Wtorek, 31 stycznia 2023
Beata Stasińska jest osobą rozpoznawalną w środowisku polskiej książki. Jej wieloletnia praca na rzecz budowania marki W.A.B., lansowania polskich autorów, promowania czytelnictwa uczyniła z niej postać wyrazistą i medialnie głośną. Stała się instytucją kultury samą w sobie. Kulturowy gen awansu społecznego Tak mówi o źródłach swojego zainteresowania książkami. Ojciec jako jedyny z rodzeństwa ukończył studia, jego matka wypożyczała książki z wiejskiej biblioteki. – Babcia czytała Sienkiewicza na zmianę z Kraszewskim. W naszym domu książek nie było dużo, ale jako dziecko byłam zapisana do trzech wypożyczalni. Z czasem kupowałam książki, bywało, że z pieniędzy przeznaczonych na szkolne obiady. Z lektur dziecięcych szybko wyrosła, w pamięci została bajka Jana Brzechwy „Opowiedział dzięcioł sowie”, którą znała na pamięć. Podobnie było z powieściami dla młodzieży. Szybko sięgnęła po bardziej ambitne, dla dorosłych. – Tata, zakochany w języku hiszpańskim, którego zaczął się uczyć, zbierał literaturę iberyjską i iberoamerykańską. Rodzice do Warszawy zawędrowali w latach pięćdziesiątych. Za chlebem. Mama z południowego Mazowsza, a ojciec z zachodniego Podlasia. – Niedawno odnalazło się w bibliotece moich rodziców pierwsze wydanie legendarnej książki Françoise Sagan „Witaj, smutku” i pierwsze powojenne wydanie „Marty” Elizy Orzeszkowej. Podczytywałam je, będąc jeszcze w szkole. Nie jest typem czytelnika, który zachowuje w pamięci fabułę książek. – Zapamiętuję wrażenia i sceny. Zaczęło się od Saganki, a skończyło na Simone de Beauvoir. Od „Pamiętnika statecznej panienki” po „Mandarynów”. Niewiele z tego mogłam zrozumieć, ale zostało wrażenie i głód innego świata, do którego gorąco zatęskniłam. Kulturowy gen awansu społecznego był siłą sprawczą, u ojca przejawiał się w nauce języków obcych, czytaniu prasy i książek oraz w tłumaczeniach. Jeszcze w czasie wojny, w skrajnie trudnych warunkach, nauczył się dwóch języków obcych. Do systemu politycznego, w którym przyszło mu żyć, miał stosunek krytyczno-lękliwy, ale znalazł swoją niszę niezależności. Tłumaczył teksty kryminologiczne z trzech języków. Córki uczyły się dobrze, przewodników duchowych szukały już poza domem. Krąg Beaty to znacznie starsi koledzy i koleżanki, którzy podsuwali jej książki, zabierali na Spotkania Teatralne czy do Dyskusyjnego Klubu Filmowego w Pałacu Młodzieży. Przysłuchiwała się ich niekończącym się dyskusjom o wyborach pomiędzy Tołstojem a Dostojewskim, czy Witkacym a Gombrowiczem. – Prowadziłam podwójne życie, ale byłam dobrą uczennicą. Startowałam w olimpiadach i dzięki nim dostałam się na studia. Polonistki, i to zarówno w szkole podstawowej, jak i w liceum, chętnie sugerowały mi lektury, bywało, że z literatury emigracyjnej. Książki zakazane jak „Mój wiek” Aleksandra Wata czy choćby niewydawany latami Gombrowicz inaczej wówczas smakowały. Beata Stasińska, opisując tamte lata, podkreśla, że wydawcy z większą starannością wydawali książki, szukali wartościowej literatury, zmagali się z cenzurą, ale wymóg zysku nie był tak znaczący jak dziś. Dojście do finału olimpiady polonistycznej dało Beacie Stasińskiej miejsce na polonistyce. – Zostałam studentką polonistyki trochę z lenistwa, chciałam pójść na teatrologię, która świeżo otworzyła się na Miodowej, ale wybrałam dłuższe wakacje. Na polonistyce szybko okazało się, że lenić się nie można; jak policzyliśmy z moim przyjacielem, aby przerobić całą listę obowiązkowych lektur, należałoby czytać ponad 700 stron dziennie. Niewykonalne. I w dodatku