Oficjalna informacja na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego głosi, że piastuje stanowisko doradcy ministra kultury Hanny Wróblewskiej. Sama opisuje się feminatywami – polityczka, działaczka społeczna, dziennikarka, radna Warszawy. W internecie pod hasłem „Agata Diduszko-Zyglewska” można znaleźć tyle samo hejtu, co entuzjastycznych opinii. Mały mól Szkolna biblioteka podstawówki numer 34 na Powiślu była jej ulubionym miejscem spędzania czasu. Od pierwszej klasy wygrywała rankingi na najaktywniejszą uczennicę wypożyczającą książki czy na największą ilość wypożyczonych pozycji. – Byłam mistrzynią wypożyczeń, ale nie z powodu sportowego podejścia do tematu, tylko liczby pochłanianych tytułów. Na ulicy Smulikowskiego (kiedyś Spasowskiego) była księgarnia wydawnictwa Nasza Księgarnia i tam kupowałam „spod lady” dziecięce hity, jak „Dzieci z Bullerbyn” czy „Muminki”. Zaznajomione księgarki trzymały dla mnie nowości. Czułam się wyróżniona, doceniona. Każda wizyta była niespodzianką – co dostanę tym razem? Książki uwielbiała do tego stopnia, że „Przygody Filonka bezogonka” Gösty Knutssona przeczytała siedemnaście razy. Do wielu innych też powracała nieustannie. Towarzyszyło jej przeświadczenie, że to w książkach jest realny świat. Budowała zręby swojej przyszłej biblioteki. Większość zakupionych wówczas książek została z nią na zawsze, później czytała je swoim dzieciom. Wiele przetrwało próbę czasu, ale powrót do uwielbianych w dzieciństwie lektur Jana Grabowskiego, np. „Puc, Bursztyn i goście” czy „Reksio i Pucek”, rozczarował. – Pisane językiem archaicznym, pokazują obraz wsi i relacji ludzko- -zwierzęcych w sposób przestarzały i niestety zbyt infantylny – wskazuje. Pozostali autorzy książek młodzieżowych jak Adam Bahdaj, Edmund Niziurski, Astrid Lindgren, Tove Jansson czy Hanna Ożogowska zdali egzamin przed dziećmi Agaty Diduszko-Zyglewskiej i ich książki spodobały im się tak samo jak jej. – Dzieci w XXI wieku mogą się w tych książkach rozpoznać, choć pisane były kilka pokoleń wcześniej. Wspomina swoje zauroczenie powieściami Jamesa Olivera Curwooda jak „Włóczęgi Północy” czy „Szara wilczyca” – ze zwierzętami w roli głównych bohaterów i dziką, nieokiełzaną przyrodą, jak również książkami innego bestsellerowego pisarza, Jacka Londona. – Do tych książek też nie namawiałam dzieci, ale wiele z nich stoi na półkach syna. Agata mieszkała z rodzicami w kawalerce i choć metraż nie zachęcał do zbierania książek, miała ich mnóstwo. Młodzi rodzice bardzo poważnie traktowali córkę i dbali o obecność kultury w jej życiu. Przez siedem lat wychowywała się jako jedynaczka, w 1982 roku urodziła się młodsza siostra. Agata wspomina artystyczne talenty taty i niezależność mamy. – Choć z dorosłej perspektywy widzę, że nie byliśmy – eufemistycznie rzecz ujmując – zasobną rodziną, ale wtedy o tym nie wiedziałam, bo dzięki nieustannemu czytaniu żyłam po prostu w innym świecie, w świecie fantastycznych przygód, tajemnic i uczuć. Czytając „Lolitę” w Teheranie Agata przywołuje tytuł legendarnej książki Azar Nafisi, przetłumaczonej na ponad 30 języków świata. Autorka, Iranka, w ramach protestu przeciwko noszeniu chusty, po dojściu do władzy reżimu Chomeiniego porzuciła pracę na teherańskiej uczelni i zorganizowała tajne seminarium. Przez dwa lata spotykała się ze swoimi studentkami i dyskutowała o powieściach Nabokova, o „Zaproszeniu na egzekucję” i „Lolicie”, o „Wielkim Gatsbym” Fitzgeralda, o „Dumie i uprzedzeniu” Austen, o „Domie na placu Waszyngtona” Henry’ego Jamesa. Odczytywanie niektórych dzieł przez studentów pochodzących z odmiennego kręgu kulturowego może czasami zadziwiać, ale wymienione dzieła w większości okazały się na tyle uniwersalne, że stały się pretekstem do rozważań o wolności, wspólnocie, samorealizacji i szczęściu. – Tę książkę teraz czytam i przeżywam. Autorka była profesorką anglistyki, a ja sama skończyłam anglistykę, książka pokazuje głęboki związek pomiędzy postrzeganiem literatury a byciem w rzeczywistości i jej interpretowaniem. Zaczyna się wzruszająco. Opisuje, jak i ja postrzegam literaturę. Agata czyta fragment, gdy profesorka mówi, „by nigdy, w żadnej sytuacji nie umniejszać jej roli i nie próbować sprowadzać jej do bycia kalką prawdziwego życia. W beletrystyce szukamy nie tyle rzeczywistości, ile epifanii prawdy”. – Ten cytat oddaje mój stosunek do świata opisywanego w książkach. Wspaniale jest trafić na takie powinowactwo z poglądami czytanej autorki, m.in. dlatego zachwycam się tą lekturą tak mocno. Książkę wypatrzył w księgarni i kupił mąż Agaty – Wojciech Diduszko. – My często razem chodzimy po księgarniach i kupujemy książki, tę akurat kupiliśmy w księgarni Uśpionej, na ulicy Stalowej na Pradze, fantastycznej, nowej księgarni