Wielu specjalistów uważa, że emigracja będzie jednym z największych wyzwań XXI wieku. Liczne napięcia i konflikty (narodowościowe, ekologiczne czy ekonomiczne) pojawiające się na tkance świata doprowadzą do coraz powszechniejszego mieszania się ludności, a co za tym idzie również ich kultur. Zawsze znajdą się osoby z góry odrzucające jakiekolwiek zjawisko wielokulturowości, ale uczciwie trzeba przyznać, że nie jest ono ani nowe, ani obce, ani tym bardziej z gruntu negatywne. Długotrwałe skutki mieszania się kultur bywają różnorodne, od tych stricte pozytywnych dla kultury ekspansywnej (rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa), po mieszane i niejednoznaczne (Imperium Rzymskie), a nawet negatywne, o czym boleśnie przekonał się kanclerz Otto von Bismarck z jego Kulturkampf. Wbrew pozorom to Polacy nieraz tworzyli kulturę dominującą, którą rozprzestrzeniali na obce ludy. Jest niezwykle ciekawym eksperymentem umysłowym zadać sobie pytanie: "Co Mickiewicz z jego słynną inwokacją >>Litwo, ojczyzno moja!<< sądziłby o wielokulturowości?". Czy zgodnie z koncepcją Polski jako Chrystusa narodów optowałby za ekspansją rodzimej kultury i walki z napływami obcych ideologii? A może przeważyłby w wieszczu duch rewolucjonisty wzywającego do ogólnoeuropejskiej walki o wolność, skądinąd wielonarodowych romantyków? Oczywiście, nie sposób wprost odpowiedzieć na zadane pytanie, pokazuje ono jednak, że omawiane zagadnienie nie jest tak proste jak mogłoby się to wydawać. Gdzie w całym tym zamieszaniu może odnaleźć się polska literatura? Pierwsza opcja to całkowite zamknięcie na wpływy z zewnątrz. W epoce globalnej wioski wydaje się to mało możliwe. Takie zachowanie dodatkowo potwierdziłoby, obecnie często krzywdzącą, opinię, że rodzimi pisarze rzadko odnoszą sukcesy za granicą, ponieważ ich twórczość jest zbyt hermetyczna i nieciekawa dla odbiorcy poza Polską. Druga opcja zakłada wykorzystanie szans, jakie niesie ze sobą przyjęcie imigrantów. Nie jest to zadanie łatwe. Dlatego najlepiej wykorzystać doświadczenie innego kraju, który ma to już za sobą. Koniec Imperium Słońca Gdy Brytyjczycy w XIX wieku osiągnęli szczyt swojego imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce, z pewnością nie spodziewali się, że prawie dwieście lat później dziedzictwo tego okresu najsilniej odczuwane będzie właśnie w literaturze. Wielka Brytania AD 2016 żyje twórczością emigrantów i ich potomków. Jak jednak podkreśla prof. Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego, problem kolonializmu, mieszania kultur i cywilizacyjnej roli Zachodu pojawiał się wcześniej w twórczości rodowitych Brytyjczyków (oraz pewnego emigranta z Polski): ">>Jądro ciemności<< Josepha Conrada to tekst-matka, pierwszy i najważniejszy utwór zajmujący się moralnymi implikacjami kolonializmu, a zarazem intelektualny początek literatury postkolonialnej. Trzeba zaznaczyć, że w powieści tej Afryka ma być tylko sceną, miejscem gdzie Europejczycy mogą przyjechać i wejrzeć we własną duszę. Przeciwko takiemu ujmowaniu kontynentu i jego mieszkańców zaprotestował nigeryjski pisarz Chinua Achebe w słynnym cyklu wykładów przeciwko Conradowi". "Jądro ciemności" do dzisiaj wzbudza kontrowersje. Przeciwnicy Korzeniowskiego wskazują na rzekomo typowy dla Polaka rasizm, obrońcy apelują, by czytać jego powieść w zgodzie z czasami, w których powstała. Wydaje się, że rodowici Afrykańczycy powinni mieć pierwszeństwo w kwestii decydowania o tym, co ich obraża, choć doprawdy trudno dopatrzeć się w "Jądrze ciemności" elementów