środa, 5 października 2022
ROZMOWA Z PRZEDSTAWICIELAMI KOMITYWY NISZOWYCH WYDAWCÓW: – HALINĄ BUFFI z wydawnictwa Buffi, – FABIANEM CIEŚLIKIEM z wydawnictwa Marpress, – JUSTYNĄ JAKUBCZYK z wydawnictwa Omnibus, – ANETTĄ KONSTANTOWSKĄ, reprezentującą zielone wydawnictwo, – JANINĄ KOŹBIEL i JANEM KOŹBIEL z wydawnictwa JANKA, – MARIKĄ KRAJNIEWSKĄ z wydawnictwa Papierowy Motyl, – EWĄ PAJESTKĄ-KOJDER z Oficyny Naukowej, – MICHAŁEM SZWEYCEREM z wydawnictwa Nieoczywiste – ALICJĄ WEJNER z wydawnictwa Jagoda
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 578 (18/2022)

Ile książek, tyle światów. Bogaci różnorodnością – pod takim hasłem zaprezentuje się na 25. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie grupa wydawców na wspólnym stoisku (hala Dunaj, B50) organizowanym przez Polską Izbę Książki przy wsparciu Instytutu Książki oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Będzie to doskonała okazja, by zapoznać się z różnorodną ofertą, przekonać się, jak bardzo polski rynek książki jest zróżnicowany i ciekawy. Rozmawiamy na ten temat z przedstawicielami Komitywy Niszowych Wydawców.

Kto się boi wydawnictw niszowych? Dystrybutorzy? Bibliotekarze? A może dziennikarze?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Gdybym usłyszała takie pytanie, zanim zaczęłam wydawać książki, powiedziałabym, że jest to pytanie z tezą i w dodatku tezą błędną, bo zakładającą, że ktoś się nas boi. Dzisiaj, po kilku latach doświadczeń, zaczynam myśleć, że rzeczywiście coś w tym jest. Dystrybutorzy nie chcą ze mną rozmawiać na temat moich książek, bo reprezentuję małe wydawnictwo. Bibliotekarze i dziennikarze tak samo. Jakby chcieli dać mi do zrozumienia, że rozmowa z małym wydawcą to dla nich strata czasu. Jakby nie rozumieli, że nie każdy może być dużym wydawnictwem, nie każdy chce być duży.

Justyna Jakubczyk, Wydawnictwo Omnibus: Moim zdaniem wydawnictw niszowych najbardziej boją się dystrybutorzy, ponieważ niechętnie współpracują z małymi wydawnictwami, a rozmowy o dystrybucji zaczynają się od pytania o liczbę wydawanych książek w ciągu roku. To zazwyczaj od razu przekreśla możliwość podjęcia współpracy. Duże wydawnictwa raczej nie mają się czego bać ze strony wydawnictw niszowych. A czy małe konkurują między sobą? Rynek jest pojemny. Wolę myśleć, że dobre wydawnictwo jest dla mnie partnerem na rynku książki, a nie konkurencją.

Janina Koźbiel, JanKa: Nie użyłabym określenia „się boi”. Myślę, że dystrybutorzy lekceważą, bibliotekarze – nie znają. Podobnie jak dziennikarze, którzy są zbyt zajęci produkowaniem materiałów pod klikalność, żeby zawracać sobie głowę tym, co z zasady wymagałoby dopieszczenia, uruchomienia inwencji, żeby to dowartościować. Trzeba by wierzyć, że wydawnictwa niszowe robią coś dobrego dla kultury i temu czemuś należy się wsparcie, a o taką wiarę dziś trudno. Łatwiej podczepić się pod zjawiska krzykliwe, skandaliczne, niż podsycać ledwo tlący się płomyk.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: A ja uważam, że nikt się nas nie boi. Jesteśmy raczej niezauważani. Ważni są duzi wydawcy, których stać na reklamę. Reklama napędza bestsellery: jak się ileś razy napisze, że książka jest bestsellerem, to czytelnicy ją kupują i w efekcie rzeczywiście staje się bestsellerem.

Fabian Cieślik, Marpress: Wierzę, że relacje na rynku książki nie są podszyte strachem, a jeżeli już jakimś trudnym uczuciem, to zwątpieniem wielu uczestników tego rynku w poziom czytelnictwa w Polsce, oprócz tego sporo też jest do przepracowania nieufności, wynikającej najczęściej z nieznajomości siebie nawzajem. Przyznam się, że najtrudniejsze relacje mamy z częścią dystrybutorów. Nie są oni skłonni do współpracy z małymi graczami, a jeśli już nawet trafia do nas ich oferta, to rzadko jest ona dostosowana do specyfiki małego i niszowego wydawnictwa. Ale widzę światełko w tunelu i zwiększające się zainteresowanie, bo moim zdaniem oraz zdaniem wielu obserwatorów rynku książki w Polsce, to właśnie wydawnictwa niszowe sięgają obecnie po najciekawszą literaturę, w tym debiutantów, i są wśród tych książek tytuły o bestsellerowych nakładach.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Niestety, niszowych wydawnictw chyba boją się czytelnicy, którzy sięgają po łatwo dostępne pozycje, wyłożone na promocyjnych półkach w dużych księgarniach. Jednak fakt jest taki, że konsument został nauczony kierowaniem się reklamą, a o książkach wydawanych w niszowych wydawnictwach nie chcą słyszeć dziennikarze. To mało zajmujące. Nasze książki często skreśla się z automatu. Bibliotekarze utrzymują, że czytelnik chce tylko Mroza, ale to tylko dlatego, że o nim słyszał.

