Stosunkowo dawno, bo w styczniu, w tekście „Google Book Search vs Reszta Świata” (BA nr 239) pisaliśmy o pierwszych skutkach długoletniego procesu w sprawie skanowania przez Google książek objętych prawami autorskimi. Przypomnijmy zatem, że powstał program biblioteczny Library Project, w ramach którego prowadzona jest współpraca z bibliotekami uniwersyteckimi na świecie, oraz program partnerski, gdzie do kooperacji Google „zaprosiło” kilkadziesiąt tysięcy wydawców. Ten pierwszy nie przynosi tylu emocji i komentarzy, co drugi, ponieważ dotyczący najistotniejszej kwestii: praw autorskich do współcześnie wydawanych i digitalizowanych przez GBS dzieł. Znamy więc już pierwsze konkretne punkty i terminy wynikające z ugody firmy Larry’ego Page’a i Sergeya Brina z amerykańskimi autorami i wydawcami (numer sprawy 05 CV 8136-JES). Dzieła opublikowane w Polsce, a więc na terenie UE, również podlegają ochronie praw autorskich w USA. Dlatego Polscy wydawcy i inni posiadacze tychże praw powinni być zainteresowani postanowieniami rzeczonej ugody. Poniżej prezentujemy najistotniejsze punkty, które ostatecznie zostaną zatwierdzone przez amerykański sąd w czerwcu tego roku. Po pierwsze, ugoda dotyczy książek opublikowanych do 5 stycznia 2009 roku włącznie, ale – jak wszyscy wiemy – ta internetowa ruletka ruszyła już na całego i Google na pewno nie wycofa się ze swojego projektu. Dlatego woli zapłacić 34,5 mln dolarów na fundusz uruchomienia Rejestru Praw do Książek (Book Rights Registry), koszty ugody oraz co najmniej 45 mln dolarów posiadaczom praw autorskich, których książki zostały zeskanowane przed 5 maja br. Dotychczas we wszelkich informacjach podawana była data 5 maja br., dotycząca jednak podjęcia decyzji – rezygnujemy czy zostajemy „w umowie” między GBS a posiadaczami praw. Dosłownie kilka dni temu dowiedzieliśmy się o zmianach, gdzie sąd federalny w Nowym Jorku, który nadzoruje kwestię ugody, przedłużył termin ewentualnej z niej rezygnacji z 5 maja właśnie do 4 września br., jak czytamy na stronie Polskiej Izby Książki. Inna strona, Googlebooksettlement.com, poświęcona całej sprawie, podaje (a za nią również PIK), że w związku z tym przesunięto również datę sądowej debaty publicznej z 11 czerwca na 7 października tego roku. Oznacza to, że jeśli nie zrobimy nic do 4 września, umowa będzie nas dalej dotyczyć, a to oznacza, że automatyczne zrzekamy się praw wynikających z zawartej ugody. Szczerze mówiąc, gdy czytamy wyjaśnienia GBS w poświęconych tej sprawie dokumentach, można dostać lekkiego zawrotu głowy. Radzimy zatem skupić się i dokładnie wczytać się w poniższe wyjaśnienia. Nowe, pojawiające się na rynku publikacje będą włączane w tzw. umowy licencyjne w ramach Google Books Partner (zob.: https://books.google.com/ partner – po zalogowaniu można zapoznać się z dość szczegółowymi zasadami tego programu, gdzie podane są warunki i korzyści płynące ze współpracy). Google nazywa to „bezpłatną promocją” książek w przeglądarce i ma pod tym względem rację, gdyż książka niezależnie od wielkości wydawnictwa może być promowana na ich stronach (i tylko we fragmentach, dopóki zainteresowany jej nie kupi). Zresztą mamy już przykład z naszego podwórka, kiedy więcej niż miesiąc temu WSiP, a później WNT, weszły we współpracę z GBS. Należy podkreślić, że Google ewidentnie działa w kierunku monopolizacji rynku e-książek nie tylko w USA i nie tylko w Europie, ale dosłownie wszędzie, gdzie się da. Pracownicy spółki Page’a i Brina …