prowadzonej przez dwójkę prawdziwych pasjonatów książkowych. Współwłaściciel jest… kontrabasistą grającym na co dzień w warszawskiej Filharmonii. PKiN Od szóstego roku życia Agata korzystała z największego domu kultury w Warszawie, jak nazywa Pałac Kultury i Nauki. Należała do wielu sekcji. – Uwielbiałam to miejsce, jego zagmatwanie, labirynty korytarzy, basen. Uczestniczyłam m.in. w zajęciach sekcji żeglarskiej. Klub gromadził dzieci z różnych części Warszawy i organizował wspaniałe obozy. To właśnie z koleżankami i kolegami z tej sekcji najwięcej gadaliśmy o książkach! Wspólnie przeżywaliśmy fascynacje Tolkienem, Ursulą K. Le Guin. Na każdy obóz zabieraliśmy książki. W świecie jeszcze przed zmianami technologicznymi książki pełniły najważniejszą rolę w naszych relacjach. W XXXIII Liceum im. Kopernika na Woli z wykładowym angielskim kontynuowała czytanie, zmieniali się tylko autorzy. Część lektur pochłaniała w języku angielskim. Pamięta odkrywanie magicznej prozy Ameryki Południowej, czyli Julio Cortázara, Jorge Luisa Borgesa i Gabriela Garcii Marqueza oraz innych, również modnych, ale z odmienną poetyką, jak Mario Vargas Llosa czy Carlos Fuentes. Wówczas też, jako licealistka, zaczęła interesować się historią Warszawy, stworzyła stricte varsavianistyczną półkę w swojej biblioteczce, na którą znosiła książki o historii stolicy, także te z jej żydowską historią, o Holocauście. – Interesując się Warszawą, nie można było tego wątku pominąć. Od Skamandrytów, którzy są przykładem twórczości powstałej na styku kultury polsko-żydowskiej, przez Isaaca Bashevisa Singera, po Hannę Krall. Studia Przy wyborze studiów miłość do książek okazała się czynnikiem decydującym, wybrała specjalizację „kultura i literatura brytyjska” na anglistyce, na UW. – Jeszcze w liceum uwielbiałam książki sióstr Brontë: Charlotte – „Dziwne losy Jane Eyre”, Emily – „Wichrowe Wzgórza” i Anny – „Lokatorkę Wildfell Hall”, oraz Jane Austen i inne XIX-wieczne powieści, jak np. „Targowisko próżności” Thackeraya o epoce wiktoriańskiej. Zapadły jej w pamięć niektóre fragmenty książek Virginii Woolf, dlatego z przyjemnością „doczytywała” autorkę już na studiach. Agata uważa, że warta nieustannego przypominania jest cała literatura brytyjska tego okresu, a szczególnie dla dzieci, która nazwana została później „złotym wiekiem” (Golden Age) powieści dla dzieci. – Książki Edith Nesbit czytałam sama, a później także dzieciom. Jej najsłynniejsze dzieła to „Pięcioro dzieci i »coś«” – o przygodach dzieciaków i ukrytego w gorącym piasku duszka Piaskoludka, czy „Feniks i dywan”. Choć to fantastyczna zabawa, musiałam podczas lektury robić swoim dzieciom komentarze, bo pisane są z archaicznej perspektywy, niestety pełnej rasistowskich i klasistowskich akcentów. Tego nie widziałam jako mała dziewczynka, ale swoim dzieciom redagowałam książki w czasie głośnej lektury na żywo. Jestem przekonana, że trzeba dzieciom tłumaczyć różnice pomiędzy starym i nowym spojrzeniem na świat. Taka starsza lektura też może być pouczająca, ale pod warunkiem wytłumaczenia młodemu czytelnikowi, co i dlaczego się zmieniło. Studia to nie tylko lektury brytyjskie, ale też rozwój zainteresowań związanych z teatrem. Aktywnie uczestniczyła w życiu teatralnym, intensywnie biegała na wszystkie spektakle, ukończyła kurs o Szekspirze. Podjęła kolejne studia w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW, studiowała antropologię współczesności i związała się także z katedrą Kultury Polskiej UW oraz z Ośrodkiem Praktyk Teatralnych w Gardzienicach. Na trzy lata przeprowadziła się do Gardzienic. – To był niezwykle ciekawy, a przede wszystkim inspirujący czas, bardzo rozszerzyłam swoje zainteresowania, poznawałam ludzi z całego świata. A do domowej biblioteczki dołączyła kolejna półka, tym razem z książkami teatrologicznymi, kulturoznawczymi. Sięgała po lektury, które opisywały szczegółowo źródła kultury europejskiej, czyli mitologię grecką i rzymską. – Jednym z najbardziej intensywnych przeżyć naukowych na UW było dla mnie wtedy niesamowite, pełne pasji i oblegane przez studentów seminarium prof. Leszka Kolankiewicza „Antropologia widowisk”, na którym dogłębnie zanurzaliśmy się w źródłach europejskiej kultury. Myślałam sobie wówczas, że oto otwierają się przed nami drzwi do nowych światów, nowych tajemnic. W tym czasie czytałam, ile chciałam, a wędrując z przyjaciółmi szlakiem teatralno-warszawsko-knajpianym, rozmawialiśmy o teatrze, spektaklach, recenzjach, ludziach, sporach, mechanizmach zarządzania. Mąż Kiedy już zamieszkała sama, na dobre zaczęła budować swoją bibliotekę. Zanurzona głęboko w kulturze, pierwszą pracę po studiach podjęła w wydawnictwie Świat Literacki, które funkcjonowało wraz z modną wtedy księgarnią i klubokawiarnią Czuły …