Cóż może być bardziej skandalicznego z punktu widzenia twórcy oraz wydawcy niż brak zainteresowania odbiorcy? Badania czytelnictwa, a i doświadczenia rynkowe wydawców są alarmujące. Wiemy, że młodzi konsumenci najczęściej nie czytają w ogóle dłuższych tekstów, a jeżeli już, to głównie na ekranie i najchętniej za darmo. Szybki dostęp do ogromnych zasobów internetu sprawia, że odbiorca coraz rzadziej gotowy jest płacić za udostępniane mu treści. Efekt ekonomiczny jest łatwy do przewidzenia – darmowe, ale jednocześnie amatorskie treści w coraz większym stopniu zastępują te profesjonalnie zredagowane, a co za tym idzie kosztowne dla nadawcy. W całej Europie, a także w Stanach Zjednoczonych od ponad dekady obserwujemy zmniejszające się nakłady prasy (zwłaszcza informacyjnej), a grupa czytelników nie tylko się zmniejsza, ci którzy pozostali – wymierają. Młodzi ludzie nie kupują gazet. Młodzi ludzie nie szukają nawet w internecie innych informacji niż: sport, muzyka, elektronika, rozrywka. Dalej – reklamodawcy uciekają od mediów papierowych, coraz mniejsze budżety przeznaczane są na reklamę w prasie. Bo po pierwsze zmniejszają się nakłady, a więc zasięg reklamy, po drugie, ważniejsze, pojawiają się alternatywne kanały, jak m.in. kampanie w Google, reklamy na Facebooku czy YouTube, żeby wymienić tylko te najbardziej popularne. Bez zasilenia z reklam gazety nie są w stanie przetrwać, stąd coraz częściej są zamykane. Aby się ratować, właściciele mediów tną koszty. Cięcia dotyczą przede wszystkim najbardziej kosztownych redakcji, czyli etatów dziennikarskich. Likwiduje się placówki zagraniczne, zwalnia fachowców, bo fachowej wiedzy szuka coraz mniej odbiorców. Gazety coraz więcej uwagi poświęcają rozrywce czy lokalnym ploteczkom oraz tropieniom sensacji, bo sensacyjny news może pozwolić nie tylko zwiększyć nakład, ale i zwiększyć oglądalność strony internetowej nadawcy. Deprecjacji ulega ranga zawodu dziennikarza. Setki tysięcy dziennikarzy-amatorów, bloggerów, podważa sens opłacania profesjonalistów. Niedługo nikogo nie będzie stać na produkowanie fachowej informacji. A najgorsze, że nie ma na nią zapotrzebowania. Przyjemność i odprężenie Same media przyczyniły się zresztą do upadku rangi zawodu dziennikarza. Aby podtrzymać widownię, media elektroniczne od dawna zastępują publicystykę czy informację kulturalną programami rozrywkowymi, od debat politycznych cenniejsze są pyskówki, a w ślad za telewizją podąża prasa – i to już nie tylko tabloidy czy kolorowe tygodniki z plotkami, lecz także media do niedawna uważane za opiniotwórcze. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom konsumenta, świadomie utwierdzamy jego potrzeby, ale być może mniej świadomie – wychowujemy także konsumenta przyszłości, który być może nie będzie już znał różnicy pomiędzy rozrywką a kulturą, utożsamiając jedno z drugim. Dziś jeszcze alternatywa wydaje się być wyraźna, jednak wraz z ekspansją przemysłu rozrywkowego (entertainment) to, co istotnie stanowi element kultury spychane będzie na coraz większy margines. Cóż z tego, że dzięki Sieci będziemy mieli łatwy dostęp do nawet najbardziej niszowych dzieł, skoro nisza – pozbawiona budżetów reklamowych – stanie się gettem, swego rodzaju muzeum rzeczy niepotrzebnych, rezerwatem dla tych dzikich, którzy nie ulegli mediom, modzie, reklamie, presji otoczenia czy pracodawcy. Dwukierunkowy charakter rozrywki (możliwość nie tylko biernego uczestnictwa, ale też współtworzenia przez komentarze, gry on-line, społeczności etc.) sprawiać będzie, …