Major K., nasz opiekun w studium wojskowym w czasach, kiedy studenci raz w tygodniu naciągali na siebie stosowny zielony przyodziewek i pobierali nauki militarne, zwykł dzielić się z nami sentencją, do której był niebywale przywiązany. Otóż, patrząc w przestrzeń z filozoficznym wyrazem twarzy, cedził z wolna: – Na pochyłe drzewo i Salamon nie naleje… – tu zawieszał się na chwilę, po czym donośnie kończył: – Ale, panowie studenci, nie należy w to wierzyć! Nie ma takiego drzewa, na które Salamon nie może nalać! – Wiedział, co mówi, i był w tym wiarygodny, wszak przeszedł cały szlak bojowy od Lenino po Berlin i niejedno przeżył. Widział po naszym zachowaniu, że jego refleksja budzi w nas szacunek, ponieważ popadaliśmy w długotrwały stupor. Podobnego szacunku doznałem, gdy kilka dni temu Polskie Stronnictwo Ludowe postanowiło ocalić w Polsce czytelnictwo, księgarnie, pisarzy, wydawców i cały pozostały drobiazg książkowej branży. Otóż dotarło do mnie, że mój major miał rację: Salamon obleje każde krzywe drzewo! Pozornie to niedorzeczność, bo PSL i książka mają ze sobą tyle wspólnego co koza z pustym garnkiem. A jednak… PSL uznało, że sprawy książki, jej obecność i ranga w świadomości społecznej są tak samo ważne jak ceny skupu żywca, rosyjskie embargo na nasze jabłka, a także unijne dotacje dla rolników. Naprawdę uznało?!… Wolne żarty. Otóż to blef, zabawa i takie tam przedwyborcze mruganie …