Poniedziałek, 29 lipca 2019
AUTORYTET W POLSKIEJ POLIGRAFII
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 502 (13/2019)

Janusz Cymanek, prezes firmy hubergroup Polska, producenta i dystrybutora farb drukarskich, otrzymał tytuł doktora honoris causa Ukraińskiej Akademii Drukarstwa we Lwowie. – To wielkie wyróżnienie i zaszczyt być tak uhonorowanym przez Akademię. Czuję wielki respekt i szacunek dla niezależnej Akademii Drukarstwa – powiedział podczas uroczystości nominacyjnej we Lwowie.

Janusz Cymenek urodził się w 1958 roku, jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego i doktorem Akademii Drukarstwa Uniwersytetu we Lwowie. Jak informuje miesięcznik „Poligrafika” w nr 6/2019, Janusz Cymanek od 25 lat zarządza polskim przedstawicielstwem hubergroup, odpowiada za obszar Centralnej i Wschodniej Europy, który obejmuje Finlandię, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Macedonię, Albanię, Chorwację, Serbię i Słowenię.

Janusz Cymanek jest doktorem poligrafii, autorem wielu krajowych i międzynarodowych publikacji. Należy do elitarnego stowarzyszenia International Circle, skupiającego nauczycieli akademickich w branży poligraficznej. W Polsce był organizatorem konferencji i sympozjów oraz Kongresu Polskiej Poligrafii. Jak podkreśla „Poligrafika”, Janusz Cymanek „cieszy się dużym uznaniem wśród polskich drukarzy. Wraz z hubergroup wspiera wiele inicjatyw i projektów. Należy do licznych organizacji i stowarzyszeń branżowych. Pod jego auspicjami hubergroup Polska wydaje wiele publikacji i książek dla studentów i specjalistów oraz funduje stypendia i nagrody”.

Jego pasją są starodruki i faksymile oraz książki historyczne. Jest też prezesem wydawnictwa Orbis Pictus, oferującego unikatowe faksymile zabytkowych ksiąg i albumów. Ostatnio wydał kolekcjonerską edycję „Trylogii” Henryka Sienkiewicza wraz z komentarzem.

Janusz Cymanek jest współwydawcą branżowego czasopisma „Poligrafika” oraz miesięcznika „Opakowanie”, a także szefem rady nadzorczej wydawnictwa „Alfa– Print”, wydawcy obu tytułów.

Hubergroup Polska działa w Polsce od 1992 roku, jest częścią koncernu hubergroup, skupionego wokół najstarszej, działającej od 1765 roku, fabryki farb drukarskich Michael Huber München. Główna siedziba firmy znajduje się w Nowej Wsi Wrocławskiej, niedaleko Wrocławia.

Jak czytamy na stronie internetowej hubergroup Polska, od początku działalności prezes Janusz Cymanek uważał, że sama działalność handlowa to za mało, by odnieść sukces na polskim rynku. Dlatego też materiały techniczne, doświadczenie oraz sprzęt, oddawany do dyspozycji klientom, to zaledwie część narzędzi wykorzystywanych na co dzień przez doradców technicznych. Firma wydaje regularnie broszury informacyjne z  serii „Biblioteczka Techniczna” , „Echo Farb Drukarskich” oraz książki zajmujące się różnymi zagadnieniami poligraficznymi. Wszystkie wydawnictwa są bezpłatnie rozdzielane wśród klientów firmy. Systematycznie również publikowane są artykuły w prasie fachowej.

Janusz Cymanek w listopadzie 2012 roku udzielił Bibliotece Analiz wywiadu, w  którym opowiedział o  początkach swojej kariery. Mówił wówczas, że nim w 1992 roku związał się z firmą hubergroup był dziennikarzem i szefem wydawnictwa, a jego obecność w branży poligraficznej jest wynikiem absolutnego przypadku.

Poniżej przypominamy fragmenty tego wywiadu.