A kto w takim razie dziś w Polsce wspiera niszowe wydawnictwa?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Do tej pory znalazłam jeden taki adres: Polska Izba Książki.

Halina Buffi, wydawnictwo Buffi: Tak, niszowe wydawnictwa w moim odczuciu wspiera tylko PIK. To dzięki Izbie możemy uczestniczyć w święcie książki zwanym targami.

Jan Koźbiel, JanKa: My doświadczyliśmy wsparcia od lokalnej Książnicy Pruszkowskiej oraz od Biblioteki na Koszykowej. I obu tym instytucjom najserdeczniej dziękujemy. Zdarzają się platformy i blogerzy, którzy doceniają naszą ofertę i zawsze chętnie informują o książkach. Bywa jednak, że po pewnym czasie niektórzy zaczynają oczekiwać gratyfikacji różnego typu. I wtedy współpraca się urywa, bo nas na płacenie za recenzje i patronaty po prostu nie stać. Mamy też nadzieję, że Polska Izba Książki nie poprzestanie na jednorazowej akcji, a ministerialne wsparcie przy okazji targów warszawskich i krakowskich stanie się czymś trwałym.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Nie mam poczucia, by ktokolwiek nas wspierał. Od tego roku PIK organizuje i współfinansuje wspólne stoisko niszowych wydawców na targach w Warszawie i Krakowie. O niczym innym nie słyszałam. Próbujemy promować się sami, np. w grupie Świadomych Wydawców.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Dla mnie największym wsparciem była współpraca z Motylami Książkowymi – na początku działalności tylko oni chcieli sprzedawać moje książki, co było bardzo ważne w czasach, gdy upadała jedna księgarnia za drugą, a na rynku zostawali sami wielcy gracze. Na pewno takie inicjatywy jak Komitywa Niszowych Wydawców to olbrzymie wsparcie dla małych oficyn. Mało które małe wydawnictwo jest w stanie pokryć koszty stoiska na dużych targach książki. To też świetna promocja i możliwość pokazania swoich produktów.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Wspierają nas autorzy, którzy się z nami zaprzyjaźniają, często blogerzy i blogerki, którzy naprawdę są ciekawi wydawniczego świata i tego, co wydawca decyduje się wydać.

Fabian Cieślik, Marpress: Wspierają nas przede wszystkim niezależne księgarnie, które same będąc niszowymi, dbają o różnorodność oferty dla swoich wiernych czytelników. Myślę, że jest to też cała bookstagramowa sfera, która autentycznie interesuje się tym, co dzieje się poza światem wielkich wydawnictw. Przykładowo niedawno pojawił się konkurs czy też moda na to, kto więcej przeczyta książek niszowych wydawców, czy też ogłaszane są miesiące czytania książek niszowych wydawnictw. Wspierają nas też organizatorzy festiwali literackich, którzy w większości zachęcają nas do udziału w swoich imprezach, proponując specjalne warunki uczestnictwa.

Oferta wydawców tworzących Komitywę jest bardzo zróżnicowana. W jakiego rodzaju literaturze specjalizują się wasze wydawnictwa?

Janina Koźbiel, JanKa: Wybraliśmy sobie najtrudniejszy chyba odcinek – polską literaturę współczesną. Wydajemy głównie powieści i opowiadania, w dodatku zależy nam na tym, by były to książki konstruujące jakieś sensy, stawiające naszej rzeczywistości pytania, by coś po sobie w czytelniku zostawiały, a nie były czysto rozrywkowe. Warunkiem jest zaciekawiająca konstrukcja i wewnętrzna logika opowieści. Zależy nam na równowadze między mądrością książki a jej formą, przyjazną dla czytelnika. Nie jest o to dziś łatwo, w ofertach, które do nas napływają, przeważają kryminały, romanse i opowieści mocno narcystyczne – nastawione na wyrzucenie z siebie bólu lub złości na świat, a od pełnych agresji utworów czytelnik na ogół ucieka. Na szczęście z dość stałą częstotliwością znajdujemy coś, co ma w sobie jakiś potencjał – znaczeniowy i czysto literacki.

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Można powiedzieć, że wydane przez Jagodę książki adresowane są do czytelniczek i czytelników młodszych i starszych, a ich czołowym tematem jest miłość. Miłość do drugiego człowieka, do samej i samego siebie, do przyrody oraz życia pośród roślin. Pracujemy, bo lubimy. Robimy zaś tylko to, co sprawia nam przyjemność i jednocześnie jest dobre dla ludzi, roślin i planety Ziemia. Nie śmiecimy, nie dymimy, nie dokuczamy Naturze.

Anetta Konstantowska: Zielone to butikowe wydawnictwo, które wydaje książki dla osób zainteresowanych życiem w zgodzie z naturą i samym sobą. Specjalizuje się w medycynie naturalnej, a w szczególności ajurwedzie, jodze, zielarstwie i aromaterapii. Wyrosło z pasji i przygody, miłości do natury (może to za duże słowo) i podróży.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Publikuję przede wszystkim książki wspierające rozwój i edukację dzieci, a także pomoce edukacyjne z zakresu nauczania przedszkolnego, wczesnoszkolnego i logopedii. Ważne w naszej ofercie są publikacje poruszające tematy trudnych emocji, chorób i niepełnosprawności. To tematy niekomercyjne, często odsuwane na bok jako „za trudne” dla dziecka. Tymczasem dzieci same często muszą się z tym zmierzyć – ze swoją chorobą lub kogoś bliskiego, z odmiennością, nietolerancją, brakiem akceptacji. Nasze książki mają pomagać oswajać niektóre z tych emocji – nie tylko dzieciom, lecz także dorosłym.

