W dniach 5-6 kwietnia w Krakowie odbyła się międzynarodowa konferencja pt. „Korzystanie z książek i prasy a prawa autorów i wydawców – sytuacja w Polsce na tle europejskim”. Jej organizatorem było Stowarzyszenie Autorów i Wydawców „Polska Książka” przy udziale Stowarzyszenia Wydawców Repropol, pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Poziom organizacji i dyskusji był niezwykle wysoki, w dwóch całodniowych blokach tematycznych udział wzięli eksperci m.in. z: Wielkiej Brytanii, Belgii, Włoch, Hiszpanii, Finlandii, z polskiej strony uczestniczył m.in. prof. Ryszard Markiewicz, jeden z największych ekspertów w dziedzinie prawa autorskiego. Część pierwsza, zatytułowana „Digitalizacja – wyzwania współczesnego świata” zaczęła się od budzącego wiele emocji wystąpienia Agaty Wacławik-Wejman, przedstawicielki Google. Mówiła o programie Google Books, m.in. o tym, że dotąd podpisano 35 tys. umów z wydawcami. Google szacuje, że na zdigitalizowanie europejskich zasobów potrzeba będzie ok. 100 mld euro. Mówiła o rzeczach powszechnie znanych, czyli o zasadach udostępniania treści przez Google. Największy opór zebranych wywoływały nie fakty, lecz misja, jaką deklarowała przedstawicielka Google, sprowadzająca się do tego, by udostępniać, ile tylko się da. – W Europie w 2008 roku ukazało się ok. 600 tys. tytułów. Książka chroniona jest przez 70 lat od śmierci autora, a większość tytułów żyje w księgarni przez rok, potem dla czytelnika są niedostępne – mówiła Agata Wacławik-Wejman, przekonując do „uwalniania” treści, jednak wydawców do siebie nie przekonała i przez resztę dnia zbierała uszczypliwości od kolejnych prelegentów. Bynajmniej jednak wcale bardziej przekonujący nie był występujący zaraz po przedstawicielce Google włoski wydawca Piero Attanasio z Associazione Italiana Editori. Za motto swojego wystąpienia przyjął cytat z Carla Shapiro i Hala Variana: „Technologie się zmieniają, zasady ekonomiczne nie”. Zdanie to pochodzi z 1998 roku i – w moim przynajmniej przekonaniu – od co najmniej dekady jest nieaktualne, mało tego, w czasach ekonomii cyfrowej trudno o bardziej szkodliwą dla biznesu tezę. Słuchając Attanasio można było odnieść wrażenie, że branża wydawnicza w całej Europie jest daleko daleko za tym, co się w obrębie książki dzieje w Krzemowej Dolinie. Ostatnie lata to zupełnie nowy model ekonomii, opartej na rozdawnictwie – przede wszystkim treści, o czym branża nie może zapominać. Nasz klient oczekuje darmowych usług, darmowych artykułów, filmów, muzyki, książek, gazet… Trudno uważać, że w obliczu takich oczekiwań (ale i technologicznych możliwości szerokiego korzystania z darmowych zasobów) zasady ekonomiczne pozostają niezmienione. Wydaje mi się (ale to moja prywatna opinia), że od tworzenia katalogu dzieł osieroconych – o czym wiele mówiono podczas konferencji – ważniejsze jest wspólne wypracowanie zasad biznesowych, jak radzić sobie w obliczu społecznych oczekiwań, że treść będzie bezpłatna, a internet „wolny” i dostępny bez opłat. W dalszej części konferencji podano wiele przykładów podejmowanych prób walki z piratami (wiatrakami?), proponując wiele ciekawych rozwiązań. Szczęśliwie Piero Attanasio okazał się być niemal samotnym dinozaurem, w dalszej części wystąpień zdecydowanie więcej mówiło się o przyszłości, co ważne – nie brakowało optymizmu. Lead ma wartość Margaret Boribon z belgijskiej Copiepresse mówiła o ich sądowej walce z Google News, które najzwyczajniej pasożytuje na dostawcach informacji (w podobnych przypadkach można się odwoływać do polskiej ustawy o nieuczciwej konkurencji, o czym mówili prawnicy w dalszej części konferencji). Z badań wynika, że tylko 10 proc. osób odwiedzających strony Google News „przechodzi” z nagłówka informacji do oryginalnego źródła (strony nadawcy informacji). Podobnie jest zapewne z polskimi stronami, które „zbierają” informacje …