Sobota to dzień tradycyjnie najtłumniej zagospodarowany przez publiczność targową. Jednak jedna z sal seminaryjnych została, od wczesnych godzin południowych, aż do końca dnia opanowana przez księgarzy niezależnych. W programie znalazło się walne zgromadzenie członków Izby Księgarstwa Polskiego, panel dyskusyjny „Byliśmy, jesteśmy, będziemy potrzebni” oraz spotkanie pod hasłem „Księgarnia niezależną placówką upowszechniania kultury w środowisku”. IKP od początku tegorocznej edycji krakowskiej imprezy wyróżniała się z tłumu. Po hali przy ul. Centralnej krążyły postaci w maskach reprezentujących trzech byłych polskich prezydentów, a na stoisku Izby, urzędował karykaturzysta, który za drobną opłatą 30 zł obdarowywał zainteresowanych wcale udatnymi podobiznami. Widać wyraźnie, że księgarze postawili na klasyczne publicity – nie ważne, jak się o nas mówi, najważniejsze by mówiono. Wracając jednak do spraw poważniejszych, trzeba niestety przyznać, że z podsumowania kilku pierwszych miesięcy funkcjonowania Izby pod nowym zarządem wyłania się nieszczególnie pozytywny obraz kondycji tej organizacji. W tym okresie borykała się ona z potężnymi problemami finansowymi, które doprowadziły niemal do jej upadku. Na koniec czerwca budżet IKP wynosił 13,6 tys. zł, na początku listopada było to 19,2 tys. zł. Główny problem to oczywiście trudności ze ściągalnością składek członkowskich. Jeszcze poprzednia Rada Izby zdecydowała się, w tym zakresie, na radykalne działania oparte o windykację sądową. Paradoksalnie skutkowało to lawinowymi wystąpieniami z Izby. – W wyniku negocjacji z członkami Izby, zarząd postanowił wycofać część spraw, uregulowana została także część zaległości finansowych – oświadczył, referujący tę kwestię podczas obrad walnego zgromadzenia, prezes IKP Henryk Tokarz, właściciel Księgarni Pałuckiej w Żninie. Jeszcze latem, w związku z koniecznością wprowadzenia natychmiastowych oszczędności, Izba rozwiązała umowę wynajmu lokalu na siedzibę biura, przy ul. Jaracza …