Dlaczego po temat do swej nowej książki sięgnął pan aż do XVI stulecia? Od dawna miałem taką myśl, że należy zająć się wiekiem XVI i że właśnie ja powinienem to zrobić. Bardzo mnie do tego ciągnęło, choć zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie ogromna praca, bo ja – jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie moje poprzednie książki, czyli to, czego nauczyłem się przez kilkadziesiąt lat – stałem się specjalistą od historii Polski pierwszej połowy XIX wieku. To na czym naprawdę się znam, to są surduty, cylindry i bambosze Adama Mickiewicza oraz jego kije do gry w golfa. Natomiast o wieku XVI wiedziałem niewiele. A jednocześnie miałem zawsze takie poczucie, że to właśnie wtedy, gdzieś w połowie wieku XVI, a może nawet trochę wcześniej, w wieku XV, zaczęła się Polska. Dopiero wówczas? Oczywiście, ona zaczęła się wcześniej: od króla Popiela zjedzonego przez myszy i od przybycia aniołów do chaty Piasta Kołodzieja. Ale to była Polska mityczna, goplańska, piękna baśń o rodzącej się Polsce, a Polska prawdziwa, taka jaką mamy teraz, zaczęła się wtedy, kiedy Polacy (a właściwie Małopolacy – Polacy z Małopolski) zrozumieli, że są ludźmi wolnymi i że nie potrafią być inni. I wtedy wolność stała się formą ich istnienia. Narodziny wolności – to był ten początek. A to nastąpiło w wieku XVI, czego, dawno temu, dowiedziałem się od Juliusza Słowackiego, kiedy przeczytałem po raz pierwszy jego „Samuela Zborowskiego”. Słowacki pojął intuicyjnie (intuicja miała w tej sprawie znaczenie większe niż rozum), że to anarchia szesnastowiecznych polskich rycerzy ukształtowała los Polaków. Wiedziałem, że Słowacki ma rację, ale nie wiedziałem, dlaczego ma rację, i właśnie tę moją nową książkę, która nazywa się tak samo jak jego dramat, napisałem po to, żeby to zrozumieć. Ale to oznacza, że prawdziwa Polska zaczyna się dla pana już po Jagiellonach. Trochę wcześniej – w czasach Jagiellonów. Litewska dynastia i przymierze z dzikimi Litwinami miały prawdopodobnie w tej sprawie (naszego losu) znaczenie zasadnicze. My wobec Litwinów mamy dług ogromny. To wtedy kształtuje się Polska wolnych Polaków. Albo inaczej – Rzeczpospolita wolnych Polaków i wolnych Litwinów, dla których wolność jest rzeczą najważniejszą na świecie, ponieważ jest sposobem istnienia. Czymś bez czego nie można żyć. To przeświadczenie Polacy z wieku XVI przenieśli przez wieki w wiek XXI. Ale „przeświadczenie” to złe słowo. To jest coś zakodowanego w losie. Wolność jest losem Polski. Jest także sensem jej dziejowego istnienia. Można podbić Polskę, co się zdarzało, można ją nawet podzielić na kawałki, ale w tajemniczy sposób nie można odebrać Polakom ich wolności. Żeby zabić polską wolność, Rosjanie czy Niemcy musieliby zabić nie tylko nasze przywiązanie do wolności, ale także nasze dzikie, bezrozumne, szaleńcze przekonanie, że istnienie jest wolnością, a więc nie można istnieć bez wolności. Jak odebrać wolność ludziom, dla których życie jest wolnością? W tym celu trzeba by wymordować wszystkich Polaków, tych, którzy byli, tych, którzy są i tych, którzy będą. Dopóki jest na świecie choć jeden Polak, do tego czasu będzie istniała polska wolność. Bardzo optymistyczne jest to, co pan mówi. To moje przekonanie – intuicyjne i nabyte kiedyś z lektury „Samuela Zborowskiego” i innych dzieł Słowackiego, udowodniłem sobie teraz zajmując się wiekiem XVI. Przekonałem się, na czym …