Wtorek, 15 kwietnia 2025
Wyszukując w internecie informacji o profesorze Bohdanie Chwedeńczuku, trafiam na filmiki, w których opowiada o stoickim podejściu do śmierci, a na portalu Racjonalista.pl wypowiada się o kilku istotnych życiowo tematach. Dowiaduję się też, że filozof Tomasz Stawiszyński, jego uczeń, poświęcił mu w swojej książce „Co robić przed końcem świata” cały rozdział pt. „Pochwała Chwedona”. Tak na profesora mówili studenci. Upodobanie do słowa Profesor, rocznik 1938, jest synem nauczycieli wiejskich. Wychowywał się w otoczeniu książek, choć niezbyt wielu. Szukając genezy swoich bibliotecznych upodobań, stwierdza: – Wzięło się od ojca. Ojciec kupował książki nie tylko potrzebne do nauczania, miał w sobie to coś, prenumerował różne wydania encyklopedii. Zostały mi one po nim, m.in. „Encyklopedia XX wieku” z 1937 roku Trzaski, Everta i Michalskiego, tomy encyklopedii geograficznych, historycznych. Ojciec uczył matematyki i geografii, był inteligentem w pierwszym pokoleniu, synem ukraińskich chłopów, jak nazwisko wskazuje. Trafił do centralnej Polski z hrubieszowskiego, wywodził się z mniejszości narodowych. Mama z kolei pochodziła z Rusinów podkarpackich, z okolicy Sanoka, czyli z zaboru austro-węgierskiego, była grekokatoliczką, ojciec – prawosławny. Osiedli na wschodnim Mazowszu. Zostali „zesłani” w Siedleckie, w pobliże Skórca, wsi z charakterystycznym późnobarokowym kościołem i klasztorem ojców Marianów. Fakt, że pobrali się, mimo iż pochodzili z różnych światów, oznacza, że byli tolerancyjni wobec siebie i ciekawi świata. Mama, nauczycielka wychowania początkowego, nauczyła synka czytać, gdy miał pięć lat i wtedy został posłany do szkoły. W późniejszym życiu ten dwuletni edukacyjny falstart się przydał, a różnica lat wyrównała się. Dziś w wiejskim domu państwa Krystyny i Bohdana Chwedeńczuków cały duży pokój przeznaczony jest na czytelnię i bibliotekę. Przy drzwiach, na szczycie regału, stoją pamiątki z tamtych lat – starannie oprawionych 10 tomów pism Piłsudskiego, wydanych przed wojną, o których ojciec Bohdana Chwedeńczuka z lekką ironią mówił, że to edycja propagandowa. Sam Bohdan Chwedeńczuk jako pierwsze wspomina książeczki Makuszyńskiego o Koziołku Matołku z Pacanowa. Na dowód, że ojciec był częstym gościem lokalnej księgarni i zaprzyjaźnił się z księgarzem, opowiada historię usłyszaną od ojca. Ów księgarz, Żyd, w 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny, słusznie odczytywał intencje Hitlera co do losów jego nacji i zaproponował ojcu, aby „wydzierżawił” na jakiś czas jego księgarnię. On w tym czasie chciał wyjechać i skryć się na Zachodzie. – Wierzył, że wojna szybko minie, a on wróci do siebie. Ojciec nie przyjął tej propozycji, jego losy były i bez tego burzliwe. Zmobilizowany jako podporucznik, przebył kampanię wrześniową, trafił do oflagu w Tyrolu, wrócił jeszcze w czasie wojny i zdążył wstąpić do AK. A tymczasem księgarz już do Siedlec nie wrócił… Bohdan Chwedeńczuk zaczynał naukę w szkole podstawowej w trudnym czasie wojny, w roku 1943, i niewiele pamięta. Przypomina sobie późniejsze lektury rekomendowane przez ojca – głównie popularnonaukowe, z zakresu matematyki. Wygrzebuje z pamięci charakterystyczny tytuł: „Lilavati. Rozrywki matematyczne” autorstwa inżyniera Szczepana Jeleńskiego. Ta książka, której pierwsze wydanie ukazało się w 1925 roku, do dziś bawi i oswaja młodych czytelników ze światem matematyki. – Super wprowadzenie w myślenie matematyczne – podkreśla profesor. W Siedlcach chodził do dobrego liceum, w którym nauczało kilku przedwojennych nauczycieli, m.in. polonistka profesor Zbucka, recytująca ze łzami w oczach wiersze Mickiewicza i Słowackiego. Uczeń Bohdan Chwedeńczuk zachował w pamięci charakterystyczny fakt, że Norwid był nieobecny, odkryto go dla uczniów dużo później. Mieszkał na stancji w willi należącej do wielbiciela prozy Sienkiewicza, ale nie zaraził się jej bakcylem, wolał lektury proponowane przez ojca, m.in. prenumerowany przez niego miesięcznik „Problemy”, z ambicjami popularyzowania różnych dziedzin nauki, wiedzy i literatury. W roku 1954 podejmuje jedną z najdziwniejszych decyzji w życiu. I zdaje na studia orientalistyczne. – A przecież nawet nie wiedziałem o istnieniu Koranu. – Profesor