rasistowskich. Prawdziwe otwarcie literatury brytyjskiej na inne kultury następuje na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Jego inicjatorami byli etnicznie biali mieszkańcy kolonii, którzy z perspektywy życia poza Europą pokazywali prawdziwą twarz Imperium. A wszystko w duchu postkolonializmu. "Na pierwszym miejscu należy wymienić Jean Rhys, która jako nastolatka wyjechała z rodzinnych Karaibów, gdzie jej rodzina mieszkała prawie trzysta lat. Ta biała, ale ukształtowana przez kulturę kolonialną Brytyjka napisała powieść >>Szerokie morze Sargassowe<<, będącą swoistym prequelem do >>Dziwnych losów Jane Eyre<<. Obie książki łączy postać Antoinette Cosway, czyli pierwszej żony pana Rochestera. U Brontë to zamknięta na strychu wariatka, która ma >>alkoholizm i szaleństwo w genach<< i dopiero jej śmierć pozwala na pozytywne zakończenie. Rhys zainteresowana pochodzącą z Karaibów bohaterką postanowiła pokazać jak sprawa mogła wyglądać z jej perspektywy" - opisuje profesor Oramus. Autorka przedstawia w "Szerokim morzu Sargassowym" nie tylko tragiczne losy Antoinette, które doprowadziły do jej związku z Rochesterem, ale też zetknięcie z rasistowskim angielskim społeczeństwem. Innym autorem, który dosyć brutalnie rozprawił się z brytyjskim imperializmem był J.G. Ballard. W na poły autobiograficznym "Imperium słońca" (znanym głównie dzięki ekranizacji autorstwa Stevena Spielberga) ten urodzony i wychowany w Szanghaju syn bogatej rodziny opisuje jak przeżył II wojnę światową, upadek dawnego modelu życia oraz wybuch bomby atomowej. Doświadczenia wojenne sprawiły, że Ballard czuł nieprzystawalność do swoich brytyjskich rówieśników: "W powieściach Ballarda dominują wizje zniszczenia i dezintegracji. Zainspirowany przez dyskusje wokół bomby A, uległ obsesji, według której w momencie wybuchu bomby w Nagasaki skończyła się cywilizacja, a wszystko to co wydaje nam się, że stało się później, to tylko przedśmiertny sen ludzkości" - wyjaśnia profesor Oramus. Powieść Ballarda jest warta przeczytania również ze względu na niejednoznaczność w ukazaniu różnych kultur. Tytułowym imperium słońca może być bowiem równie dobrze Wielka Brytania, Japonia, a nawet Stany Zjednoczone władające mocą, którą Robert Junkt za Oppenheimerem z wielką przesadą określił jako "jaśniej niż tysiąc słońc". Rozpoczyna się dominacja USA, a wraz z nią powszechna globalizacja i coraz większa fala migracji. Pisarze wielu kultów i twarzy Druga faza pisania o wielokulturowości wiąże się z emigracją rdzennych mieszkańców byłych kolonii i ich napływem do Wielkiej Brytanii, a jej liderem bezsprzecznie jest Salman Rushdie. Urodzony w Indiach (ale kształcony w Europie) pisarz łączy kulturę wschodu z zachodem za pomocą realizmu magicznego, mieszanki faktów historycznych i fikcji oraz niepokornego humoru. Rushdie czerpie garściami z dorobku cywilizacyjnego obu półkul, nietrudno się jednak oprzeć wrażeniu, że jego literacki styl jest mimo wszystko dzieckiem Zachodu. Sam autor przyznaje się zresztą do fascynacji Kafką, Joycem, Italo Calvino czy Thomasem Pynchonem. Być może znajome elementy widoczne w twórczości Rushdiego miały dodatkowy wpływ na jego błyskawiczny sukces w Wielkiej Brytanii. Już druga powieść Rushdiego "Dzieci północy" zyskała uznanie krytyki, zdobywając w 1981 roku Man Bookera (a później dwukrotnie Bookera Bookerów, czyli nagrodę dla najlepszej książki z dotychczas nagrodzonych). Profesor Oramus tak opisuje jej fabułę: ">>Dzieci północy<< to napisana w stylu realizmu magicznego historia dzieci …