowy i jak powinien wyglądać. Właśnie 15 lat temu ukazał się esej Łukasza Gołębiewskiego „E-książka/Book” (wydany przez Bibliotekę Analiz), w którym autor wskazywał na zmianę w sposobie myślenia o kulturze – nie jako o produkcie, lecz jako o usłudze. Wówczas też pojawiła się teza, że współczesny model dystrybucji dóbr kultury zostanie wyparty przez nowy – oparty na opłatach abonamentowych. A kiedy czytnik e-książek dostępny będzie za złotówkę, do tego zostanie wprowadzona opłata abonamentowa, wówczas korzystanie z e-kultury stanie się zjawiskiem masowym – zdecydują cena i łatwość dostępu. Tak prorokował Łukasz Gołębiewski. Model abonamentowy pozwala sprzedawać znacznie więcej niż użytkownik rzeczywiście potrzebuje. Jak to w systemach abonamentowych bywa, jedni korzystają dużo, inni niewiele. Dodatkowo w przeciwieństwie do tradycyjnego modelu dystrybucji książek wydawca szybciej otrzymuje zapłatę za fakturę. W porównaniu z obrotem książki papierowej mowa o miesiącu, a nie o wielu miesiącach. Do tego pakiety mogą być różne – od limitowanych liczbą pobrań po limitowane liczbą słuchanych minut. Albo bez limitu. Tak to wówczas argumentowano. I mniej więcej wtedy, gdy „E-książka/ Book” schodziła z maszyn drukarskich, do życia powołana została spółka Legimi, która swój biznes oparła na modelu abonamentowym. W tym samym 2009 roku rozpoczął działalność amerykański Oyster czy również amerykański projekt Scribd, wcześniej było niemieckie Skoobe czy hiszpańskie 24Symbols. „Może nie jesteśmy pierwsi, ale na pewno należymy do pionierów. Pomysł rozliczeń abonamentowych opartych na książkach czytanych, a nie pobieranych, jest całkowicie nasz i pod tym względem byliśmy pierwsi na świecie” – wspominał Mikołaj Małaczyński, prezes Legimi 1. Usługa Legimi najpierw była dostępna tylko dla użytkowników iPada, potem iPhone‘a, następnie urządzeń z systemem Android i Windows. Najważniejsze było zdobywanie kontentu. Na początku oferowano ok. 2000 tytułów. Większość sprzedaży realizowano przez dystrybutorów, przede wszystkim byli to: Olesiejuk, Virtualo i Nexto. „Do obliczeń zaangażowaliśmy pięcioosobowy zespół z Politechniki Poznańskiej, który analizuje dla nas dane zakupowe i profil czytelniczy. To jest nasz wielki dorobek, dysponujemy danymi opartymi na statystyce, jakich nie ma żaden inny podmiot na rynku, potrafimy mierzyć, jak ludzie czytają” – mówił Mikołaj Małaczyński 2. Liczba abonentów rosła wraz z rozwojem technologicznym. Podjęto współpracę z operatorami telefonii komórkowych. Wciąż też pracowano nad poszerzaniem oferty. Wiele kontrowersji wśród wydawców wywołała usługa „Czytaj bez limitu” polegająca na nielimitowanym pobieraniu e-booków w ramach niewielkiej, comiesięcznej opłaty. Zdaniem Mikołaja Małaczyńskiego wynikało to z niezrozumienia modelu działania i rozliczeń, zaproponowanego przez firmę: „Legimi, przygotowując nową ofertę, dołożyło wszelkich starań, aby usługa była zgodna z obowiązującą na rynku infrastrukturą prawną, a rozliczenia czytelne i przede wszystkim korzystne dla wydawców” 3. Ze względu na zgłaszane wątpliwości Legimi postanowiło wstrzymać usługę do czasu wyjaśnienia wszelkich obaw ich partnerów wydawniczych. Po kilku tygodniach oferta, choć okrojona, znów była dostępna. „Myślę, że nasze propozycje skierowane do wydawców, które były odbierane z początku jako kontrowersyjne i niezrozumiałe, udało się z