do dziś nie rozumie swojego wyboru. Początki filozofii Kluczową postacią, która pokazała Bohdanowi Chwedeńczukowi filozofię, był Mieczysław Sztukiewicz, niewiele od niego starszy nauczyciel fizyki, wyrzucony w 1952 roku ze studiów z powodu zdawania egzaminu za kolegę. – On zaraził mnie filozofią. Zapraszał do siebie do domu, w którym miał niewielką bibliotekę. Pamiętam oszkloną szafkę, w której stała 3-tomowa „Historia filozofii” Władysława Tatarkiewicza, dwa pierwsze tomy napisane jeszcze przed wojną. Nie tylko polecił, ale opowiadał mi o różnych filozofiach. Nie namawiał na studia filozoficzne, być może dlatego, że wiedział, jak w 1954 roku mogą wyglądać takie studia. Na lekturę Tatarkiewicza reagowałem z wielkim przejęciem, dostrzegłem w doktrynach filozoficznych powab, działały na moją wyobraźnię, na umysł. Byłem przecież chłopakiem, który dzięki ojcu był wyćwiczony do abstrakcyjnego myślenia, a filozofia to nic innego jak gra pojęć. Na filozofię zdał w 1956 roku i ten krok ocenia jako wspaniały i doniosły. To był rok ważnego przełomu w komunistycznej Polsce, w październiku na Uniwersytet Warszawski wracają wielcy przedwojenni profesorowie. Wydział miał siedzibę jeszcze w pałacu Tyszkiewiczów-Potockich, z wejściem od strony kościoła Wizytek. Najpierw tam studiował, następnie pracował jako asystent, później został wykładowcą. Studia były fascynujące. Pochłonęły mnie lektury, uczciwie czytałem starożytnych autorów: Platona, Arystotelesa, stoików, słynnych rzymskich myślicieli – Senekę czy Marka Aureliusza. Na pierwszym roku miałem dobrego wykładowcę filozofii starożytnej, profesora Jana Legowicza, ciekawą postać. Zwolniony ze ślubów zakonnych, które złożył jeszcze przed wojną, by finalnie zostać profesorem filozofii, członkiem PZPR, historykiem i pedagogiem, marksistą. Logiki uczyła nas wybitna uczona, profesorka Janina Kotarbińska (żona Tadeusza). Pewnego dnia, gdy zrobiło się ciepło, ujrzeliśmy na jej ramieniu numer oświęcimski. Na drugim roku poznał tych, którzy z czasem stali się jego ulubionymi filozofami: osiemnastowiecznych myślicieli, empirystów angielskich, Johna Locke’a, George’a Berkeleya i Davida Hume’a. Na ostatnim roku czytał współczesnych filozofów. Pracę magisterską pisał z atomizmu logicznego – teorii wymyślonej przez brytyjskiego filozofa, lorda Bertranda Russella. Doktryna ta głosi, że rzeczywistość składa się z pewnych obiektów atomowych, nie atomów fizycznych, a z obiektów w postaci faktów atomowych. Po drugiej stronie faktów atomowych są zdania atomowe, czyli utwory językowe, które te fakty opisują. Stosunek między faktami atomowymi a zdaniami atomowymi to podstawowa kwestia w filozofii. Po studiach został asystentem w katedrze Adama Schaffa, czołowego polskiego marksisty, nie będąc ani członkiem PZPR, ani marksistą. – Miałem opinię dobrego asystenta prowadzącego ciekawe zajęcia. O marksizmie, który był przecież oficjalną doktryną państwową, mówiłem niewiele, bo go wówczas nie ceniłem. Profesor Bohdan Chwedeńczuk określa się jako empirysta, zwolennik nowoczesnego empiryzmu ze szkoły zwanej Kołem Wiedeńskim. Podczas studiów czytał nie tylko lektury filozoficzne, poznał klasyczną literaturę, prozę Balzaca, Flauberta, fascynowały go arcydzieła literatury rosyjskiej. Zaprenumerował „Dialog” – miesięcznik poświęcony współczesnej dramaturgii – i czytał zamieszczane tam teksty. Zamieszkał na Żoliborzu, w domu, w którym wynajął pokój i zaczął zbierać książki. – Najpierw skompletowałem tzw. szare szeregi, czyli „Bibliotekę Klasyków Filozofii”. Szare, bo mają takie obwoluty. Mam nawet te najstarsze, trochę zniszczone, wydawane przez PWN. Kupowałem na ogół w księgarni Prusa na Krakowskim Przedmieściu, ale moja główna księgarnia, której dziś nie ma, była na placu Wilsona. Duża, prowadzona przez panią Danutę Wróblewską, sanitariuszkę z Powstania Warszawskiego. Miałem u niej chody, bo książki w latach siedemdziesiątych było trudno kupić, tym bardziej że miałem konkurencję w postaci innych profesorów, którzy tam przychodzili. U pani Danuty udało mu się kupić serię książek z „Biblioteki Socjologicznej”, serię monografii z zakresu …
Wyświetlono 25% materiału - 1042 słów. Całość materiału zawiera 4169 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się