Czwartek, 7 kwietnia 2022
Rozmowa z ANNĄ BAŃKOWSKĄ, autorką nowego przekładu kultowej książki o Ani, która ukazała się jako „Anne z Zielonych Szczytów”
Dzień dobry, pani Anno… czy może Aniu? Andziu? Anko? Byle nie Anka. A zatem Anno, zacznę od podziękowań za piękny przekład oraz za zamieszanie, które wywołałaś! To wspaniale, że teraz nie tylko specjaliści rozmawiają o przekładach literackich, jak też o roli i miejscu tłumacza. To znaczy, że dla środowiska tłumaczy się przysłużyłam. Nie tylko tłumaczy. Moja znajoma, oczytana osoba, na wieść, że czytam „Anne z Zielonych Szczytów”, krzyknęła słowa, które pewnie już znasz: „o zdeptanym dzieciństwie” i „skalanej świętości”. Pomyślałam, że jako tłumaczka literatury muszę coś zrobić, żeby pokazać, dlaczego tłumacz nikomu nic nie zabiera, a tylko daje. Cały czas to powtarzam. Daje, nie zabiera! Czy rzeczywiście tyle się dzieje wokół twojego przekładu? Jaka jest reakcja czytelników? Kochają cię czy nienawidzą? Wydaje mi się, że są na etapie przechodzenia z nienawiści do miłości, od której jak wiadomo jest tylko krok. Jest to zjawisko nieznane mi w internecie, bo do tej pory, jak już kogoś strollowano, to taka opinia przywierała na zawsze, a teraz obserwuję odwrotny trend. Trolle zamilkły, a zaczynają się pojawiać sympatycy nowego przekładu. Na stronie wydawnictwa Marginesy widać to najlepiej, a także na grupach związanych z Anne, na przykład Zaczytani w Ani – grupie Bernadety Milewski, która prowadzi też blog kierunekavonlea.blogspot.com. Można tam spotkać osoby o niezwykłej wręcz wiedzy na temat autorki i książki. Czytelnicy „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” – bibliotekarze, księgarze, wydawcy – są wielkimi promotorami czytelnictwa. Mogą pomóc czytelnikom oswoić się z tym nowym tytułem, tak żeby nie odrzucali książki pochopnie, mówiąc nie, bo nie! Albo: „Nawet palcem tego nie tknę!”. Warto mówić, że przekłady się różnią, że istnieje tłumacz. Co jako odbiorcy zyskujemy dzięki nowemu przekładowi klasyki albo kultowej książki? Czy potrzebne są nowe tłumaczenia? Potrzebne! A moim przekładem interesują się właśnie bibliotekarze i nauczyciele. Mam już nawet sygnały co najmniej z trzech szkół. Uporządkujmy zarzuty, co złego zrobiłaś: przywróciłaś prawdziwe imiona bohaterom i nazwy miejscom geograficznym… Przywróciłam imiona – tak, ale nazwy nie. Przede mną zrobił to już Paweł Beręsewicz, ja tylko kontynuowałam. Wprowadziłaś poprawne, istniejące tam i wtedy nazwy roślin i przedmiotów... Tak. Przełożyłaś fragmenty, które nie były przełożone… Powiedzmy. Nie bardzo nawet orientuję się, które to były miejsca. Dostałam z wydawnictwa tekst z zasobów Gutenberga i na tym musiałam się oprzeć. Czasem chciałam coś sprawdzić w przekładzie pani Bernsteinowej i nagle okazywało się, że ona to pominęła. Pomijała takie rzeczy, których nie umiała przetłumaczyć. Czyli przełożyłaś fragmenty, które ona pominęła… Tak, ale wcześniej zrobił to też Beręsewicz. Czyli nie do końca wszystko ty... Nie wszystko ja, oddajmy sprawiedliwość. Ale ustaliłaś topografię i narysowałaś mapę... Topografię tak, ale rysować nie umiem, dlatego rysowała Anna Pol. Pomysł z mapą był mój i jestem z niego dumna. Rzeczywiście wymyśliłam, żeby zrobić wyklejkę, ponieważ w trakcie tłumaczenia odtwarzałam sobie w głowie tę mapę i w pewnym momencie pomyślałam, żeby ją dać również czytelnikom. Jako czytelniczka jestem ci za mapę bardzo wdzięczna. Zauważyłam też, jak umiejętnie malowałaś słowami wnętrze domu, który, nie ukrywam, zawsze był dla mnie zagadką. Dotychczas mi się wydawało, że wszyscy mieszkali na dole, a Anne sama, bidulka, na górze w tej facjatce... A to wcale nieprawda. Mieszkała na piętrze, obok Marilli. I tam był ten pokój gościnny, w którym Diana miała zostawić kapelusz, przychodząc na herbatkę? Tak, pokój gościnny był na piętrze obok pokoju Anne. A z tym zdejmowaniem kapelusza to jest eufemizm, że poprawi włosy, że się przygotuje. Na piętrze był też pokój Marilli oraz „west gable room", czyli zachodni pokój szczytowy, w którym później zamieszka David vel Tadzio. Sprawą, która zajęła mi sporo czasu, było niepozorne zdanie w jednym z rozdziałów. W pewnym momencie narrator mówi, że Marilla się zastanawia, gdzie ma umieścić Anne, bo to jednak jest dziewczynka, a oni dla chłopca przygotowali… Co przygotowali? Właśnie, gdzie ten chłopiec miał mieszkać? Jak już dowiedziałam się, jak wygląda plan tego domu, to okazało się, że koło kuchni było pomieszczenie ze spiżarnią, a on miał spać w takiej wnęce kuchennej czy alkowie. Ale pytanie: dlaczego, skoro tamten pokój na piętrze stał wolny? Oczywiście uważali, że to będzie chłopiec do pomocy, ale przecież zamierzali, jak to wyraźnie jest powiedziane, wychować go i wykształcić. Dlaczego, jeśli stoi wolny pokój na piętrze, oni planują go umieścić w kuchni? Swoją drogą, gdzie w takim razie mieszkał Jerry, parobek? Dużo jest takich niejasności. Co mnie też zafrapowało – na tej farmie nie ma psa, co to za farma bez psa, bez kota? A kota nie ma i myszy tak harcują, że aż się jedna utopiła w puddingu. Kota nie ma, chociaż Maud Montgomery koty uwielbiała i całe życie je miała. Albo: ile tam było pojazdów? Potrzebne jest śledztwo, bo tak: Matthew jedzie po Anne bryczką. Nie kabrioletem, tylko bryczką. A skąd wiadomo, że bryczką? W oryginale jest „buggy”, więc to żaden kabriolet, tylko raczej dwukółka, i tak to zwykle tłumaczyłam, ale pani Bernadeta Milewski przysłała zdjęcia tych pojazdów z muzeum, takich, które były popularne wtedy na Wyspie, i zobaczyłam, że jednak ma cztery koła i że najbardziej przypomina właśnie bryczkę. I stąd jest bryczka. Ale dlaczego fakt, że on jedzie bryczką, zdziwił panią Rachel? Pomyślała, że skoro jedzie bryczką, to nie jedzie na zakupy. Dla mnie to oznaczało, że tam jest jeszcze inny pojazd, którym on na przykład woził ziemniaki na statek. Właśnie tak tworzył mi się w głowie spis inwentarza tej farmy. I tak zniknęła facjatka, dworek, a wzgórze okazało się szczytami dachu… Wzgórza tam w …
Wyświetlono 25% materiału - 864 słów. Całość materiału zawiera 3457 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się