Sobota, 29 kwietnia 2023
Łukasz Maciejewski ma głębokie przekonanie, że jego czytelnicze zainteresowania mają swoje korzenie w domu rodzinnym. Swoją opowieść o księgozbiorze zaczyna od zdania, które słuchaczkę bibliotekowych wyzwań cieszy wyjątkowo: – U nas książki były zawsze. Tarnów We wspomnieniach Maciejewskiego miasto nabiera magicznych barw. Tworzyli jedno środowisko: dwa lata starszy kolega z technikum chemicznego Wilhelm Sasnal, Jacek Dukaj, reżyser Marcin Wrona, z ławki licealnej Monika Strzępka. Uczestnictwo w festiwalu Tarnowska Nagroda Filmowa. Wspaniała nauczycielka języka polskiego z I Liceum Ogólnokształcącego – Krystyna Latałowa. Rodzice, inteligenci z wyboru, mama – ekonomistka z nauczycielskim zacięciem, nieżyjący już tata – inżynier o szerokich horyzontach kulturalnych. Wieloletnia prenumerata „Tygodnika Powszechnego”. Który z tych czynników był decydujący i skierował Łukasza Maciejewskiego na czytelniczą drogę? – nie wiadomo. – Dziesiątki razy oglądałem radzieckie wydanie albumu o Ermitażu, doskonale zapamiętałem zdjęcia poszczególnych sal i obrazów, jak i układ półek w rodzinnym mieszkaniu, na których książki były ułożone kolorami: różowe wydania wszystkich tomów Szekspira, ciemne – dzieł Lwa Tołstoja, Stefana Żeromskiego, oddzielnie encyklopedie, książki popularne dla mnie i siostry. Ukochane tytuły Musierowicz wypożyczałem z biblioteki. Ludomiła Maciejewska, babcia Łukasza, skończyła studia przed wojną, jej marzeniem była praca w bibliotece, a ponieważ nie udało się jej spełnić marzenia, zmieniła swój dom w bibliotekę. Drogich sercu autorów znała na pamięć, a przynajmniej większość książek Kraszewskiego, Rodziewiczówny. Z przyjaciółmi z Francji korespondowała w języku francuskim, także o wrażeniach z lektur Wiktora Hugo czy Marcela Prousta. Księgozbiór rozpierzchł się w chaosie dziejów. Rodzice Łukasza zdobywali książki, jak każde inteligenckie małżeństwo, stojąc w kilometrowych ogonkach przed księgarniami. Ściany mieszkania w Tarnowie zastawione książkami od góry do dołu – to część wspomnień Łukasza z dzieciństwa. Nadal się tam znajdują, tylko ich nadmiar wylądował w piwnicy. Łukasz przez lata był przekonany, że tata przeczytał wszystkie książki świata, bo w swojej pamięci widział go zawsze czytającego. Niezależnie od tematu, z równym entuzjazmem pochłaniał „W poszukiwaniu straconego czasu”, książki o fizyce jądrowej czy o kosmologii. – Tuż przed śmiercią kończył „Tę prawdziwą” Sándora Máraiego, prosił mnie o „Tęgie głowy. 58 sylwetek humanistów” Michała Głowińskiego. Czytał cały czas. Jego wzór działał inspirująco. Łukasz nauczył się składać literki, obserwując, jak rodzice ćwiczyli czytanie z dwa lata starszą siostrą. Szybko znalazł azyl w szkolnej bibliotece – i już w drugiej klasie szkoły podstawowej dostał nagrodę: biografię Ignacego Krasickiego, dla ucznia, który przeczytał najwięcej książek w ciągu roku szkolnego. – Bardzo przeżywałem smutne opowiadanie Wiktora Hugo „Kozeta”. Całych „Nędzników” przeczytałem później. Towarzyszyło mi przekonanie, że to właśnie chcę w życiu robić, dlatego uczestniczyłem we wszelkiego rodzaju aktywnościach humanistycznych – olimpiadach, konkursach recytatorskich. Do dziś pamiętam piątkę z trzema wykrzyknikami za wypracowanie o filmie „Amadeusz” Miloša Formana. Filmy szybko znalazły się w czołówce moich zainteresowań. Po obejrzeniu obrazu Magdaleny Łazarkiewicz „Przez dotyk”, poruszony jego