środa, 3 lutego 2021
Wojciech Jan Karwowski jest, prawdopodobnie, jedynym w Polsce (a być może i poza nią) dumnym posiadaczem kompletu 76 tytułów z serii „Biblioteka Matematyczna”, wydanej przez PWN. Seria jest ozdobą pierwszej – warszawskiej – części jego biblioteki. Dwie pozostałe ulokowane są w klinikach w Radzyniu oraz w Krakowie, gdzie pracuje naukowo. W przyszłości – takie jest marzenie gospodarza – wszystkie zbiory znajdą się razem w przestronnej bibliotece, która będzie największym pomieszczeniem w całym domu. Z drewnianymi regałami, skórzanym fotelem z zagłówkiem i  ogromnym biurkiem z zieloną lampą. Cielęce lata Zakręty życiowe Wojciecha Karwowskiego są zamaszyste. Od ucznia zawodówki w czasach PRL do interdyscyplinarnego naukowca. Jeden dziadek był właścicielem warzywniaka na Kercelaku, drugi – naukowcem na Politechnice Warszawskiej. Liczni wujowie ze strony ojca zapełnili dom książkami inżynierskimi, o  tematyce medycznej, leśnej, radioelektronicznej czy technicznej – o budowie maszyn. W  mniemaniu małego chłopca dziwnymi, ale frapującymi. Nauczył się szybko czytać, głównie na książkach z serii „Poczytaj mi, mamo”. – Codziennie jeździłem trzynaście przystanków tramwajem, więc czytanie neonów było najlepszą lekcją składania liter. Mama była zapaloną czytelniczką, systematycznie wypożyczała z biblioteki stosy książek. Czytaliśmy wszystko, jak leci: książki podróżnicze, geograficzne, kryminały. Wtedy nie było telewizji, jaką znamy obecnie, wypady do kina też były rzadkością, więc czytanie nie miało konkurencji – opowiada Wojciech Karwowski. Czytał najlepiej z całej klasy, ale był wagarowiczem – uciekał z lekcji aby... czytać książki. Należał do czterech bibliotek i wypożyczał co tydzień od pięciu do siedmiu książek. Najpierw bajki, legendy, później opowieści Arkadego Fiedlera, Alfreda Szklarskiego, Karola Maya, Aleksandra Dumasa, różne książki geograficzne. Potem interesowało go już wszystko, czytał encyklopedie, książki o maszynach, militaria, prasę specjalistyczną, a nawet roczniki statystyczne. W sumie, jak kiedyś podliczył, w szkole podstawowej przeczytał około 1600 pozycji. – Mówiono o mnie „zdolny leń”, zdawałem egzaminy, choć byłem notorycznym wagarowiczem, pokazywano mnie jako ucznia, który ma wyjątkową pamięć, ale nie ma dobrych ocen. Byłem samotnikiem i myślicielem. Miałem fory u bibliotekarzy, którzy widząc we mnie zapalonego czytelnika, wypożyczali mi na tzw. rewers książki, których normalnie nie można było zabrać do domu. Uwielbiałem to. Skończyłem szkołę podstawową, ale problem pojawił się przy wyborze kolejnego etapu edukacji. Ze względu na liche oceny poszedłem do szkoły zawodowej: rzemiosło wyrobów artystycznych. W zawodówce wzbudzał zaciekawienie, nie tylko z powodu bezbłędnie zdanego egzaminu z  rysunku artystycznego, którego nigdy nie ćwiczył, ale przede wszystkim zauważono nieprzebrane ilości książek, które pochłaniał. Należał do wszystkich okolicznych bibliotek, a w niektórych był prawdziwym VIP-em bibliotecznym, cieszącym się specjalnymi przywilejami – na przykład w bibliotece na Koszykowej, gdzie zamawiał książki na rewers w nieograniczonych ilościach. Zaczął uprawiać sport, pociągała go kariera sportowca. W czytaniu coraz bardziej się specjalizował. Wpadł po uszy w lektury science fiction, pochłaniał wszystko, co ukazało się w fantastyce naukowej w latach osiemdziesiątych: Stanisława Lema, Isaaca Asimova, Briana W. Aldissa, Herberta G. Wellsa. Za zarobione pieniądze zaczął kupować książki. Czytelnik świadomy „Dary wiatru północnego” Wacława Kajetana Sieroszewskiego to pierwsza książka, która zrobiła na młodym czytelniku kolosalne wrażenie. I choć przepadła podczas przeprowadzek, odkupił ją. Zakupy na Allegro pozwoliły mu zrekonstruować całą biblioteczkę wieku młodzieńczego. – Skupuję swoje stare a zaginione książki, bo w nich jest zaklęty czas, który minął. „Dary wiatru północnego” pamiętam wyjątkowo silnie, ponieważ w czasie czytania dostałem... gorączki z wrażenia. Ujęło mnie w niej wszystko: treść, styl, słownictwo. Zaczął patrzeć na lektury inaczej. Zrozumiał, że to nie tylko barwne opowieści, ale także świat myśli, prezentacja innych punktów widzenia i możliwości intelektualnego rozwoju. W takie pojmowanie książek fantastyka naukowa wpisała się najlepiej. Kupował każdą nowość, która pojawiła się na rynku. – Pamiętam atmosferę zjazdów dla miłośników fantastyki, które odbywały się raz w miesiącu w Muzeum Techniki w Warszawie. Odlotowa muzyka Tangerine Dream, filmy pokazujące loty w kosmos, modele trójwymiarowe tajemniczych machin. Burzliwe dyskusje o rozwoju nauki i techniki. W tym czasie Wojciech Karwowski zebrał swoją pierwszą kolekcję 150 książek z literatury fantastycznej, równolegle też kupował albumy. Z rozbawieniem wspomina czasy, gdy w antykwariatach można było dostać... katalog Ikei. I był to prawdziwy rarytas! – Kiedy pierwszy raz się zakochałem, zapisałem się na karate, bo chciałem być jak Bruce Lee – zrobiłem to dla ówczesnej mojej sympatii. Po latach prowadziłem już wspólnie z kolegą pierwszą w Polsce prywatną akademię sztuk walki, a wieczorami chodziłem do liceum. Marzyłem o karierze trenera, jednak wówczas trener musiał mieć wykształcenie. Po zdaniu matury i ukończeniu liceum, w którym trafiłem na wspaniałą nauczycielkę języka polskiego, panią Hannę Karolak, ówczesną wykładowczynię na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, zastanawiałem się nad dalszym wykształceniem – rozważałem polonistykę i... matematykę. Moja polonistka trenowała we mnie precyzję w doborze i cyzelowaniu słów – ćwiczyła mnie z pisania wypracowań na konkretną ilość słów, co zaczęło wychodzić mi coraz lepiej. Ku oburzeniu mojej opiekunki, która miała nos do uzdolnionych uczniów i nawet prezentowała moje prace studentom swojego kierunku jako wzorcowe… wybrałem jednak matematykę. Pani Karolak, chociaż była nieprzeciętną nauczycielką – współpracowała z  „Przekrojem”, prestiżowym wtedy czasopismem, nie do końca rozumiała, że czytając fantastykę naukową, równocześnie coraz bardziej zagłębiałem się w zaawansowane zagadnienia cybernetyki i fizyki. I to pociągało mnie mocniej niż polonistyka. W Polsce pojawiły się wtedy pierwsze komputery, które zawładnęły moją wyobraźnią. Dostałem się na wymarzony kierunek …
Wyświetlono 25% materiału - 818 słów. Całość materiału zawiera 3272 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się