Widzę, że trzyma pan w rękach numer Biblioteki Analiz z rankingiem wydawców za rok 2006. Skłonił pana do jakichś wniosków? Wojciech Śliwerski: Owszem. Do takiego m.in., że wszystkie branże rosną, a nasza nie bardzo. Dość powiedzieć, że moje wydawnictwo, z obrotami 2 mln zł za rok 2006, znalazło się na stosunkowo wysokiej, bo 81. pozycji. Państwa firma w ogóle jest mało znana w branży. Proszę zdradzić, jak jest zorganizowana, ile osób w niej pracuje. WŚ: Na koniec ubiegłego roku zatrudnialiśmy 26 osób. W chwili obecnej 23. Wszystkie na etatach? Monika Szajer: Tak. Co może przyciągać do pracy w takim wydawnictwie jak Impuls? Bo rozumiem tych, którzy chcą pracować w Znaku czy Wydawnictwie Literackim, że pozostaniemy przy Krakowie, w którym i państwo działacie. Wielkie nazwiska, wielkie bestsellery, znane marki… A Impuls to faktycznie niewielka oficyna publikująca literaturę specjalistyczną, głównie pedagogiczną. WŚ: Ja wiem… Może pasja. Ona nie musi wiązać się z konkretną dziedziną. Może nasi ludzie po prostu lubią wydawać książki i pracować w zgranym zespole. Ci, którzy zaczynają u nas pracę, wiedzą, że mamy bardzo dobrą opinię u partnerów. To także skłania do bycia z nami. W firmie cieszącej się renomą pracuje się dobrze. Później ważna staje się atmosfera pracy. MS: To nie jest firma dla tzw. jumperów, którzy przeskakują z jednego miejsca do drugiego. My też nie chcemy z nimi pracować. Takie osoby szybko odchodzą, a my podczas trzech miesięcy okresu próbnego przekazujemy bardzo dużą dawkę wiedzy. Po tym czasie człowiek spokojnie może rozpocząć pracę na własny rachunek. Ludzie po jakich kierunkach studiów podejmują u państwa pracę? MS: Po ekonomii (specjalności marketing oraz zarządzanie), prawie, pedagogice, polonistyce ze specjalnością edytorską. Różnie. WŚ: Myślę, że podoba im się również konsekwencja naszego działania i przejrzystość. MS: Pierwszym źródłem wiedzy o firmie jest strona internetowa, na której wszystkiego można się dowiedzieć, łącznie z namiarami na nas. Widać to się podoba. Powiedział pan, że Impuls jest małą firmą. To prawda. I nie ma w tym nic złego. Owszem, znam osoby, które zwykły dewaluować pozycję Impulsu, właśnie z racji wielkości. Tyle, że nasza wiedza o branży jest często nieporównanie większa niż ich. Wiem to chociażby po stopniu rozpoznania działań konkurencji – my o niej wiemy dużo, a oni… Jesteście mali. A we własnym sektorze? WŚ: Jesteśmy jednym z liderów. Przychodzą do nas nawet autorzy z wydawnictw o innym profilu. Całkiem niedawno trafiła osoba, która swoje książki publikowała w jednym z wydawnictw edukacyjnych, ale po zamieszaniu politycznym wokół podręczników uznała, że robić to będzie gdzie indziej, i wybrała właśnie nas. Niestety, książki te nie były zgodne z naszym profilem i musieliśmy odmówić. Ocena firmy, czy jest mała czy duża, zależy też od przyjętych kryteriów. A sami z kim się porównujecie? MS: Z niektórymi wydawnictwami akademickimi. Będąc dyrektorem marketingu i handlu dość wcześnie, bo w roku 2001, przeszła pani z konsygnacji na faktury zamknięte. MS: Co w przypadku wszystkich odbiorców zajęło mi sześć …