- Wybuch I wojny światowej zastał Witkacego w Australii... - Na Antypody zabrał go Bronisław Malinowski. Uczestniczyli w kongresie brytyjskiego towarzystwa naukowego, a potem zamierzali wyruszyć w celach badawczych na wyspy Pacyfiku. Stanisław Ignacy Witkiewicz był w depresji, nie mógł otrząsnąć się po tragicznej śmierci narzeczonej. Towarzyszyły mu myśli samobójcze. Wiadomość o konflikcie zbrojnym pomiędzy zaborcami Polski je zagłuszyła, dając nowy impuls do życia i działania. W Australii drogi przyjaciół rozeszły się na zawsze. Poróżnił ich stosunek do wojny. Malinowski, posiadacz paszportu Austro-Węgier, był pacyfistą, a Witkacy - formalnie obywatel rosyjski - na pokładzie wielkiego liniowca "Morea" dotarł do Salonik, a stamtąd, najpewniej koleją, do Petersburga, gdzie przybył pod koniec września 1914 roku. - Czemu zdecydował się na służbę w armii carskiej? Dlaczego nie zasilił Legionów Polskich, z których dowódcą - Józefem Piłsudskim - był spokrewniony? - Przed opuszczeniem Australii nie był chyba zdecydowany, po której stronie ma się opowiedzieć. W Adelajdzie o możliwość powrotu do Europy pytał zarówno konsula niemieckiego, jak i rosyjskiego. Sądzę, że decyzja dojrzała podczas rejsu. Na statku płynęli w większości antyniemiecko nastawieni obywatele korony brytyjskiej. Wybór Ententy wydawał się oczywisty. Stąd też ówczesny krytyczny stosunek Witkacego do "garstki strzelców, walczącej o kawałek Galicji razem z Niemcami". W powrocie na Stary Kontynent towarzyszył mu prof. Aleksander Nieczajew, znany psycholog i pedagog, od lat związany z rosyjskim szkolnictwem wojskowym. Zapewne pod jego wpływem zdecydował się wstąpić do lejbgwardii. - Zasilił elitarny Pułk Pawłowski. Dzięki kumoterstwu? - Nie miał żadnego przeszkolenia wojskowego i nie był "jednorocznym ochotnikiem" jak np. Władysław Anders, który od razu po wybuchu wojny dostał przydział oficerski do swojego pułku liniowego. Witkacego skierowano na przyśpieszone szkolenie oficerskie tzw. kursy praporszczyków w Pawłowskiej Szkole Wojskowej, kształcącej kadrę dowódczą piechoty. "Protekcja" Ady Żukowskiej, o czym autor "Szewców" wspomina w listach, dotyczyła raczej odtworzenia niezbędnych dokumentów, których brak stał na przeszkodzie w przyjęciu go do tej placówki. Pawłowski Pułk piechoty, do którego przydzielono Witkiewicza, był - zdaniem Jarosława Iwaszkiewicza - jednym z "najszykowniejszych" w Petersburgu. Opuścił miasto 18 lipca 1914 roku wyruszając na front jako pierwszy. Sukcesy bojowe w operacji gorlickiej i częstochowskiej opłacił ogromnymi stratami w ludziach. Witkacy dotarł doń we wrześniu 1915 roku po kilkumiesięcznym pobycie na letnim obozie szkoleniowym, gdy oddział - zdziesiątkowany podczas operacji wileńskiej - z trudem odtwarzał skład osobowy i zdolność bojową na zapleczu frontu, pod Mołodecznem. Pułk prowadził doraźne działania pozycyjne, ale przede wszystkim wdrażano w nim do służby młodych oficerów po kursach oraz żołnierzy z poboru. Witkiewicz musiał mieć predyspozycje na dobrego oficera, bo dowodzący pułkiem generał Zankiewicz powierzył mu obowiązki dowódcy kompanii. Pod koniec 1915 roku Pawłowcy stacjonowali pod Podwołoczyskami. 15 grudnia zaprezentowali się tam w wielkiej rewii lejbgwardii przed carem Mikołajem II, po której Witkacego awansowano na podporucznika. - Rosyjska ruletka to ponoć wynalazek zblazowanych oficerów carskich. Szaleńczo odważni nudzili się podczas wojny pozycyjnej, więc grali w karty, nieobce były im alkohol i narkotyki, regularnie odwiedzali domy publiczne. Bohater pańskiej książki też zasmakował takiej hulaszczej egzystencji? …