Bibliotekarze szkolni listy piszą. Najczęściej o takiej treści: „Zwracamy się z prośbą o wsparcie i przekazanie naszej bibliotece książek lub innych nośników informacji. Jesteśmy biblioteką szkolną i podobnie jak inne placówki budżetowe borykamy się z problemami finansowymi. Mamy świadomość tego, że aby istnieć i rozwijać czytelnictwo, musimy mieć odpowiednie zaplecze”. Lub też: „Zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie naszej szkoły o dodatkowe książki przeznaczone zarówno dla dzieci, jak i młodzieży. Zbiór naszej biblioteki jest jednak ograniczony i wyposażony głównie w lektury, co wpływa na to, że  uczniowie, którzy lubią czytać, bibliotekę przewertowali już kilka razy w celu poszukiwania nowości. Bylibyśmy wdzięczni, gdybyście zechcieli Państwo podarować nam kilka egzemplarzy książek w celu uzupełnienia kącika czytelniczego w naszej bibliotece”. Najwięcej takich e-maili z prośbą o wsparcie trafia do wydawców, księgarzy, fundacji czy redakcji na początku września, wraz z początkiem roku szkolnego, lub w  czerwcu, kiedy brakuje nagród dla uczniów. „Tego typu prośby bardzo często do nas trafiają, niemalże codziennie” – potwierdziła Magdalena Zaleska z wydawnictwa Prószyński i S-ka. W internecie można natknąć się nawet na gotowe wzory listów do Rady Rodziców czy sponsorów z prośbą o sfinansowanie zakupu książek. Czemu bibliotekarze szkolni muszą posuwać się do takich kroków? Biblioteki szkolne, jak mówi się już od dawna, są niedofinansowane i niestety są na samym końcu na liście potrzeb w szkole czy też u organu prowadzącego. Biblioteki publiczne mają o wiele bogatszą ofertę, więc do nich w pierwszej kolejności pójdzie wprawiony czytelnik. Do tego dochodzi obcinanie etatów bibliotekarzy, a godziny pracy biblioteki pokrywają się z lekcjami uczniów, a po lekcjach są zamknięte. „Niestety, biblioteki szkolne z reguły nie …