Fabian Cieślik, Marpress: Od samego początku nawiązujemy do tradycji Wydawnictwa Morskiego, z którego wprost się wywodzimy, dlatego oprócz naszej najnowszej serii „Bałtyk”, prezentującej współczesną prozę z krajów wokół Morza Bałtyckiego, kontynuujemy serię „Marynistyka” czy książki o historii Gdańska i Pomorza. Postawiliśmy również na dobrą prozę naszych polskich autorek i autorów no i nie boimy się literackich debiutów!

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Przechodzimy właśnie transformację i to już kolejną. Z wydawnictwa, które na samym początku powstało, by realizować projekty wydawnicze komercyjnie (często mylono nas z vanity) za pomocą uszytej na miarę oferty wydania książki, za którą autor ponosił opłatę, pokazując całe spektrum możliwości self-publishingu itd., stopniowo przekształciliśmy się w wydawnictwo tradycyjne. Bardzo rzadko zgadzam się na wydanie z finansowaniem. Ale najważniejsza zmiana to ograniczenie się do wydawania literatury transformującej. Takiej, która przynosi czytelnikowi coś więcej niż rozrywkę. Dzięki której czytelnik może coś zmienić dla siebie na lepsze. Nadal jednak pozostaję otwarta na wydanie książek na zlecenie dla kogoś, kto np. przygotował książkę specjalistyczną, biznesową, chciałby, nie przekazując do niej praw, zlecić mi usługę wydawniczą i pójść z gotową, wydaną książką w świat.

Ewa Pajestka-Kojder: Oficyna Naukowa specjalizuje się w publikacji książek naukowych, przede wszystkim z dziedziny socjologii, filozofii, historii, antropologii, kulturoznawstwa, psychologii, jest wśród nich wiele przekładów dzieł niemiecko-, angielsko-, francusko-, rosyjsko-, a także włoskojęzycznych.

Michał Szweycer: Wydawnictwo Nieoczywiste postawiło sobie za cel wydawanie publikacji polskich i zagranicznych autorów prezentujących wartościowe, niestandardowe, nowatorskie i „nieoczywiste” podejście do szeroko rozumianych nauk społecznych – ekonomii, politologii, finansów, historii, prawnych aspektów biznesu i ekonomii, włącznie z podręcznikami akademickimi. Zależy nam na publikacjach angażujących do debaty. Nie boimy się podejmowania tematów trudnych i wywołujących dyskusję – ale dbamy, by zawsze była ona merytoryczna i oparta na faktach.

To ile rocznie wydajecie nowych tytułów?

Halina Buffi, wydawnictwo Buffi: Jako mała oficyna o profilu albumowym niewiele. Dwa, trzy albumy rocznie, na wysokim poziomie artystycznym i edytorskim, zawsze dwu- lub trójjęzyczne. Prezentowane w nich reprodukcje dzieł sztuki, polskie pejzaże, architektura okraszone są poezją i prozą najwybitniejszych pisarzy polskich, w tym Noblistów. Realizacja takich projektów zabiera sporo czasu.

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Wydawnictwo Jagoda działa od 2017 roku w ramach Agencji Dziennikarskiej funkcjonującej od 1999 roku. W ciągu tych pięciu lat wydaliśmy siedem książek. Nie jest to mało, zważywszy na to, że tak się złożyło, iż Jagoda jest wydawnictwem jednej autorki. Najpierw więc piszę książkę, potem pracujemy nad nią redakcyjnie, a później przesiadam się na fotel techniczny i robię skład. Kontakty z drukarnią i korektorami też załatwiam sama. I tu – w momencie odebrania nakładu z drukarni – kończy przyjemny etap pracy nad książką, a zaczyna dystrybucja i promocja.

Jan Koźbiel, JanKa: Do niedawna staraliśmy się wydawać cztery książki rocznie i mamy nadzieję, że do tego standardu wrócimy. Tyle możemy sami opracować redakcyjnie i technicznie na poziomie, który akceptujemy, bo nie posiłkujemy się pomocą z zewnątrz. W tym roku jednak wydamy tylko dwie, jedną po raz pierwszy również jako audiobook.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Wydaję od dwóch do pięciu nowości plus nowe edycje tytułów, które są już na rynku.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Około dziesięciu.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: U mnie też niewielkie liczby, zazwyczaj od dwóch do pięciu książek.

Fabian Cieślik, Marpress: Średnio rocznie wydajemy około 20 tytułów, w tym około 25 proc. to dodruki.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Coraz mniej, 10-12 tytułów.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Średnio mamy jedną lub dwie nowe publikacje każdego miesiąca. Na bieżąco także dodrukowujemy inne nasze tytuły.

W jaki sposób dystrybuowane są wasze książki?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Czasem mam wrażenie, że one w ogóle nie są dystrybuowane. Wszystkie są dostępne w księgarniach internetowych, jednak trafienie do księgarń stacjonarnych okazało się dla nas zbyt trudne. Schody nie do pokonania, ściany nie do przebicia. Spośród wszystkich dystrybutorów tylko Motyle Książkowe oraz Ateneum zgodziły się wziąć moje książki. Pozostali nie, ponieważ – jak nam to powiedziano bez ogródek – Jagoda jest dla nich zbyt mała. Oni nawet nie chcą informacji na temat naszej oferty. Skoro tak, to skąd księgarze i bibliotekarze mają wiedzieć, że wydaliśmy coś wartościowego, jeśli dystrybutorzy z zasady nie robią żadnej promocji tytułów, które im powierzono? To jest doprawdy błędne koło. To pułapka.

