1 „Bieguni” Olgi Tokarczuk przynoszą i takie refleksje: „Czy dobrze robię, że opowiadam? Czy nie lepiej byłoby spiąć umysł spinaczem, ściągnąć lejce i wyrażać się nie historiami, ale prostotą wykładu, gdzie w zdaniu po zdaniu klaruje się jedna myśl, a w następnych paragrafach fastryguje się ją z innymi. Mogłabym używać cytatów i przypisów, mogłabym w porządku punktów czy rozdziałów zawrzeć konsekwencję dowodzenia krok po kroku, o co mi chodzi, weryfikowałabym wcześniej postawioną hipotezę i w końcu mogłabym wywiesić argumenty, jak prześcieradła po nocy poślubnej, na ludzki widok. Byłabym panią własnego tekstu, mogłabym uczciwie wziąć za niego wierszówkę. A tak zgadzam się na rolę akuszerki, ogrodniczki, której zasługą jest co najwyżej posianie i późniejsze nudne plewienie chwastów. Opowieść ma swoją bezwładność, nad którą nie można nigdy do końca zapanować. Domaga się takich jak ja – niepewnych siebie, niezdecydowanych, łatwych do wywiedzenia w pole. Naiwnych”. [Porównaj również poz. 2, 12, 22, 23, 25] 2 W „Księgach Jakubowych” Olga Tokarczuk opowiada, jak w 1757 roku „rabini z kretesem przegrywają debatę w Kamieńcu, a to dlatego, że nikt nie chce słuchać ich zawiłych tłumaczeń, gdy oskarżenia są tak proste i celne. Bohaterem staje się reb Krysa z Nadwornej, gdy udaje mu się ośmieszyć Talmud. Wstaje i podnosi palec do góry. – Dlaczego to wół ma ogon? – pyta. Sala milknie, zaciekawiona tak głupim pytaniem. – Co to za święta księga, skoro stawia się tam takie pytania? – ciągnie Krysa z palcem, który powoli kieruje się w stronę rabinów. – Talmud! – wykrzykuje po chwili. Sala wybucha śmiechem. Śmiech niesie się pod sklepienie sądowe, nienawykłe do tego rodzaju wybuchów radości. – A jaka będzie talmudyczna odpowiedź? – pyta Krysa, któremu na oszpeconą blizną twarz wystąpiły rumieńce, i znowu zawiesza głos. – Bo musi odganiać muchy! – odpowiada sam sobie tryumfalnie. I znowu śmiech. Żądania rabinów, żeby kontrtalmudystów wyłączono z synagogi, żeby im wyznaczono jaki inny ubiór niż żydowski i żeby się oni Żydami więcej nie nazywali, też wydają się śmieszne. Sąd konsystorski z właściwą sobie powagą oddala tę suplikę, jako że niewładny jest w tej dziedzinie się wypowiadać, kto ma się Żydem nazywać, a kto nie”. [Zobacz też poz. 1, 12, 22, 23, 25] 3 „Podróż Cilki” Heather Morris – kontynuacja „Tatuażysty z Auschwitz”, tym razem dziejąca się w sowieckim łagrze. Od rzeczywistości odklejone nie mniej niż poprzednie dzieło nowozelandzkiej pisarki. [Porównaj także poz. 19] 4 „365 dni” Blanki Lipińskiej – porno i durno. [Zobacz także poz. 6, 11] 5 Donald Tusk swoje dzieło życia zatytułował „Szczerze”. …