Czwartek, 15 grudnia 2022
Upodobali sobie mały szklany stolik. I to przy nim, przy mocnej kawie espresso, z papierosami, spędzają godziny, czytając książki. Z lewej strony wpada światło z ogrodu. Przez okno widać zieleń. – To nasze ulubione miejsce. Tutaj najlepiej się czyta – zgodnie potwierdzają Jerzy i Ewa Radziwiłowiczowie. Biblioteka prywatna To hasło wzbudza u Ewy Markowskiej-Radziwiłowicz wspomnienia. – Urodziłam się w… bibliotece, w pierwszej prywatnej wypożyczalni książek powstałej jeszcze na gruzach Warszawy. Tam mieszkaliśmy, na ulicy Wspólnej. Nazywali ją „dziewczynką z biblioteki”. To był jej identyfikator. Obfity rodzinny księgozbiór, cudem uratowany, zapewnił rodzinie zarobek. Biblioteka miała też indeks ksiąg zakazanych. – Pamiętam, jak pod koniec lat pięćdziesiątych pod dom zajechała ciężarówka i zabrali nam około tysiąca pozycji. Tak działała cenzura. Jerzy Radziwiłowicz pokazuje kilka książek pochodzących jeszcze z tamtego księgozbioru, mają stempel wypożyczalni ze Wspólnej. Po likwidacji mieszkania zbiór uległ rozproszeniu i tylko część ostemplowanych egzemplarzy trafiła do Krakowa, gdzie wówczas mieszkali młodzi małżonkowie: Ewa i Jerzy. Znajdujemy tom ze stemplem o numerze 4587, Wspólna 67, Wypożyczalnia Książek Anna Szaryńska. U Jerzego Radziwiłowicza książek w domu rodzinnym było zdecydowanie mniej. Jak mówi, była to standardowa biblioteczka, głównie z klasykami literatury polskiej: Prus, Sienkiewicz, Mickiewicz, Słowacki. – Sięgałem po te książki, ale wkrótce okazało się, że jest ich dla mnie za mało. Nauczyłem się czytać jeszcze przed pójściem do szkoły. Zachowałem w pamięci książeczki, które przypominały dzisiejsze komiksy, pięknie wydane, np. „Przygody Koziołka Matołka”. Nie przypominam sobie lektur z podstawówki, trochę Karola Maya, trochę Jules’a Verne’a, bardziej zapamiętałem te ze szkoły średniej. Korzystałem głównie z biblioteki szkolnej i okolicznych bibliotek publicznych na Grochowie, gdzie mieszkaliśmy. Był uczniem 47 Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Wyspiańskiego. Patron zobowiązywał, w szkole aktywnie działało kółko teatralne. – Wystawialiśmy głównie sztuki Wyspiańskiego i ten repertuar sprawił, że zacząłem się interesować bardziej dramatami, które odgrywaliśmy. Zasmakowałem w tym. Kółko dramatyczne wciągnęło mnie na tyle, że postanowiłem zdawać do szkoły teatralnej. Tak rozpoczęła się jego aktorska przygoda, prawie w tym samym czasie, co literacka. Lektura jednej z książek z domowej biblioteki stała się początkiem fascynacji pisarstwem Tomasza Manna. Ten intelektualno-ironiczny autor zawładnął jego umysłem na całe życie. W trakcie opowieści o swoim księgozbiorze wielokrotnie wspomina nazwisko pisarza. Pierwszą lekturą – rozpalającą to upodobanie – była powieść historyczna, którą można odbierać i jako traktat filozoficzny, i moralitet, i kunsztowny dramat psychologiczny. Historia biblijnego Józefa, podana przez pryzmat dwudziestowiecznej psychoanalizy, misternie utkana, spisana na ponad tysiącu stronach, czyli „Józef i jego bracia”. I choć Jerzy Radziwiłowicz książkę przeczytał we wczesnej młodości, na zawsze pozostała w jego głowie. – W bibliotekach wypożyczyłem wszystkie pozostałe książki Manna. Zawsze tak robię. Od książki do książki. Takie błądzenie po tytułach, na początku na oślep, a później coraz bardziej świadomie. Czytam dokładnie wstępy, posłowia i sprawdzam odwołania do innych autorów. Takimi czytelniczymi ścieżkami chadzam. Jerzy Radziwiłowicz pamięta, że w czasach liceum, pod wpływem opinii kolegów, sięgnął po książki Stanisława Lema. – Znudził mnie po pierwszej książce. Szukałem czegoś innego. I kiedy przypadkiem trafiłem na książki Brunona Schulza… odpadłem. Zachwyt totalny. „Sklepy cynamonowe” są fantastyczne, napisane wybornym językiem, opisujące