zaczęła się Solidarność, samorządy na uczelni i spotkania w Warszawskim Kole Polonistów. Byłam w miarę pilną studentką, dużo czytałam, ale bardzo selektywnie. Nie wiem, jak znajdowałam czas, by czytać dla przyjemności, chodzić do kina i teatru, jeździć na wystawy, na przykład na „Polaków portret własny” do Krakowa. Zaczęłam studia w 1979 roku i już po roku porwał nas wir Polski posierpniowej. Wolność i demokracja stały się ważniejsze od książek. Przerwał to stan wojenny. Dla mnie wielkim formatującym przeżyciem było prywatne seminarium u prof. Ryszarda Przybylskiego, na którym znalazłam się z grupą wybranych studentów. Fascynacja tym humanistą z innej orbity zaczęła się od lektury książki „Dostojewski i »przeklęte problemy«”. Skończył się dramatycznie polski karnawał wolności, a my, wybrańcy, przez dwa lata dyskutowaliśmy rozdział po rozdziale jeszcze niewydaną jego książkę „Klasycyzm albo prawdziwy koniec Królestwa Polskiego”, patrząc na obrazy Jerzego Nowosielskiego, zdjęcia Nadieżdy i Osipa Mandelsztamów wiszące w mieszkaniu profesora, słuchając opowieści o latach młodości w powojennej Polsce. Akurat wtedy profesor wydał we Francji esej o poezji Mandelsztama pt. „Wdzięczny gość Boga”. Tuż przed stanem wojennym, jeszcze jako studentka, Beata Stasińska rozpoczęła pracę w miesięczniku „Meritum”, założonym wraz z grupą publicystów, pisarzy i akademików przez prof. Andrzeja Mencwela. Ukazały się tylko dwa numery i pismo dekretem Jaruzelskiego zostało zamknięte. Drugi numer wypełniły duże fragmenty powieści Igora Newerlego „Zostało z uczty bogów”. 13 grudnia 1981 roku był dla Stasińskiej, jak i wielu innych, datą graniczną. Wyprowadziła się z domu i musiała sama się utrzymać. Z pomocą przyszedł jej promotor, Andrzej Mencwel, który dowiedział się, że Igor Newerly pisze nową powieść i potrzebuje asystentki. – U Newerlego pracowałam dwa i pół roku. Przekopywałam archiwa i biblioteki, czytając źródła o Syberii i zesłańcach, szukałam odpowiedzi na zadane tematy u ekspertów – od językoznawców po historyków spółdzielczości. I co dwa tygodnie przychodziłam z notatkami, których ślady znajdowałam później w przepisywanych przeze mnie na czysto kartkach powieści „Wzgórze Błękitnego Snu”. Gdy powieść się ukazała i moja misja się zakończyła, nadal jeszcze odwiedzałam pana Igora. Myślał o wspomnieniowej książce o obozach koncentracyjnych, która miała pokazać inny ich obraz niż ten, który znamy z opowiadań Tadeusza Borowskiego. Newerly miał bardzo ciekawe życie. Z dzieciństwem w Białowieży, doświadczeniem wojny i rewolucji w Rosji, z której uciekał przed wyrokiem. Znał Janusza Korczaka i dużo o nim opowiadał. Dyskutowaliśmy o tym, co się dzieje w kraju, o książkach, polityce i Kościele, do których miał duży dystans. Przestrzegał przed, jak to mówił, „czarnym i czerwonym” i obawiał się, że trafię do więzienia. Namawiałam go wówczas, aby wydał „Zostało z uczty bogów” w podziemnym wydawnictwie bez cięć cenzury i w paryskiej „Kulturze”, u Giedroycia. Przyszłam do niego z Janem Walcem z Niezależnej Oficyny Wydawniczej, gdzie w końcu książka się ukazała. Do dziś jest często wznawiana. Wówczas, jeszcze jako Beata Pogorzelska, zaangażowała się w podziemny ruch wydawniczy, pracowała w piśmie „Wola”. Polonistykę zakończyła pracą magisterską o „Pamiętnikach 1870-1914” Stanisława Stempowskiego. Pamiętniki te ukazały się dzięki Marii Dąbrowskiej w 1953 roku w Ossolineum, ale bez notatek …
Wyświetlono 25% materiału - 873 słów. Całość materiału zawiera 3494 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się