Jak długo działasz na rynku książki? Jako przedsiębiorca działam na rynku książki od 20 lat. A w sektorze księgarskim? Nieco mniej. Rzeczywiście w ramach firmy Glosel prowadzimy obecnie również kilkanaście księgarni. Rozmawiamy na Targach Książki w Białymstoku. Jakie masz w tej chwili samopoczucie jako wydawca? Przede wszystkim Wydawnictwo Kobiece z kilkoma imprintami prowadzi moja żona Agnieszka Stankiewicz-Kierus. Mogę powiedzieć, że mamy szczęście do tytułów, a jej zmysł wydawniczy sprawia, że nasza oferta jest w miarę dobrze dopasowana do tego, co obecnie sprzedaje się na rynku. Wiem, że ma dobre podstawy, bo profesjonalne studia. I na pewno dobre wyczucie rynku… … i zrozumienie rynku plus dużą staranność w doborze oferty, a także, jak ta oferta finalnie wygląda. Jednak niezależnie od tego, obserwujemy na rynku wydawniczym pewien zastój czy marazm. Widzimy też na rynku księgarskim, że praktycznie nic się nie dzieje. Mówi się tylko o przetrwaniu. Powiedziałbym, że jest dość chłodno. Mówisz o swojej sieci księgarskiej? Mówię ogólnie o całej branży księgarskiej. Sprzedaż detaliczna w księgarniach nie spełnia oczekiwań. Nie wiem, czy to wynika z tego, że ludzie przyzwyczajeni są do zakupów w dużych, ładnych i nowoczesnych salonach. Iloma placówkami obecnie zarządzasz? Mamy obecnie 11 księgarni. Są różne, bo były przejmowane z różnych sieci. Czyli ratujesz takie miejsca? W pewien sposób ratuję, ale z drugiej strony niestety też zamykam, bo jestem do tego zmuszony z uwagi na brak rentowności placówek. W tym roku zamkniemy cztery z naszych punktów. Ile z tych punktów działa w galeriach handlowych? Nie mamy żadnego. Powiedziałeś, że klienci uciekają od księgarń… Uciekają albo ich w ogóle nie ma, co tak naprawdę wydaje mi się, że jest bardziej prawdopodobne – ludzie po prostu nie kupują książek. Obecnie nie jest dobry czas dla wydawców, jak i dla księgarzy, ogólnie na sprzedaż książek. A Young Adult? Young Adult tak, sprzedaje się, ale to jest sytuacja, która trwa od jakichś dwóch lat. Pytanie tylko, jak długo to się jeszcze utrzyma? Jak popatrzymy na przykład na ostatni raport Biblioteki Narodowej dotyczący czytelnictwa, to wcale tam nie widać, że zjawisko Young Adult tak mocno funkcjonuje, jak my jako księgarze czy wydawcy widzimy. To jest bardzo zastanawiające. Być może jest tak, że Young Adult trochę maskuje realną sytuację na rynku. Gdybyśmy wyjęli Young Adult z rynku, to widzielibyśmy wielką zapaść w sprzedaży innych książek. To widać na przykładzie wydawców, którzy nie mają oferty młodzieżowej. Na targach książki między wydawcami, którzy mają „młodzieżówkę”, a tymi, którzy jej nie mają, jest wręcz kilkudziesięciokrotna różnica w sprzedaży! Moim zdaniem rynek w kategorii Young Adult jest już coraz bardziej nasycony. Rodzi się pytanie, jak długo ten stan potrwa? Zapowiadasz koniec „młodej literatury”? Tak, tej „młodej literatury”. Widzimy, że cały czas powstają nowe wydawnictwa, które próbują się z tym zmierzyć, ale czasy zaczynają być coraz bardziej trudne. A im więcej jest takiej oferty, to w pewnym momencie nakłady spadają. Może to być w pewien sposób błędne koło. Już teraz coraz intensywniej trzeba myśleć o tym, jaki będzie następny trend na rynku. Czy twoja żona Agnieszka już wie? Mamy taką strategię, że działamy dosyć szeroko. Dzieje się tak, bo mamy kilka imprintów: Papierowe Serca (romanse i Young Adult), Mova (literatura piękna, kryminały i thrillery), Young (literatura dla młodzieży) oraz Świetlik (książki dla dzieci). Jest też Illuminatio, gdzie wydajemy tytuły, od jakich zaczynaliśmy, czyli literatura magiczna, ezoteryczna czy okultystyczna. Skupiamy się na książkach, które kierujemy do stałych grup naszych odbiorców skupionych według różnych tematów. To co teraz będzie? Teraz bardziej rozróżnia się te oba wspomniane gatunki, bo coraz młodsi czytelnicy zaczynają sięgać po książki z gatunku „romansu dla młodzieży”. Rozsądni wydawcy dosyć mocno zaczęli rozgraniczać literaturę młodzieżową od Young Adult. Chodzi o to, aby zbyt młodym ludziom nie oferować książek z treścią przeznaczoną dla …