Jan Koźbiel, JanKa: Mamy podpisane umowy z Ateneum, Azymutem, Bonito, Motylami Książkowymi oraz L&L, a przez nich książki docierają do innych hurtowni i księgarń. Prowadzimy też sprzedaż na Allegro, gdzie mamy własne konto. W księgarniach wysyłkowych, także w Empiku, prawie wszystkie nasze książki można zamówić i kupić. Trzeba tylko wiedzieć, że są, że istnieją.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: W tym roku zmieniliśmy system dystrybucji: przeszliśmy na wyłączność do Ateneum.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Dystrybucja odbywa się przede wszystkim przez hurtownie książek: Ateneum, Motyle Książkowe, Bibliofil, a także przez własną księgarnię internetową.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Sprzedajemy przede wszystkim przez Motyle Książkowe i Ateneum.

Halina Buffi, wydawnictwo Buffi: Nasze tytuły dystrybuowane są przez Azymut i Dressler, oraz przez wydawnictwo w galeriach i w muzeach.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: W tej chwili współpracujemy z firmą dystrybucyjną Motyle Książkowe oraz Bonito i Ateneum.

Fabian Cieślik, Marpress: Jesteśmy obecni u większości głównych hurtowni książkowych w Polsce.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Współpracujemy z największymi dystrybutorami na polskim rynku, również z uczelniami i firmami prowadzącymi szkolenia z zarządzania. Wszystkie nasze publikacje dostępne są w sprzedaży na terenie całego kraju – każda księgarnia stacjonarna i internetowa ma dostęp do naszych książek.

Czy oferujecie również wersje elektroniczne książek?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Tak, oczywiście. Poza książkami dla dzieci, wszystkie nasze książki dostępne są jako e–booki.

Jan Koźbiel, JanKa: Tak. Wszystkie nasze książki mają wersje elektroniczne, które ukazują się dwa-trzy miesiące po wersjach papierowych. Są do kupienia właściwie wszędzie, mamy umowy z największymi platformami – Legimi, Virtualo, Publio, Nexto… Opóźnienie wersji cyfrowych w stosunku do papierowych jest naszą próbą wsparcia księgarni, zwłaszcza tych mniejszych.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Mamy wersje elektroniczne w sprzedaży przez wyspecjalizowane w tym hurtownie i księgarnie, w tym Azymut.

Fabian Cieślik, Marpress: Wszystkie nasze tytuły wydawane od 2018 roku posiadają swoje wersje elektroniczne, a seria „Bałtyk” oraz proza polska ukazuje się dodatkowo w formie audiobooków. E-booki dostępne są właściwie na każdej platformie sprzedaży. Nasze audiobooki z kolei można znaleźć na Audioteka.pl, Empik Go czy Saga Egmont, które to platformy współprodukowały nasze audiobooki.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Nasze książki są dostępne również jako e-booki i audiobooki. Dostępne są we wszystkich aplikacjach streamingowych, również w sklepach internetowych w sprzedaży detalicznej.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Prawie wszystkie nasze książki można kupić jako e-booki. To coraz ważniejszy kanał dystrybucji i nie zamierzam się przed nim bronić. E-booki na pewno nie zabiją książek, po prostu poszerzą grono ich odbiorców. A książka drukowana nadal będzie eleganckim prezentem, wartościową rozrywką i istotnym składnikiem rozwoju osobistego.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Obecnie nie oferujemy wersji elektronicznych.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Koncentrujemy się na książkach drukowanych. Jest to forma najbardziej oczekiwana przez naszych czytelników. Nie wykluczamy jednak w przyszłych projektach również publikacji wersji elektronicznych.

W jaki sposób docieracie z informacjami do odbiorców? Zdaję sobie sprawę, że rywalizacja o uwagę czytelników, przebicie się z tytułem w zalewie nowości zmusza was do szukania kreatywnych rozwiązań…

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Właśnie to dotarcie do potencjalnych czytelników jest najtrudniejsze. Podziwiam tych, którzy mają tę umiejętność. Ja wciąż się tego uczę i – jak sądzę – długa jeszcze droga przede mną. A kiedy tak się zmagam z rozmaitymi na tej drodze przeciwnościami, w końcu czuję się wyczerpana i czuję taką bezradność, że muszę zrobić coś, żeby nie popaść w czarną depresję. Wtedy odsuwam od siebie wszystkie problemy związane z promowaniem już napisanych i wydanych książek i zaczynam… pisać nową książkę. Powstaje więc kolejne dzieło, a ja mam więcej tytułów, którymi powinnam się zaopiekować i z którymi nie potrafię skutecznie dotrzeć do czytelnika.