niezwykłe historie. Nie mogłem się od nich oderwać. Młodość wspomina jako czas pierwszych wielkich zachwytów i odkryć czytelniczych. Dla Jerzego Radziwiłowicza schulzowska poetyka snu okazała się olśniewająca. Mówi o pięknej polszczyźnie nasączonej innym odczuwaniem świata, którego korzenie tkwią w żydowskiej tradycji. Podobną euforię przeżywał, kiedy – błądząc tropem Schulza – trafił na książki Marcela Prousta. – Od „W poszukiwaniu straconego czasu” nie mogłem się oderwać zupełnie, czytałem tom za tomem, non stop: „W stronę Swanna”, „W cieniu zakwitających dziewcząt”, „Strona Guermantes”, „Sodoma i Gomora”, „Uwięziona”, „Nie ma Albertyny”, „Czas odnaleziony”. Piękno niektórych zdań zapiera dech w piersiach. Radziwiłowicza przyciągało to, co innych od Prousta odpycha. Zdumiewająca liczba fraz, wtrąceń w nawiasach, zdań podrzędnych i podpodrzędnych, mnogość coraz mniej ważnych służących płci męskiej oraz pomywaczek, ogrodników, stajennych, stangretów, cieni kolumn, pokojówek pokojówek, pomocnic kuchennych, praczek, pastuszków, fartuszków, okruszków. Zgadza się, że to arcydzieło absolutne. – Podziwiałem u Prousta penetrację samego siebie, drobiazgowy opis świata, opis odczuć zmysłowych otwierających przepastne pokłady pamięci. Kiedy potem przeczytałem książki o nim, dowiedziałem się, że bez końca robił korekty i że gdyby mu nie kazali, pewnie nigdy by powieści nie skończył. Nie dziwię się, tego typu docieranie do sensu może trwać w nieskończoność. Na Faulknera trafił w czasie wakacji, zaraz po maturze. Wiedział, że to ważny pisarz. Postanowił go poznać. – Zacząłem od „Zstąp, Mojżeszu”, z pięknymi, zawiłymi zdaniami, potem „Wściekłość i wrzask”, „Przypowieść”, „Światłość w sierpniu”, „Dzikie palmy”, „Skok w śmierć”, „Azyl”, „Rezydencja”. Cały Faulkner wszedł do mojej biblioteki. W antykwariatach znajdowałem kolejne tytuły i zgromadziłem wszystkie jego dzieła. Wiem, że wspaniały język, który jest w jego książkach, jest też językiem jego tłumaczy. Np. w przypadku książki „Pylon” tłumaczka, Zofia Kierszys, dała jej tytuł „Punkt zwrotny”, nawet lepszy i ciekawszy od oryginału. Urzekł mnie opisywany w nich klimat południa Ameryki, dramatyczne historie, postaci z krwi i kości. Ponieważ moje stare wydania już prawie się rozpadły, oddałem je do dobrego introligatora. Kolekcję dopełniły „Moskity”, wydane najpóźniej ze wszystkich dzieł Faulknera. Wróciłem do niego parę lat temu i znów przeczytałem wszystko. Nic nie stracił. Nadal fascynuje. Ale kilka lat temu chętnie sięgnąłem po biografię „Czas niezrównany” Jaya Pariniego o życiu Williama Faulknera. Jerzy Pilch napisał zresztą o tej książce eseik. Faulkner wypił tyle whisky, że chyba nigdy nie był zupełnie trzeźwy. Pilch był pełen podziwu, jak on mógł w tym stanie pisać te swoje długie wspaniałe zdania i myśl mu się nie gubiła. Błądzenie po książkach zaczęło się Jerzemu Radziwiłowiczowi układać w logiczny ciąg fascynacji. Trochę pomogli mu nauczyciele szkolni, którzy uporządkowali lektury i ułożyli je w czasach i w realiach epoki. W swoim czasie odkrył literaturę rosyjską. Długo podążał za ponurą i groźną prozą Dostojewskiego. – Można się z nim spierać, ale przede wszystkim pomaga myśleć. Próbowałem ogarnąć jego świat. Wśród literackich kamieni milowych w obyciu literackim wymienia też Witolda Gombrowicza. Ewa Markowska-Radziwiłowicz, scenarzystka, dodaje, że niebagatelną rolę odgrywali wówczas księgarze i bibliotekarze, którzy potrafili doradzić i poradzić. Byli oczytani. – Nie wypadało niektórych pisarzy po prostu nie znać. W czasach naszej młodości panowała prawdziwa moda na czytanie. Czytali i kupowali książki wszyscy. Szkoła teatralna Kiedy Jerzy …
Wyświetlono 25% materiału - 932 słów. Całość materiału zawiera 3730 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się