– Książka nigdy by nie powstała, gdyby nie pański pradziadek? – Historia mojego pradziadka Mikołaja stanowi klamrę spinającą tę opowieść. W sierpniu roku 1912 dotarł on na pokładzie statku „Lapland” na Ellis Island. To wyspa atlantycka u wrót Nowego Jorku. Mikołaj Terlecki wraz z 1790 pasażerami postawił stopę w ojczyźnie Waszyngtona. To pewne. Co było dalej – pozostaje tajemnicą, którą usiłowałem rozwikłać. Udało mi się to jedynie częściowo. Natrafiłem na ślady jego amerykańskiego snu, ale nie wiadomo, jak on się zakończył. Trop Mikołaja w pewnym momencie się urywa. Odnaleziony przeze mnie sędziwy (94 lata!) świadek, pamiętający mego pradziadka jak przez mgłę, nie był w stanie powiedzieć, co się z nim stało. …