Mimo że jedną z niewielu pozytywnych stron stanu zagrożenia epidemicznego i zamknięcia w domach jest więcej czasu na czytanie, nie wpłynęło to na wzrost sprzedaży książek. Wręcz przeciwnie – wydawcy narzekają na gwałtowny spadek sprzedaży i brak możliwości promocji. Autorom odpadły spotkania z czytelnikami. Zabrano targi branżowe. Firmy działające w obszarze wydawniczo-księgarskim oceniają ten czas jako bolesny. Najmniej dotkliwym okazał się dla agencji literackich. Agenci przeżywają ten czas trochę inaczej i wygląda na to, że są ogniwem dobrze przygotowanym na wstrząsy rynku książki. Po pierwszym szoku związanym z decyzjami zamrażającymi poszczególne działy rynku, pracownicy agencji Booklab szybko doszli do równowagi. – Na początku obawialiśmy się katastrofalnych skutków dla kultury, a szczególnie o ludzi w niej pracujących – podkreśla Aleksandra Łapińska, szefowa Agencji Booklab. Agencja nie zawiesiła działalności nawet na jeden dzień. – Mimo że pracowaliśmy zdalnie, każdego dnia ktoś do biura wpadał, aby załatwić bieżące sprawy – dodaje. – Początkowo wszyscy skupiali się na rozmyślaniach o przyszłości, potem rzuciliśmy się w wir papierkowych prac zaległych. Okazało się, że porządkowanie zaległości jest najlepszą metodą na przetrwanie chwilowego zastoju na rynku – zauważa Renata Paczewska, dyrektor operacyjny Booklab. Podobnego zdania jest szefowa agencji Autograf, obsługująca głównie polskich autorów. – Decyzję o zamknięciu rynku przyjęłam ze zrozumieniem – mówi Gabriela Niedzielska. – Takie były wymogi sanitarne, a jako że biuro agencji autorskiej Autograf mieści się obok mojego mieszkania, więc jeśli chodzi o organizację pracy, wielkich zmian nie było. Nastrój… cóż, trudno o dobry, gdy każdy dzwoniący telefon oznaczał anulowanie zaproszenia. Ale starałam się wykorzystać czas wolny. Porządkowałam archiwa agencji, księgozbiór, statystyki, pamiątki. To ważne – po 13 latach pracy dla autorów tak często istotnych dla polskiej kultury, zgromadziłam informacje, które ułatwią kiedyś naukową pracę niejednemu doktorantowi. Podobnie zareagowała Maria Strarz-Kańska, prezes Agencji Graal: – Decyzję o zamrożeniu rynku przyjęliśmy ze spokojem. Przecież i tak nie mieliśmy na nią najmniejszego wpływu. Dyrektor Zarządzający Andrew Nurnberg Associates Warsaw, Marcin Biegaj, dodaje: – Praca zdalna to stały i normalny element naszej aktywności, a e-mail jest codziennym i zwykłym narzędziem, którym posługujemy się od dawna, więc nie musieliśmy wprowadzać żadnych zmian w naszej pracy. Agenci literaccy to ludzie, którzy pracują w ciszy i skupieniu, więc praca zdalna, która przeniosła ich do ich własnych domów, niekoniecznie okazała się dla nich idealna. – Praca we własnym domu to dzielenie obowiązków zawodowych z domowymi. To ma swoje minusy i na dłuższą metę może być uciążliwe. My jednak potraktowaliśmy to jako wyzwanie i bardzo szybko się na taką pracę przestawiliśmy – uśmiecha się Marcin Biegaj. Maria Strarz-Kańska uściśla: – Od połowy marca do połowy maja wszyscy pracowaliśmy zdalnie. Teraz już przychodzimy do biura. Mamy przestronne biuro, więc udaje nam się zachować wszystkie zasady bezpieczeństwa, nosimy maseczki, dezynfekujemy ręce. Do biura wrócili też pracownicy agencji Booklab, bo, jak zapewnia szefowa, „bycie dla nich razem jest twórcze i mobilizujące”. Agencjom udało się zachować wszystkich pracowników, nikt nie dostał wymówienia. –Odkryliśmy możliwość spotkań w Zoomie i na WhatsAppie – i to praktykowaliśmy nie tylko aby nie zapomnieć jak wyglądamy, ale aby ze sobą rozmawiać i wymieniać się pomysłami – mówi Aleksandra Łapińska z Booklabu. Agencje zgodnie zauważają, że pierwszym problemem, który pojawił się w związku z ograniczeniami …