– Gdzie pan zaczynał karierę dziennikarską?
– Pracowałem w „Gazecie Wrocławskiej”, która wtedy jeszcze nazywała się „Gazetą Robotniczą”. Ponad dwa lata byłem szefem oddziału „Rzeczpospolitej” na Dolnym Śląsku, pracowałem też dla „Przeglądu Sportowego” i dla tygodnika „Itd”. A potem, jak budziła się nowa, wolna, demokratyczna Polska, założyliśmy z grupą przyjaciół wydawnictwo i agencję dziennikarzy Fopress i wydawaliśmy we Wrocławiu „Gazetę Zachodnią” – „Westzeitung”. Był to wielki eksperyment, ale jak wiele rzeczy w moim życiu zdarzył się niestety za wcześnie. Był to fantastyczny projekt wydawania dwujęzycznej gazety polsko-niemieckiej. Byliśmy też bardzo krytykowani, bo podejrzewano nas o „ziomkostwo” czy podobne rzeczy. Wydawałem ten tytuł we współpracy z Dieterem Breuerem z Wiesbaden, którego poznałem jeżdżąc do Wiesbaden w ramach wymiany dziennikarskiej z „Wiesbadener Kurier”. A ten pan urodził się we Wrocławiu i z sentymentu, ale też i pasji, podjął nasz projekt. Niestety, nie udało nam się, bo to było trochę za wcześnie, a niemiecka część naszej gazety spotykała się z dużą krytyką. Wówczas w Europie był jeszcze jeden taki periodyk i nosił tytuł „The European”. W każdym razie, w ramach naszego przedsięwzięcia zdarzyło się wiele fajnych rzeczy i przeżyliśmy chwilę sławy, bo przyjeżdżały do nas telewizje z całej Europy i prezentowały dziennik jako niezwykle interesujące zjawisko. W którymś momencie mój niemiecki przyjaciel Dieter Breuer, gdy już ledwo „rzęziliśmy” finansowo, powiedział mi, że zna taką fabrykę, która nazywa się Hostmann Steinberg w Celle, koło Hanoweru, która chce sprzedawać farby drukarskie w Polsce. Na pierwszym spotkaniu okazało się, że firma ta należy do grupy Huber, której centrala jest w Monachium. I tak od słowa do słowa, od czynu do czynu ruszyliśmy. Początkowo wydawało nam się, że sprzedając farby drukarskie w Polsce będziemy mogli zarabiać na wydawanie gazety. Ale jak się koledzy z Monachium zorientowali, że w takim rozwiązaniu nie ma żadnego efektu kumulacji kapitału i nie bardzo rozwijamy tę część biznesu, która zajmuje się sprzedażą farb, to stwierdzili, że mogą wspomagać projekt gazety, ale nie zgadzają się, aby cały profit był inwestowany w to przedsięwzięcie. I w ten sposób po trzykrotnym podejściu gazeta przestała się ukazywać.

– I został pan szefem przedstawicielstwa firmy Huber w Polsce…
– Tak chciałem, ale można powiedzieć, że mi się nie udało, bo chodziło o bardzo konserwatywną rodzinną firmę Huber z Bawarii, która nie była skora do otwierania swojej firmy w Polsce. Zaproponowano mi natomiast, abym sam otworzył firmę. Dostałem licencję, kredyt kupiecki i powstała firma Michael Huber Polska – Janusz Cymanek. Firma funkcjonowała w takiej formie przez kilka lat. Jednak znowu wykazałem się zwykłą nadgorliwością i przyrosty sprzedaży były tak szybkie, że w pewnym momencie otrzymałem początkowo mało sympatyczną, a potem już zupełnie przyzwoitą propozycję, że firma Huber jednak odkupi ode mnie moją firmę. I od 1995 roku firma Michael Huber Polska jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością w 100 proc. należy do grupy Huber, a ja jestem prezesem jednoosobowego zarządu.