wymową, napisał, jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej, list do reżyserki i ku swojemu zdziwieniu otrzymał od niej odpowiedź. – Regularnie już pisałem do licealnej gazety „WG”, zaś kiedy w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy o Filmie zająłem z kolegą trzecie miejsce w Polsce i wygrałem konkurs na najlepszą recenzję – dostałem propozycję pisania do miesięcznika „Kino”. Pierwsze relacje z Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Polskich pisał jako osiemnastolatek. A jeszcze wcześniej, bo jako szesnastolatek, regularnie współpracował z Radiem Maks w Tarnowie, dla którego realizował filmowe audycje „Kinomaks”. Kupował książki filmowe, a było ich na rynku niewiele, część autorstwa Jerzego Płażewskiego. Jego sztandarowym dziełem była „Historia filmu”, od lat wznawiana i wydawana pod nieco zmienionym tytułem, bo każde wznowienie obejmuje kolejny okres w historii kina (ostatnie wydanie uwzględniało 2005 rok). Te lektury stanowiły główne źródło wiedzy dla młodego krytyka. – Pan Płażewski nie miał lekkiego pióra, ale miał ogrom wiedzy. Łukasz Maciejewski przyznaje, że mimo iż miłość do kina krystalizowała się jako ta dominująca, nigdy nie przestał czytać i nie osłabł w swoim entuzjazmie do literatury klasycznej. – Mogę stwierdzić, że pomimo mojej filmowej i teatralnej pasji czytałem nie tylko książki branżowe. Bezinteresownie sięgałem po tytuły, które pozornie nie były mi do niczego potrzebne. Dzisiaj nie potrafi wskazać inspiracji swoich lektur, zastanawia się, skąd u młodego człowieka tyle uwielbienia do André Gide’a. „Lochy Watykanu”, „Fałszerzy”, „Dzienniki 1939-1950” uważa za lektury formacyjne. – Lektura „Prometeusza źle skowanego” Gide’a rzeczywiście może zastanawiać, ta groteskowo-satyryczna przypowieść rozgrywa się w Paryżu. Tłem akcji jest przeważnie paryska kawiarnia, w której zjawia się Prometeusz z orłem. W trakcie szeregu zdarzeń akcja dochodzi do punktu kulminacyjnego: Prometeusz zabija orła i odzyskuje wolność absolutną. Powrót do Gide’a po latach nie był już tak entuzjastyczny, stwierdziłem, że większość jego pisarstwa zestarzała się. W klasie maturalnej przeczytał wszystkie tomy „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta i całego Dostojewskiego. Narzucił sobie reżim, codziennie czytał trzydzieści stron. Podkreśla, że żaden z tych tytułów nie był lekturą szkolną. Kult Prousta trwa u Maciejewskiego do dziś. Ma większość wydań jego książek. Zachował też własne pamiętniki, w których zapisywał cytaty z Prousta. Uważa go za jednego z dwóch autorów, którzy zmienili jego postrzeganie świata, rozszerzyli je i pogłębili. – To autor, pod wpływem którego dokonała się we mnie przemiana, dojrzałem. Bez niego, bez iluminacji, którą dała mi lektura, nie byłbym tym, kim jestem. Po lekturze „W poszukiwaniu straconego czasu” nie mógł trafić na autora godnego kontynuacji. Proust tak zawładnął jego głową, że przez dłuższy czas nie był w stanie czytać żadnej innej książki. Poza klasykami zaczytywał się też w poezji, z nostalgią wspomina wiersze Haliny Poświatowskiej. Pamięta, że pod wpływem opinii kolegów czytał książki Brunona Schulza. Rozmowy z rówieśnikami, ale i obejrzane spektakle, na które jeździli do Krakowa, sprawiły, że jego wyobraźnią zawładnął Gombrowicz. – Spektakl z Jerzym …
Wyświetlono 25% materiału - 833 słów. Całość materiału zawiera 3333 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się