Janina Koźbiel, JanKa: Tak, to jest wąskie gardło. Jesteśmy pewni, że wydajemy książki, które mogłyby znaleźć uznanie wśród dużo większej grupy czytelników, niż do tej pory znajdują. Mamy wrażenie, że modne słowo „kreatywny” oznacza dziś posługujący się skandalem albo dysponujący wielkimi pieniędzmi na reklamę. Nie umiemy, nie możemy i nie chcemy startować w takiej konkurencji. Owszem, prowadzimy (sami – bez pomocy speców od marketingu w sieci) fanpejdż na Facebooku i Instagramie, spokojny, wyważony, przede wszystkim informujący. Dostajemy też wiele propozycji od specjalistów od pozycjonowania w Google’u, ale z tego nie korzystamy. Informacje o naszych książkach można znaleźć bez trudu, wystarczy wejść na Jankawydawnictwo.pl, gdzie wszystkie są bardzo dokładnie przedstawione; jest tam zawsze fragment, wywiad z autorem, jest ogólne omówienie i wybór recenzji. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać i co jest wiarygodne, choć wymaga samodzielnego myślenia. I własnej – nie zmanipulowanej – oceny.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: A my korzystamy z kampanii na Facebooku oraz jesteśmy w kontakcie ze szkołami jogi, które są naszą główną grupą docelową.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Przesyłamy szczegółowe informacje o nowo wydanych książkach do współpracujących z nami hurtowni. Zamieszczamy też informacje na Facebooku, czasem na Instagramie.

Fabian Cieślik, Marpress: Naszym zdaniem najważniejsza jest relacja – z czytelniczkami i czytelnikami, wszystkimi tymi pasjonatami książek, którzy często stają się wręcz ambasadorami i ambasadorkami naszego wydawnictwa. Ponadto szczera i profesjonalna współpraca z autorkami/ami, tłumaczami/czkami to jak najbardziej budowanie pozycji i marki. Jesteśmy sygnatariuszami powstałej właśnie Konwencji Krakowskiej, która określa zasady i dobre praktyki współpracy podmiotów rynku wydawniczego z wydawcami.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: To jest pytanie, które zadaję sobie na „dzień dobry” każdego dnia i, szczerze mówiąc, jestem nim zmęczona. Z natury jestem optymistką, w tym temacie jednak wciąż napotykam na opór.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Większość naszych działań promocyjnych odbywa się poprzez media społecznościowe. Nie chodzi tu jednak o reklamy i płatną promocję, a o nawiązywanie interakcji – najlepiej między autorem a czytelnikami.
Płatne reklamy być może i zapewniają szerokie zasięgi, ale niekoniecznie, jak to wynika z naszych doświadczeń, przekłada się to na sprzedaż. Dużo ważniejsza jest tu kwestia zaangażowania stron w interakcję.

Janina Koźbiel wspomniała o różnej jakości ofert nadsyłanych przez autorów. Jak dużo propozycji wydawniczych otrzymujecie?

Jan Koźbiel, JanKa: Wiesz, to jest zmienne. Fala wzrasta, nawet i do kilku pozycji dziennie, po wydaniu lub zapowiedzi nowej książki. Potem stopniowo słabnie, aż do następnej zapowiedzi. Z wyjątkiem może czterech czy pięciu wydanych przez nas pozycji wszystkie propozycje dotarły do nas za pomocą poczty elektronicznej. Przeczytaliśmy je i uznaliśmy za warte naszego wysiłku – pracy z autorem, redakcji, korekt. I wyłożonych pieniędzy – na druk, na obróbkę techniczną, na grafików. Zachęcamy więc do nasyłania.

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: My nie dostajemy propozycji. Swoją drogą, to ciekawe, że nie dostajemy.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Ze względu na specjalizację – joga i ajurweda – nie mamy wielu autorów polskich. W większości wydajemy przekłady znanych i cenionych autorów światowych.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Dostaję dużo propozycji wydawniczych, muszę robić mocną selekcję. Wydanie książki dla dzieci to duży koszt ze względu na druk w kolorze, na grubszym papierze i publikację w twardej oprawie. Przy małych nakładach koszt jednostkowy książki jest bardzo wysoki, a to przekłada się na wysoką cenę. Duże wydawnictwa z własną dystrybucją i drukujące w olbrzymich nakładach przyzwyczaiły klientów, że kolorową książkę w twardej okładce można kupić w markecie za kilka złotych. Ja nie mogę z tym konkurować ani przy ustaleniu ceny okładkowej, ani przy honorarium dla autora. Piszą do mnie jednak ludzie, którzy chcą podzielić się jakąś historią, komuś dzięki niej pomóc, jak w przypadku bajek o cukrzycy, niepełnosprawności czy pamiętnika rodziców dziecka, u którego trzeba było przeprowadzić przeszczepienie wątroby. Zazwyczaj zdają sobie sprawę, że na takich historiach nie zarobi się wielkich pieniędzy i nie zdobędzie sławy.

Fabian Cieślik, Marpress: Liczba propozycji wydawniczych bywa przytłaczająca. Tym bardziej, że większość z nich niestety albo wymaga jeszcze sporej pracy, albo zupełnie nie pasuje do profilu wydawniczego naszej oficyny. Apeluję do autorek i autorów – dobrze przyjrzyjcie się ofercie wydawnictwa, zanim wyślecie swoje teksty, a z pewnością dotrą one wtedy tam, gdzie powinny! Moim marzeniem jest współpraca z doświadczonymi agentami literackimi, którzy – podobnie jak na Zachodzie – pełniliby rolę pierwszego kontaktu dla debiutantów i wspieraliby ich w przygotowaniach do zaprezentowania utworu wydawcy.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Propozycje nadchodzą cały czas, ale bardzo rzadko z nich coś wybieramy. W tej chwili raczej pracujemy nad własnymi projektami, pozyskujemy autorów i autorki, na których nam zależy.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Wszystkie proponowane nam książki przechodzą procedurę recenzyjną.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Wielokrotnie zgłaszają się do nas autorzy i to zarówno z roboczymi wersjami swoich dzieł, jak i gotowymi tekstami. Każdorazowo jednak dokładnie analizujemy przesłany tekst – pod kątem jego jakości, jak i potencjału sprzedażowego. Ponadto książki o charakterze naukowym poddajemy procesowi recenzji. Nierzadko więc musimy takim ofertom odmówić.

