Poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Bezrobotny artysta
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru324


Wizja bezrobotnego artysty wcale nie jest nam kulturowo obca, przeciwnie utarło się uważać, że twórca na uznanie zasługuje dopiero po śmierci, za życia zaś klepać ma biedę. Ten romantyczny obraz samotnego artysty występującego przeciwko żywiołom niewiele ma jednak wspólnego z rzeczywistością. Nie oszukujmy się, masowa kultura (ale i masowa gospodarka w ogóle) stworzyła artyście możliwości zarobkowania jakich nie miał wcześniej. Kiedyś twórca skazany był na łaskę możnego pana, księcia, szlachcica, biskupa, który sypał groszem swojemu nadwornemu portreciście, poecie czy kronikarzowi, tak samo jak aktorom, trubadurom i rozmaitym trefnisiom, bo przecież do czasów renesansu zawód poety nie różnił się wiele od profesji grajka. A jak twórca zaczynał przynudzać, albo zapominał o pochlebstwach, to fora ze dwora. Patałętał się w poszukiwaniu nowego mecenasa, by jemu darować talent i natchnienie.

PEŁNA WERSJA TEKSTU W FORMIE ELEKTRONICZNEJ DOSTĘPNA BĘDZIE DLA ZAREJESTROWANYCH KLIENTÓW W CHWILI POJAWIENIA SIĘ KOLEJNEGO NUMERU

Autor: Łukasz Gołębiewski