biegiem czasu dopracować, obronić systematycznym działaniemi i – co najważniejsze – rosnącymi przychodami”4 – stwierdził po dekadzie funkcjonowania Legimi na rynku Mikołaj Małaczyński. Z czasem Legimi było dostępne na czytnikach Kindle`a, pojawiły się też audiobooki, a potem synchrobooki. Katalog poszerzony został też o formaty papierowe. Legimi jest niewątpliwie współanimatorem dystrybucji książki cyfrowej. Stało się platformą pierwszego wyboru dla tych, którzy szukają „cyfrowej biblioteki”. Ale co jest biblioteką? A gdy w nowej edycji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa na lata 2021–2025 bardzo akcentowano, że oprócz dofinansowania zakupu przez biblioteki egzemplarzy papierowych, będzie też możliwość zakupu „usługi zdalnego dostępu do książek w formatach e-booków i/lub audiobooków i/lub synchrobooków”, najbardziej skorzystało na tym Legimi. Czy firma zabiegała o rozszerzenie programu o wersje elektroniczne? „Legimi wykonało ogromną pracę na rzecz uświadomienia i przetarcia szlaków – przyznał Mikołaj Małaczyński. To jest praca, która – nie boję się tego stwierdzić – pozostanie i ukształtuje ten rynek na lata. Jako jedni z pierwszych uświadamialiśmy branżę w funkcjonowaniu orzeczeń TSUE w zakresie modelu One Copy One Access, które funkcjonuje już w całej Europie. W Polsce natomiast nie było wcześniej praktykowane. Jako pierwsi wdrożyliśmy model, w ramach którego biblioteki nie muszą kupować pojedynczych egzemplarzy książek deklaratywnie, a kupują dostępy, które sprawiają, że to czytelnik alokuje budżet biblioteki na konkretne tytuły, a nie biblioteka pod czytelnika. (…) Wdrożyliśmy jako pierwsi model rozliczenia na strony, co sprawia, że biblioteka może ograniczyć swoje wydatki, a zawsze jest potrzeba kontroli budżetowej. Ale to czytelnik ma pełną władzę wydatkowania tych stron z budżetu biblioteki poprzez swoją aktywność czytelniczą”5. Mikołaj Małaczyński podkreślał również, że model ten generuje wyższe przychody dla wszystkich dostawców treści elektronicznych do bibliotek. „Wydawcy otrzymują z tak zaprojektowanych systemów bibliotecznych po wielokroć wyższe świadczenia pieniężne niż w przypadku sprzedaży książki drukowanej do bibliotek – w przeliczeniu na jedno wypożyczanie, bo tak należy to rozliczać. Jedno wypożyczenie to kwota na rzecz jednego wydawcy. I w przypadku książki drukowanej jedno wypożyczenie generuje kilkadziesiąt groszy, od 30 do 70, zależy od poziomu »zaczytania« egzemplarzy w bibliotekach. W przypadku wypożyczeń elektronicznych te wynagrodzenia sięgają kilku-, kilkunastu złotych za jedno wypożyczenie, więc to są naprawdę zupełnie innej rangi pieniądze”. Jak tłumaczył wówczas szef Legimi, wydawca otrzymuje „niemałe tantiemy od wypożyczonych i przeczytanych książek. I to są niewspółmiernie większe pieniądze niż takie, które otrzymałby z wypożyczeń bibliotecznych realizowanych w papierze. Nie mówimy tutaj o dwukrotności, ale o dziesięciokrotności, jeżeli nie więcej”. Legimi pobiera 30 proc. prowizji, a „wydawca otrzyma 70 proc. ceny okładkowej, niezależnie od modelu rozliczeń”. Oczywiście w obszarze wypożyczeń bibliotecznych działania podjęły też inne czołowe platformy – z Empik Go czy Ibuk Libra na czele. W 2023 roku na zakup i zdalny dostęp do nowości wydawniczych w ramach dofinansowania NPRCz 2.0 przeznaczono kwotę 28,8 mln zł. Dofinansowanie otrzymało 2040 bibliotek. W