Czy do twórców i twórczyń trzeba mieć ogrom cierpliwości, czy raczej współpraca z nimi odbywa się bezproblemowo? Dbają o nałożone terminy, nie narzucają wersji okładki…

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Jako pisarka jestem twórczynią i wiem, że współpraca ze mną nie jest łatwa. We wszystko taka pisarka się wtrąca – od tytułu, poprzez układ rozdziałów, okładkę, ilustracje aż po krój czcionki. Ale terminów dotrzymuje jednak zawsze co do minuty.

Jan Koźbiel, JanKa: Różnie bywa. Na ogół współpraca jest dobra, daty traktujemy elastycznie, ważniejszy jest dla nas poziom wydawanej książki niż dotrzymanie mitycznego terminu. Zależy nam na tym, by być jak najskuteczniejszymi akuszerami, jak najwięcej z autorki/autora inwencji wyzwolić. Jeśli chodzi o okładki, zawsze je konsultujemy i staramy się szanować gust autor/ki/a, ale ostateczne słowo należy do nas, mamy świetnych grafików. A na ogół źle reagujemy, jeśli autor/autorka przysyła propozycję kompletną, włącznie z okładką i rozpisaną akcją promocyjną. Pachnie nam to zwykle przedsięwzięciem w stu procentach komercyjnym, a my siebie postrzegamy jako ludzi służących kulturze, nie tzw. graczy na rynku książki.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Ile książek, tyle światów. Myślę, że tą samą maksymę można zastosować do autorów.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: W zasadzie nie ma problemów z komunikacją. Czasami są z terminami oddawania prac po redakcji i po korektach. Często konsultuję wygląd (kolor) okładki z autorem, ale ostatnie zdanie należy do mnie.

Halina Buffi, wydawnictwo Buffi: W naszym przypadku współpraca z twórcami układa się dobrze. Autorzy są świadomi roli grafika w publikacjach albumowych i nie przeszkadzają.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Tak naprawdę tacy autorzy, do których trzeba mieć ogrom cierpliwości, zdarzają się rzadko. Są książki, które kończy się z ulgą, ale większość jest takich, przy których współpracę wspomina się bardzo dobrze. Wychodzę z założenia, że od każdego można się czegoś nauczyć. Staram się zrozumieć, że każdy autor, grafik czy ilustrator każde swoje dzieło traktuje jak własne dziecko, więc staram się być delikatna, gdy coś trzeba zmienić, poprawić.

Fabian Cieślik, Marpress: Nasza redakcja jest niewielka i panuje u nas wręcz rodzinna atmosfera, jesteśmy otwarci, cenimy kreatywność, ale też wymagamy konsekwencji i terminowości, inaczej ciężko byłoby cokolwiek stworzyć na czas! A pamiętajmy, że od podpisanej umowy na tłumaczenie czy wydanie książki czas ucieka bardzo szybko, bo z reguły na wydanie wydawca ma około 24 miesięcy.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Według mnie to pytanie jest bardzo złożone. Bywa różnie, jak ze wszystkim. Ale z procesem wydawniczym po naszej stronie też może być z wielu powodów różnie. Jako autorka, którą wydają różni wydawcy, wiem, jak ważne jest móc mieć choć odrobinę udziału w projektowaniu okładki. Staram się taką możliwość stwarzać autorom.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Każdy autor jest wyjątkowy i z każdym współpraca układa się inaczej. Ważne jednak, by autor był zaangażowany nie tylko w proces przygotowania publikacji, ale także w następujące później działania promocyjne.

Czy da się żyć z wydawania książek?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Nie da się. Ale ponieważ często słyszę opowieści, że oczywiście tak, że na pisaniu i wydawaniu książek zarabia się miliony, to trzymam się myśli, że to może być prawda i wszystko jeszcze przede mną.

Jan Koźbiel, JanKa: Nie. A już na pewno nie, jeśli wydaje się książki, nie produkty książkopodobne i nie bierze pieniędzy od autorów albo też nie ma mecenasów czy sponsorów. Przez cały okres istnienia wydawnictwa JanKa byliśmy zatrudnieni na etatach gdzieindziej.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Tak, ale wymaga to cierpliwości i wytrwałości, by zbudować ciekawą, niszową ofertę oraz pozycję wydawnictwa.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Trudno odpowiedzieć. To bardzo ciężki kawałek chleba. Sama redaguję wszystkie książki, nie licząc pojedynczych wyjątków, bo sobie nie muszę płacić za redakcję. Nie stać mnie na płacenie redaktorowi(ce), zwłaszcza że to wymierający zawód. Wielokrotnie miałam bardzo złe doświadczenie z redaktorami(kami): są nieterminowi, nieumiejętni, trzeba po nich poprawiać pracę na etapie korekty, a i tak trzeba im zapłacić. Dla mnie to podwójny problem: sama muszę na ostatnich etapach redagować manuskrypt, a tracę pieniądze za źle wykonaną pracę.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Cały czas sobie wmawiam, że tak. Gdybym miała jednak teraz liczyć tylko na dochody ze sprzedaży własnych książek, to bym z tego nie wyżyła. To mnie jednak nauczyło, że trzeba być elastycznym i stale się rozwijać, szukać nowych wyzwań i możliwości zarobku. Dzięki temu też nie czuję takiego nacisku na to, że muszę zarabiać na wydawanych książkach i mogę publikować to, co uważam za wartościowe. Utrzymuję się ze zleceń od innych firm.

