Alda Sigmundsdottir, autorka książek i artykułów o Islandii, oskarżyła autorów książki „Rekin i baran” – Adama i Martę Biernatów – o plagiat. Biernatowie prowadzą blog „Bite of Iceland”, popularne konto na Instagramie i profil na Facebooku. Ich publikacja ukazała się dwa lata temu nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. O całej sprawie czytelnicy i my dowiedzieliśmy się 3 września z mediów społecznościowych. „Odkryłam, że duże fragmenty – do 90 proc. – mojej publikacji »The Little Book of the Islanders in the Old Days« – zostały opublikowane w tłumaczeniu bezpośrednim lub sparafrazowane jako część innej książki, w innym języku. Przez czternaście miesięcy próbowałam dochodzić swoich praw” – napisała Alda Sigmundsdottir na swoim profilu na Facebooku. „Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, w jakim stopniu moja książka została zawłaszczona, skontaktowałam się z prawnikiem. Poradzono mi, bym wszczęła postępowanie sądowe. Początkowo polski wydawca, Wydawnictwo Poznańskie, wydawał się chętny do ugody i złożył mi pewną ofertę, potem jednak wycofał ją, składają propozycję o 50 proc. mniejszej kwoty. Autorzy, Adam i Marta Biernat, zablokowali mnie, nie odbierali nawet przesyłek poleconych. Choć o sprawie wiadomo od ponad roku, książka »Rekin i baran« jest nadal dostępna w sprzedaży” – czytamy na portalu społecznościowym pisarki. I szambo się wylało. Internauci zaczęli lawinowo zamieszczać przykłady skopiowanych fragmentów, nie tylko z książki Aldi Sigmundsdottir, ale też z przewodnika po „Islandii” Andrew Evansa (National Geographic), które podobno już od dawna krążyły w sieci, czy strony internetowej firmy… Haribo. W serwisie czytelniczym Lubimyczytac.pl pod opisem „Rekina i barana” przewijają się najczęściej dwa hasła: „plagiat” i „wstyd”. Wpisując do wyszukiwarki Google’a tytuł książki, jako najczęściej wyszukiwana fraza pojawia się: „Rekin i baran plagiat”. Internet nie zapomina. Do sprawy na Facebooku odniósł się Adam Biernat: „Do wszystkich obrzucających nas błotem: zarzuty są bezpodstawne, a całą akcją steruje jeden malutki człowieczek, który zgłosił się do Pani Sigmundsdóttir z informacją o rzekomym plagiacie, przedstawiając obszerną i strasznie naciąganą analizę. Marta przy pisaniu książki posługiwała się różnymi źródłami, w tym również książkami Sigmundsdóttir (o czym świadczy zamieszczona na końcu bibliografia), ale w żaden sposób nie naruszyła jej praw autorskich. Chciałem też zaznaczyć, że jestem autorem zdjęć do książki, a nie samej książki i nie bardzo rozumiem, w jaki sposób wasze komentarze odnoszą się do zamieszczonego tu zdjęcia”. Marta Biernat do czasu publikacji tego artykułu milczy. „Jest cała masa oszukanych czytelników, prawdziwych pisarzy, a przede wszystkim autorzy książek, z których korzystałaś. Mam nadzieję, że cię tym zatrzymamy. Ale domagamy się konsekwencji. Domagamy się, żebyś zabrała publicznie głos w tej sprawie” – zaapelowała zawiedziona blogerka Emilia, autorka bloga Utulethule.pl. Zwraca też uwagę, że duet autorski Biernatów nie poprzestał na jednej publikacji i rok temu ukazała się „Laponia. Wszystkie …