– Jest pan cały czas w tym samym miejscu…
– To jest to samo miejsce, ale ciągle inne, bo w ciągu 20 lat w poligrafii zaszły wielkie zmiany.

– Z wykształcenia jest pan…
– … dziennikarzem, ale powinienem powiedzieć, że jestem doktorem poligrafii! Jedynym w Polsce! Zrobiłem doktorat kilka lat temu dzięki – muszę to powiedzieć – przy pomocy przyjaciół i wielu sprzyjającym okolicznościom. W Polsce nie można zostać doktorem poligrafii z różnych powodów, więc broniłem pracę doktorską na Uniwersytecie we Lwowie, w Akademii Drukarstwa. Moim polskim promotorem był między innymi dr Stefan Jakucewicz, a głównym promotorem był – niestety już nieżyjący – prof. Eduard Tymofijowycz Łazarenko. Moja praca dotyczyła wpływu środków pomocniczych na jakość farby drukarskiej i na proces druku. Środki pomocnicze dodawało się wówczas do farb, aby farba była bardziej odporna na ścinanie, aby miała lepszy połysk itp. Dzisiaj już nie ma takich rozwiązań, bo dysponujemy szeroką gamą różnych serii farbowych, które różnią się od siebie niuansami. Zwiększająca się nieustająco szybkość druku powoduje, że farby te nie potrzebują już takich dodatków.

– Dzisiaj ma pan ogromną wiedzę…
– Miałem nieprawdopodobne szczęście, że kiedy rozpoczynałem swoją pracę w poligrafii, byłem absolutnie „zielonym
uchem” i uczyłem się wszystkiego od początku. Ale miałem fantastycznego przyjaciela z Monachium, urodzonego w Bułgarii Christo Christowa, który studiował w Lipsku, a potem przez Wiedeń uciekł do Monachium. Właśnie on podpowiedział kolegom z Monachium, że jest jeszcze Europa Wschodnia i dzięki niemu w zasadzie Huber zdecydował się na ekspansję na wschód. Był niesamowitym fachowcem – praktykiem. Dobrze rozumieliśmy się, a w pierwszych latach jeździł ze mną po Polsce, a były lata, w trakcie których przejeżdżaliśmy i po 200 tys. km, odwiedzając różne drukarnie. W czasie tych podróży rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, najczęściej oczywiście o drukowaniu. To był mój prawdziwy uniwersytet.

– Zatem miał pan prywatnego wykładowcę…
– I to na wyłączność! Z drugiej strony to był czas, kiedy właściwie polska poligrafia powstawała na nowo, typografię zaczęła zastępować w sposób niezwykle dynamiczny i szybki technologia offsetowa, której wszyscy się wówczas uczyli. Często było tak, że rozmawialiśmy w drukarni o jakimś problemie i nie mieliśmy recepty, jak tę kłopotliwą kwestię rozwiązać. Korzystałem więc z wiedzy mojego bułgarskiego kolegi, ale mogłem też zadzwonić do Monachium i skonsultować problem. Widząc to, postanowiłem jak najwięcej wiedzy z tych nowych dziedzin opublikować w języku polskim, bo nie było w tym czasie – i do dzisiaj zresztą też jest niewiele – podręczników, ani nawet broszur edukacyjnych. Zaczęliśmy więc jako Michael Huber Polska wydawać serię „Echo Farb Drukarskich”, w której ukazało się kilka zeszytów. Potem zrobiliśmy serię „Biblioteka Techniczna Michael Huber Polska”, obejmującą kilkanaście zeszytów. Następnie pierwszą książkę napisał dla nas Stefan Jakucewicz, nosiła tytuł „Farby drukowe”, a ostatnim szlagierem są „Barwy druku” Ewy Rajnsz, która w naszej firmie jest dyrektorem ds. współpracy z klientami strategicznymi. Uważam, że takiego leksykonu o drukowaniu offsetowym i o sposobach rozwiązywania problemów nie ma nigdzie na świecie!

Autor: (pd)