Fabian Cieślik, Marpress: Ciężko pracujemy nad każdym tytułem i póki co udaje nam się łączyć koniec z końcem, nie rozbijamy się samochodami, do redakcji jeździmy rowerami czy tramwajem. Wakacje spędzamy w Polsce, objeżdżając przy okazji nasze cudowne literackie festiwale. Chociaż muszę przyznać, że okres pandemii był dla nas wyjątkowo trudny i stresujący, gdyż prowadzimy również lokalną księgarnię w Gdańsku. Dla nas oprócz gratyfikacji finansowej liczy się też ogromna satysfakcja z pracy, z kontaktu z czytelniczkami i czytelnikami, staramy się wkładać w to całe nasze serce, co, mam nadzieję, widać w tym co i jak publikujemy!

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Tu odpowiedź jest jedna i brzmi ona tak: to zależy.

Jeśli wydawane przez was książki mówią waszym głosem, to jakie tytuły polecicie szczególnie czytelnikom na krakowskich targach?

Alicja Wejner, wydawnictwo Jagoda: Polecam wszystkie siedem, które są w ofercie wydawnictwa Jagoda. Wszystkie razem i każdą z osobna.

Janina Koźbiel, JanKa: To jest najtrudniejsze pytanie. Książki są jak dzieci, każda jest wypieszczona i każda została wydana, bo jakoś w nas rezonuje. Staramy się, by oferta była zróżnicowana – od początku do tego dążymy. Długo szukaliśmy na przykład powieści obyczajowo-historycznej, aż przyszła propozycja od Magdaleny Mosiężnej i ukazała się powieść „Maryla Debora”, a w roku następnym „Cień Debory”; akcja toczy się w latach 1937-55 w Warszawie i przedstawia dzieje kilku rodzin, z mocnymi postaciami kobiecymi. Podobnie przebieraliśmy propozycje w konwencji science-fiction, szukając równowagi między warstwą technologiczną i treściami filozoficzno-psychologicznymi i socjologicznymi. I doczekaliśmy się. „Zapisz zmiany” Katarzyny Zawodnik pokazuje świat, w którym humanoidy współistnieją z ludźmi, a technologia ułatwia życie, ale i stawia wymagania. Bywa, że książka przychodzi, potem autor/ka na jakiś czas znika, a po roku wraca z propozycją w nieco zmienionej odmianie. Tak było z powieścią debiutancką Marty Horbal „Stół”, utrzymaną w iście czechowowskim klimacie, a pokazującą nie tylko dysfunkcyjną rodzinę, ale i ułomność wszelkiej publicznej rozmowy, której brak niszczy życie społeczne. Czasem zdarzają się niespodzianki, takie jak „Cichoborek” Urszuli Stokłosy, rzecz o mentalności prowincjonalnej, ludziach, którzy i chcieliby, i się boją. Nie stać ich na spełnianie marzeń, przekroczenie niewidzialnych granic, więc nie mają okazji poczuć choćby przez moment szczęścia. Takiego na przykład, jakie czujemy my, oddając w ręce czytelników dopracowaną starannie książkę.

Anetta Konstantowska, zielone wydawnictwo: Na targi przygotowaliśmy dwie nowości Blandine Calais-Germain, nauczycielki tańca i jogi oraz fizjoterapeutki: „Anatomia ruch w praktyce. Wprowadzenie do ćwiczeń” oraz „Materiały do ćwiczeń” – dla wszystkich, którzy nauczają jakiejś dyscypliny fizycznej lub trenują i potrzebują wyjaśnień anatomicznych w celu właściwego wyboru ćwiczeń i pogłębienia praktyki. Polecamy również nasze bestsellery z serii ajurwedyjskiej, których przez parę miesięcy nie było na rynku, takie tytuły jak: „Ajurweda i aromaterapia”, „Nauka o ajurwedzie w praktyce” „Joga ziół”, „Gotuj z ajurwedą dla zdrowia”, „Prakriti” i „Ajurwedyjska książka kucharska”.

Ewa Pajestka-Kojder, Oficyna Naukowa: Polecam najnowszą serię „Mutacje Kapitalizmu” (książki tłumaczone z j. francuskiego): Stéphane Beaud, Michel Pialoux, „Powrót do kwestii robotniczej”, przełożyła Katarzyna Marczewska, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno; Dominique Wolton, „Informacja i komunikacja”, przełożył Marcin Frybes, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno; Luc Boltanski, Ève Chiapello, „Nowy duch kapitalizmu”, przełożył Filip Rogalski, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno; Luc Boltanski, „Śledztwa i spiski”, przełożyła Katarzyna Marczewska, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno; Lucien Karpik, „Ekonomia jednostkowości”, przełożyła Agnieszka Karpowicz, redakcja naukowa Małgorzata Jacyno; oraz całą serię „Kooperatyzm” (11 pozycji). Z innych publikacji rekomenduję także: Wojciech Soliński, „Od Hrabala do Eco. Szkice nie tylko o granicach przekładu”; Małgorzata Skowrońska „Dystans społeczny wobec osób homoseksualnych. Mechanizmy, uzasadnienia, strategie dyskursywne”, Wojciech Burszta, Anna Jawor, Mirosław Pęczak, Michał Rauszer, Piotr Zańko, „Etnografia pamięci PRL-u. Kultura codzienności Polski powojennej 1956-1989”; Maria Bogucka „Mizoginia” oraz Carlo Rovelli „Siedem krótkich lekcji fizyki” w przekładzie Urszuli Buczkowskiej-Marchetti.