ramach usługi zdalnego dostępu do książek ofertę czytelniczą wzbogacono o 157 tys. kodów miesięcznych, 722 tys. kodów innych niż miesięczne. W sprawozdaniu nie znajdziemy więcej szczegółów na temat dostawców. Natomiast jak wynika z badania firmy Sukurs przeprowadzonego wśród bibliotekarzy, jako dostawca e- -treści zdecydowanie prym wiedzie Legimi (85,6 proc. wskazań). Drugie miejsce zajmuje Ibuk Libra (20,6 proc.), a trzecie – Empik Go (18,4 proc.). Daleko w tyle są Audioteka (3 proc.), Ebookpoint (1,4 proc.) oraz Woblink (0,4 proc.). W 2021 roku także Empik Go, działający już wtedy od ponad trzech lat na rynku platform streamingowych z e-bookami i audiobookami, zdecydował się wejść w segment biblioteczny. – Nie ukrywamy, że wejście na rynek biblioteczny – w zasadzie zmonopolizowany przez Legimi, z rażąco niskimi cenami kodów bibliotecznych – było dla nas dużym wyzwaniem. W naszej opinii oferowanie miesięcznych nielimitowanych dostępów do pełnego katalogu wydawców w cenie kilkunastu złotych (przy średniej konsumpcji 6 książek na użytkownika), jest strategią niemożliwą do utrzymania w dłuższej perspektywie, z uwzględnieniem godziwego wynagrodzenia wszystkich uczestników rynku, tj. autorów, wydawców i platformy. Sposobem na osiągnięcie progu rentowności w kanale bibliotecznym było dla nas wprowadzenie abonamentu limitowanego (na 2, 4 lub 8 tytułów w miesiącu) przy zachowaniu pełnego katalogu tytułów – mówi Agnieszka Adaszewska, dyrektor ds. handlowych i wydawniczych Virtualo. – Niestety z uwagi na wyższą cenę w stosunku do nielimitowanej oferty Legimi, propozycja Empik Go traktowana była głównie jako uzupełnienie oferty bibliotecznej Legimi, które tym samym pozyskiwało znacząco powyżej 90 proc. środków, którymi dysponowały biblioteki z dotacji państwowych – dodaje. Biblioteki, kierując się rachunkiem ekonomicznym, wybierały tańszą ofertę konkurencji. Empik Go nie składał jednak broni i prowadził kolejne działania. – W lipcu 2024 roku ponownie zrewidowaliśmy naszą ofertę. Dzięki niewielkim zmianom w katalogu i negocjacjom z wydawcami, mogliśmy znieść limit tytułów i obniżyć cenę zakupu kodu. Oferowany przez nas katalogi obejmuje ponad 195 tys. tytułów, w tym dostępne tylko u nas kultowe superprodukcje (m.in. „Mierzeja”, „Projekt Riese”), szeroki katalog Grupy Wydawniczej Foksal, jak również serię „Harry Potter” czy cieszące się dużym zainteresowaniem oryginalne podcasty Empik Go. W ofercie bibliotecznej Empik Go nie pojawiają się tytuły niektórych wydawców, takich jak np. PDW, wydawnictwo Albatros czy wydawnictwo Znak, jednak była to świadoma decyzja warunkująca start oferty nielimitowanej – przyznaje Agnieszka Adaszewska. Jak zapewnia, zasady rozliczeń z wydawcami w kanale bibliotecznym były zawsze jasno określane i rzetelnie realizowane przez Empik Go. Dodaje też, że modele rozliczeń bibliotecznych nie były nigdy stosowane w abonamentach komercyjnych czy w przypadku sprzedaży B2B. – Rozwijając ofertę abonamentową dla bibliotek kierowaliśmy się ideą zwiększania dostępności książek cyfrowych, w szczególności dla osób, które mają utrudniony kontakt z tą formą kultury i rozrywki. Podkreślamy raz jeszcze, że w segmencie benefitów pracowniczych Empik Go nigdy nie stosował rozliczeń bibliotecznych. Z naszej perspektywy wykorzystywanie przez Legimi niewiedzy wydawców w zakresie stosowanej przez nich definicji bibliotek, a co za tym idzie rozliczania benefitów pracowniczych w oparciu o model biblioteczny, to jawne nadużycie i metoda niemająca nic wspólnego z działaniami fair play, które powinny obowiązywać wszystkich graczy na rynku dystrybucji cyfrowej. W konsekwencji wykorzystywania przez Legimi nieuprawnionego modelu rozliczeń do sprzedaży benefitów pracowniczych, a tym samym oferowania niskiej ceny za kod w tym kanale, dostęp do tego segmentu rynku został w zasadzie zamknięty dla pozostałych graczy. Transparentność buduje zaufanie Dominujący charakter na rynku książki cyfrowej ma nadal sprzedaż transakcyjna – à la carte. Mimo kilkuletnich starań na rzecz rozwoju abonamentowego systemu sprzedaży, wciąż jego największym problemem pozostaje brak jednolitego modelu rozliczeń w umowach z wydawcami. Różnica pomiędzy subskrypcją a modelem à la carte polega na tym, że użytkownik zamiast pliku na własność otrzymuje czasowy dostęp publikacji w stałej cenie abonamentowej (flat fee). Wprawdzie wydawca ma wyższy przychód ze sprzedanego jednego pliku w modelu à la carte (liczony od ceny detalicznej), to jednak w modelu subskrypcyjnym wydawcy i autorzy mogą zarobić więcej. Ten sam tytuł jest bowiem więcej razy czytany przez czytelników. Jak wskazywali moi rozmówcy (przedstawiciele wydawnictw), platformy takie jak Publio.pl, Woblink, Virtualo czy Nexto.pl oferują jednak jasne zasady, czytelne raporty i szybkie rozliczenia. Platformom streamingowym obrywa się, że mają niejasne zasady rozliczeń. Wydawcy wyrażają obawy, że nie mają wglądu w dokładne zasady działania algorytmów stosowanych przez platformy oraz że brakuje jasności co do faktycznej liczby przeczytanych książek (powyżej 10 proc. ich treści). W efekcie pojawiają się nieporozumienia dotyczące rozliczeń. Konflikt między wydawcami a Legimi opiera się na kilku kluczowych kwestiach związanych z modelem biznesowym, z brakiem jasnego przekazu, jak on działa. Legimi obecnie rozlicza subskrypcję z wydawcami w kilku modelach – przy czym najliczniejszą grupę stanowią wydawcy w modelu proporcjonalnym. Wydawcy współpracujący w oparciu o inne modele rozliczeń uważają, że rozliczanie w modelu proporcjonalnym jest dla nich znacznie mniej opłacalne, szczególnie w przypadku miej popularnych autorów. Przychód zależy od liczby czytelników, którzy przeczytali lub odsłuchali daną e- -książkę, co oznacza, że część książek, zwłaszcza tych trudniejszych czy bardziej wymagających, może być finansowo mniej atrakcyjna. Wydawcy obawiają się także o stabilność wynagrodzeń autorów, gdyż uważają, że w modelu subskrypcyjnym nie ma gwarancji, że książka „zarobi” tyle samo, co w tradycyjnym modelu. Podział środków jest ściśle uzależniony od popularności utworu. Jak wyjaśnia Teresa Włochyńska, Head of Business Development & International Content Legimi, jej firma od trzech lat stosuje z większością współpracujących wydawnictw model proporcjonalny, który jest powszechnym modelem w subskrypcji na całym świecie. Ponieważ w subskrypcji czytelnik wypożycza każdą e-książkę w ramach wniesionej opłaty subskrypcyjnej (flat fee), a nie opłaty w cenie detalicznej, to trudno, aby platforma subskrypcyjna rozliczała się z wydawcą od ceny detalicznej za przeczytaną e-książkę. Stosowanie rozliczeń w oparciu o cenę detaliczną właściwe jest dla sprzedaży à la carte i książki drukowanej. – Dlatego model proporcjonalny oparty o …