Justyna Jakubczyk, Omnibus: Chciałabym, by moje książki mówiły: „Mogę ci pomóc”. Chciałabym, by ludzie, sięgając po nie, wiedzieli, że nie są sami ze swoim problemem bez względu na to, czy ten problem to nieprawidłowa wymowa dziecka, czy błędy w pisowni, czy choroba przewlekła lub utrudniające życie zaburzenie rozwoju. Bardzo często słyszę od rodziców, że nie wiedzą, co zrobić, gdy pojawiają się jakieś trudności, że czują się pozostawieni z nimi sami, odepchnięci na margines. Nie wiedzą, do kogo się zwrócić o pomoc. A ja chciałabym pokazać, że nie jesteśmy sami i czasem takim pierwszym krokiem w szukaniu pomocy może być książka. Szczególnie chciałabym polecić jedną z naszych ostatnich książek „Trzysta piąty! Walka o życie dziecka”, w której młodzi rodzice opowiadają o przeszczepieniu wątroby u ich dziecka. To bardzo przejmująca historia właśnie z rodzaju tych, w których wali się świat i trzeba go powoli odbudowywać. Ale polecam też książki wspierające naukę, zwłaszcza dla dzieci z problemami szkolnymi – „Łamigłówki ortograficzne” Kasi Michalec i jej ćwiczenia logopedyczne, a także moją małą książeczkę do nauki liter. To niekiedy drobne pozycje, ale też potrafią zmienić jakiś mały świat.

Halina Buffi, wydawnictwo Buffi: Na krakowskich targach polecamy album „Kraków” ze zdjęciami Wojciecha Kryńskiego. Inspiracją do jego powstania była „Zaczarowana dorożka” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, a na spacer po mieście śladami poety zaprasza we wstępie Grzegorz Turnau.

Fabian Cieślik, Marpress: Proponujemy sięgnąć po rewelacyjną książkę duńskiego autora Kristiana Banga Fossa, który będzie gościem specjalnym Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, a którego wydana przez nas niedawno powieść „Śmierć jeździ audi” zdobyła parę lat temu Nagrodę Literacką Unii Europejskiej! Poza tym oczywiście całą serię „Bałtyk”, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Zabierzemy też nasze bestsellery historyczne, czyli „Dwudziestolecie pomiędzy. Miniatury o Wolnym Mieście Gdańsku” Jana Daniluka oraz „Czarownice, mieszczki, pokutnice. Gdańskie szkice herstoryczne” Michała Ślubowskiego. Będzie też najnowsza, jeszcze ciepła i prosto z drukarni książka-portret intymny ukraińskiej Oddessy autorstwa Aleksandry Majdzińskiej pod tytułem „Szalom. Bonjour. Odessa”, a także absolutny literacko-metalowy odlot, czyli kultowa powieść łotewskiego pisarza Janisa Jonevsa, długo oczekiwana w Polsce „Jełgawa’94”, również laureatka Nagrody Literackiej Unii Europejskiej.

Marika Krajniewska, Papierowy Motyl: Zabierzemy wszystkie książki. Naprawdę. Na Targi w Krakowie jadą nasze perełki. To oczywiście „Biel kości” Maliki Tomkiel, „Bezczłowiecze” Maćka Lasoty, moje książki, np. „Prezydentka” albo „Zapach malin” i „Za zakrętem” albo „Skorupkę rozbić młotkiem” Alicji Santarius, czy „Hej, dziewczyno!” Patrycji Mnich.

Michał Szweycer, wydawnictwo Nieoczywiste: Przede wszystkim polecamy książki autorów krakowskich – „Społeczną czasoprzestrzeń gospodarowania” prof. Jerzego Hausnera, „Uniwersalne prawdy i prawa życia” prof. Tadeusza Gadacza czy podejmującą ważny temat książkę prof. Juliana Kwieka „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947”. Prezentujemy także naszą najnowszą książkę autorstwa Jana Króla „Życie polityką naznaczone”.

Skład Komitywy Niszowych Wydawców:
1. Biblioteka Słów
2. Fundacja Sąsiedzi
3. JanKa
4. Oficyna Naukowa Ewa Pajestka-Kojder
5. Wydawnictwo Akademickie Sedno
6. Wydawnictwo Buffi
7. Wydawnictwo Ha!art
8. Wydawnictwo i Fundacja Kultury Papierowy Motyl
9. Wydawnictwo Jagoda
10. Wydawnictwo Marpress
11. Wydawnictwo Nieoczywiste
12. Wydawnictwo Nieśpieszne
13. Wydawnictwo Nisza
14. Wydawnictwo Omnibus
15. Wydawnictwo Ostrogi
16. zielone wydawnictwo.

Z ofertą tych wydawców będzie można zapoznać się na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie (27–30 października), hala Dunaj, stoisko B50.

(s. 4-10)

Autor: Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg