W różowo-fioletowej poświacie zachodzącego błyskawicznie słońca ostatnie białe pelikany afrykańskie o ogromnych rozmiarach i ciężkim locie kierują się w stronę miejsc swojego noclegu, ukrytych wśród nadbrzeżnych trzcin i papirusów. Sponad tafli wody, już troszeczkę sfalowanej o tej porze dnia, nagle, w odległości stu metrów od burty, wynurza się głowa hipopotama, samotnie przemierzającego jezioro w sobie tylko znanym kierunku i celu. Szeroko otwartą paszczą komunikuje, że zwrócił uwagę na nieco spóźnioną łódź i jej pasażerów, którzy starają się przy użyciu całej mocy terkoczącego silnika dotrzeć przed nocą do bardzo słabo oświetlonej przystani w Bahyr Dar (etiop. Brzeg Morza). Z tyłu, za sterem, ciągnie się długi i prawie doskonale prosty ślad spienionej wody, niknący w bezkresnej dali jeziora. Nastrój tej chwili prawie idealnie odpowiada starożytnemu, patetycznemu opisowi autorstwa Ajschylosa, pochodzącemu z zachowanych fragmentów jego nieznanego bliżej dzieła, przedstawiającemu „jezioro o miedzianej barwie… klejnot Etiopii, gdzie przenikające wszystko Słońce powraca bezustannie, by zanurzyć swoją nieśmiertelną postać i znajduje wytchnienie po nużącym obiegu w łagodnych falach, które są niczym łagodna pieszczota” (w wolnym tłumaczeniu za angielskim tekstem podanym przez Grahama Hancocka). Położone na wysokości 1830 m. n.p.m. i rozciągające się na powierzchni 3673 km2, Jezioro Tana należy do największych i najpiękniejszych afrykańskich akwenów. Gdyby nie rozległa południowo-wschodnia, trójkątna zatoka sięgająca aż po Bahyr Dar, miałoby prawie idealnie owalny kształt o średnicy około 60 km. To właśnie z tej zatoki wypływa Nil Błękitny, tworzący po 30 km od jeziora wysoki na 45 metrów wodospad Tys Abbaj (etiop. Dym Nilu), który w przeszłości, zanim marksistowski reżim Dergu nie wybudował ukrytej w skałach elektrowni wodnej o wielkiej mocy i przekierował biegu wody podziemnym kanałem, należał do grona najwspanialszych widoków świata. Oprócz wybitnych walorów geograficznych i przyrodniczych, Jezioro Tana i jego okolice są także rejonem, w którym zlokalizowanych jest wiele obiektów o bardzo ważnym znaczeniu dla historii Etiopii. W przeważającej większości pochodzą z okresu zaczynającego się po upadku kuszyckiej dynastii Zague w XIII w., której ośrodkiem była prowincja Lasta z głównym centrum w Lalibeli, i kończącego się kryzysem centralnej władzy monarszej na przełomie XVIII i XIX w. Chronologicznie, w okresie tym, obejmującym kilkaset lat, następowało geograficzne przesunięcie ośrodków politycznych i religijnych z położonych na jeziorze wysp i półwyspów na północ, w rejon miast Gorgora i Gonder. W takim też porządku najlepiej jest odbyć podróż po tej części Etiopii, słusznie uważanej za jedną z najciekawszych. Topografia Jeziora Tana, pomimo jego dość regularnego obrysu, jest dość skomplikowana, ponieważ obejmuje kilkadziesiąt wysp i wysepek oraz półwyspów wcinających się w przestrzeń wód. W średniowieczu założono na nich dwadzieścia klasztorów, z których ogromna większość jest jeszcze do dzisiaj używana i zamieszkała przez mnichów. Do najbliżej położonego od Bahyr Dar klasztoru, mieszczącego się na maleńkiej, ale stromo wznoszącej się w górę wyspie, będącej być może wierzchołkiem starego wulkanu, można dopłynąć łodzią w ciągu pół godziny, aby potem wspiąć się drogą wznoszącą się wśród drewnianych tukuli (etiop. „okrągłych chat”), gdzie mieszka wciąż 40 mnichów. Klasztor nosi nazwę Kibran Gabriel, pochodzącą od imion dwojga małżonków, którzy przywieźli na wyspę założyciela wspólnoty, pustelnika Abunę Yohannisa i później sprawowali nad nim opiekę. Na szczycie góry, ponad którą wieczorami krąży zwykle kilkanaście sokołów szukających zdobyczy, mieści się zbudowany w XIII w. i przebudowany w XVII w. kościół o bardzo charakterystycznym dla nowożytnej Etiopii założeniu na planie koła. Jak uważają historycy sztuki, to właśnie w rejonie Jeziora Tana wykrystalizował się ten typ budowli sakralnej, który w doskonały sposób odpowiada potrzebom etiopskiej liturgii. Jego wzorcem był podobno jerozolimski, rotundowy kościół Grobu Pańskiego, ale wewnętrzny układ z podziałem na trzy koncentryczne, oddzielone od siebie ścianami strefy: zewnętrzną Qene Mahelet, przeznaczoną dla ludzi przychodzących na modlitwę, środkową Qeddest, gdzie udziela się komunii, oraz wewnętrzną Magdas – Qeddus geddusim mieszczącą tabot, na którym sprawuje się eucharystię, wywodzi się z rodzimej tradycji etiopskiej, która ukształtowała się już w późnej starożytności. Początkowo jednak układ ten ujawnił się w kościołach typu bazylikowego na planie prostokąta, jak w kamiennych świątyniach Tigraju i Lasty, a znajdującemu swój najdoskonalszy wyraz w sławnym, wydrążonym w skale sakralnym zespole Lalibeli. Wnętrze głównego kościoła Kibran Gabriel nie jest zbyt bogato dekorowane, ale klasztor sławny jest głównie z innego powodu; w miejscowym skarbcu znajduje się bezcenna wprost kolekcja około 200 liczących kilkaset lat rękopiśmiennych i oprawionych w skórę pergaminowych woluminów, często wspaniale iluminowanych. Jest to prawdopodobnie najwspanialsza w całym regionie biblioteka, choć nie można mieć co do tego całkowitej pewności, ponieważ nie we wszystkich klasztorach mnisi są skłonni udostępnić badaczom całość posiadanej przez nich kolekcji. Zbiory te przechowywane są z reguły w bardzo tradycyjny sposób; podobnie jak przed wiekami leżą poukładane na zakurzonych półkach w towarzyszących kościołom skromnych budynkach skarbcowych, bez większych zabezpieczeń i jakichkolwiek urządzeń, zapewniających im właściwy stan zachowania. Z punktu widzenia współczesnych standardów ochrony dóbr kultury o dużej wartości, jest to sytuacja wręcz szokująca i wzywająca do podjęcia natychmiastowych działań, zanim to bezcenne dziedzictwo nie ulegnie bezpowrotnemu zniszczeniu. Odwiedzając Etiopię należy jednak uodpornić się na takie emocje, bo przeciwstawia się im cała siła tradycji, której towarzyszy zacofanie, bieda i odseparowanie kraju od zewnętrznego świata. Ubocznym – za to niezwykle atrakcyjnym – skutkiem tej sytuacji jest zupełnie niewyobrażalna gdzie indziej możliwość osobistego dotykania liczących wiele wieków ksiąg, prezentowanych chętnie przez mnichów osobom odwiedzającym klasztory, nawet bez specjalnej zachęty z ich strony. W pamięci zostaje później wrażenie chropowatej powierzchni pożółkłych stronic, pofałdowanych ze starości i postrzępionych na brzegach. Uważa się, że najstarszym obiektem pochodzącym z klasztoru Kibran Gabriel jest rękopis ewangeliarza z XIV w. znajdujący się obecnie w Bibliotece Narodowej w Addis Abebie, jednak na miejscu wciąż jeszcze pozostaje bogato iluminowany „Żywot Chrystusa” z XV w. Oprócz tego w klasztorze można oglądać stare mszały, psałterze, tetraewangelie i żywoty świętych, których karty pokryte są miniaturami malowanymi w charakterystycznym stylu wykorzystującym ostro skontrastowane, ale pozostające we wzajemnej harmonii kolory, z twarzami świętych bądź zbawionych postaci przedstawionymi en face, a osób potępionych z profilu, w jednym i drugim przypadku z dużymi oczami o czarnych źrenicach i mocno zarysowanych brwiach, nosach, ustach i zaroście. Przedstawione sceny z historii świętej i hagiografii obramowane są geometrycznymi i roślinnymi ornamentami o łatwym do zidentyfikowania, orientalnym charakterze. Malarstwo etiopskie, nie tylko to znajdywane na kartach starych ksiąg, ale także pokrywające ściany kościołów lub też wykonane w postaci ikon, na drewnianych deskach, chociaż wywodzi się z koptyjskiego Egiptu (jego najstarsze znane przykłady pochodzą z XI w., chociaż mówią o nim już źródła z VI w.) wykazuje się jednak wyrazistymi cechami rodzimymi. Należy do nich syntetyczne ujęcie przedstawianych postaci, zwierząt, roślin i przedmiotów, zwykle otoczonych linearnymi konturami oraz wspomniana już dekoracyjność i intensywna, a zarazem płaska kolorystyka. Cechy te nadają etiopskiej sztuce malarskiej charakterystyczny, łatwy do rozpoznania, „afrykański” charakter, o nieco „naiwnym” wyrazie i wielkiej sile plastycznego oddziaływania. Z całą pewnością jest ono w stanie przemówić do współczesnego odbiorcy sumarycznym ujęciem prezentowanych tematów i dużą ekspresją formalną. Znakomitym miejscem do przeżycia przesłania tradycyjnego etiopskiego malarstwa w dużym formacie, w przestrzeni architektonicznej i na innym niż pergamin podłożu, bo na tkaninach przyklejonych ściśle do ścian, jest następny kościół na trasie wędrówki na północ: Ura Kidane Mihret, położony na stosunkowo łatwo dostępnym od strony Bahyr Dar półwyspie Zagie. Wzniesiony w XVI w., uchodzi za pierwszy etiopski kościół wybudowany na planie koła, na którym wzorowali się twórcy wielu innych budowli w regionie i w całym kraju. Przy otoczonej kamiennym murem świątyni, zwieńczonej stożkowatym dachem z krzyżem i ogromnym jajem strusia na szczycie, lokalni sprzedawcy dość natarczywie wciskają przybyszom wyroby miejscowego rękodzieła: metalowe krzyżyki na szyję, malowidła na skórach oraz witki z końskiego włosia umieszczone na drewnianym trzonie, przeznaczone do odganiania much (muchy, jak wiadomo, mają wiele wspólnego z mocami zła, gdyż zgodnie z tradycyjnym, choć nie przez wszystkich hebraistów akceptowanym tłumaczeniem, imię Belzebub znaczy „Władca Much”). Jak już wspomniano, zewnętrzne i wewnętrzne mury kościoła Ura Kidane Mihret pokryte są ogromną ilością malowideł powstałych, zdaniem specjalistów, w XVIII i XIX w. Wydarzenia historii świętej ilustrowane są wieloma scenami ukazującymi życie w ówczesnej Etiopii, często w sposób bardzo dosłowny, nie stroniący od brutalności i wulgaryzmów, jednak z tego bajecznie kolorowego malarstwa emanuje wielka siła narracyjna objawiająca sacrum. Należy jednak pamiętać, że nabierają one zaplanowanego przez ich twórców pełnego wyrazu dopiero w trakcie odprawianej liturgii, w chyboczącym blasku świec, któremu towarzyszy dym i zapach kadzideł oraz rytmiczny śpiew niewyświęconych kanoników kościelnych – debterów, wykonywany z akompaniamentem sakralnych bębnów kebero i grzechotek tsenatsyl. Podobne jak w Ura Kidane Mihret na półwyspie Zagie nasycenie świątynnego wnętrza malowidłami można odnaleźć na największej, położonej w środkowej części Jeziora Tana wyspie Dek, w kościele klasztoru Narga Selassie. Przybijających motorową łodzią do miejscowej przystani wita często widok zamieszkujących wyspę rybaków, przemieszczających się samotnie po bezkresnych przestrzeniach jeziora w papirusowych łodziach zwanych tankwa przy pomocy pojedynczych wioseł. Ubrani w bawełniane tuniki i wyposażeni w sieci wyglądają prawdopodobnie tak samo, jak ich przodkowie w czasach, gdy położonym o 1500 km na północ Egiptem władali faraonowie. Wielu z nich to miejscowi mnisi, których zadaniem jest dostarczanie pożywienia swoim współbraciom. Zespół klasztorny, położony w gęstym, rosnącym tuż przy brzegu jeziora lesie, otoczony jest kamiennymi, zwieńczonymi krenelażem obwarowaniami, z których wyrastają kamienne, przykryte kopułami wieżyczki. Wybudowane wraz z kościołem w czasach cesarzowej Mentewab (panowała w II poł. lat 50. XVIII w.), są bardzo charakterystyczne dla architektury etiopskiej XVIII w., pozostającej pod silnymi europejskimi i zarazem indyjskimi wpływami. Malarski wystrój kościoła, wzniesionego, jak większość w tym regionie, na planie koła z zewnętrznym okręgiem arkad, uważany jest za zdecydowanie najbogatszy w całej okolicy. Ciszę otaczającą to miejsce rozpraszają głośne krzyki dużych ptaków i małp gnieżdżących się w bujnej roślinności, wręcz wdzierającej się ponad kamiennymi murami na teren klasztoru. Za najbardziej tajemnicze miejsce na Jeziorze Tana, tradycyjnie uchodzi klasztor Daga Istafanos, mieszczący się na położonej blisko Dek małej, trójkątnej wysepce, zwieńczonej wysokim wzgórzem, w przeciwieństwie do swojej prawie zupełnie płaskiej sąsiadki. Klasztorny kościół, bardzo stary, bo wybudowany w XIII w. przez Hirutę Amlaka, krewnego cesarza Jykuno Amlaka (panował w latach 1270-1285) i w związku z tym wyróżniający się rzadko spotykanym w tym regionie, prostokątnym, a nie kolistym kształtem, uważany jest za miejsce, w którym w czasach inwazji muzułmańskiego imama Ahmeda Grania na Etiopię w XVI w. przechowywano Arkę Przymierza. Wysepka Daga Istafanos zamieszkała jest, w przeciwieństwie do pobliskiej Dek, wyłącznie przez mnichów, w związku z czym kobiety nie mają tam wstępu i nie mogą przekraczać granic przystani. Wychodząca z niej droga do klasztoru wiedzie przez gęstą tropikalną roślinność, wśród której wyróżniają się drzewa kawowe obsypane czerwonymi owocami. Miejscową faunę, poza małpami i wielkimi kolorowymi ptakami, reprezentują także duże warany, o długości około jednego metra, które czasem zrywają się ze swojej drzemki tuż spod stóp zupełnie zaskoczonych wędrowców, aby nagłym szusem rzucić się w kierunku wody i następnie, silnie machając ogonem, płynąć w niej z zadartą głową. Podobnie jak w przypadku klasztoru Kibran Gabriel, także i tutaj droga do zabudowań kościelnych pnie się ostro pod górę wśród gęstego lasu. Po pokonaniu kilkudziesięciu metrów wysokości ukazuje się świątynny okręg, zawierający, oprócz kościoła, także chylący się ku ziemi budynek skarbca. To właśnie ten skarbiec uchodzi za najbardziej interesujący obiekt w całym zespole, ponieważ kryje w swoim wnętrzu, oprócz wielu starych ksiąg o pergaminowych kartach (niektóre z nich pochodzą z XIV i XV w.) i utensyliów liturgicznych, także zmumifikowane zwłoki kilku cesarzy etiopskich, umieszczone w szklanych trumnach spoczywających na półkach tego jedynego w swoim rodzaju mauzoleum. Obok nich ustawione są korony pochowanych władców, bowiem w tradycji etiopskiej, w przeciwieństwie do zwyczajów panujących w Europie, każdy z nich posiadał swoje własne królewskie przybranie głowy, wykonane każdorazowo na uroczystość namaszczenia. Bardzo ciasne i trochę zakurzone wnętrze królewskiego mauzoleum wydaje się zupełnie nie odpowiadać randze spoczywających w nim władców, zaliczanych w większości do grona najsławniejszych cesarzy Etiopii. Należy jednak zauważyć, że szczątki niektórych z nich zostały tu umieszczone ze względu na ich własny wybór, uzasadniony odosobnieniem i wyjątkowym, można nawet zaryzykować określenie „rajskim” spokojem tego miejsca, a inne jeszcze trafiły tu w czasach grabieżczego najazdu Grania z XVI w. W rezultacie powstało swoiste niewielkie sanktuarium, w którym znalazła swój wyraz wielkość, ale zarazem dramat dziejów Etiopii. Pierwszym ze złożonych w szklanych trumnach władców jest wspomniany już wcześniej Jykuna Amlak, założyciel wywodzącej się z amharskiej prowincji Szeua dynastii salomońskiej, która objęła władzę w XIII w. po upadku dynastii Zague i panowała aż do 1974 roku, wywierając przez 700 lat zasadniczy, niemożliwy wręcz do przecenienia wpływ na dzieje Etiopii. Kolejnym jest panujący krótko, bo zaledwie dwa lata od 1428 do 1430 roku, mało znaczący w historii Dawit II, ale już następna szklana trumna zawiera zmumifikowane szczątki Zera Jaykoba (panował w latach 1434-1468), jednego z największych cesarzy Etiopii, który posługując się często bezwzględnymi metodami, zdołał zcentralizować wielką władzę w swoim ręku, ujednolicił system zarządzania w całym kraju oraz poszerzył znacznie granice państwa. W dziedzinie religijnej Zera Jaykob zasłużył się znacznym umocnieniem kultu Marii, którego sam był wielkim wyznawcą, stłumieniem herezji stefanitów i michaelitów, ale też jednoczesnym wprowadzeniem postulowanego przez dysydentów świętowania sobót oprócz niedziel oraz konsekwentnym wspieraniem rozwoju organizacji kościoła. W pozostałych dwóch trumnach spoczywają szczątki ojca i syna, cesarzy Susnyjosa (panował w latach 1607-1632) i szczególnie dobrze zachowane Fasilidesa (panował w latach 1632-1677), z panowaniem których wiąże się jeden z najbardziej dramatycznych wątków dziejów Etiopii w XVI i XVII w., odnoszący się do spotkania, a później konfrontacji z cywilizacją europejską, a szczególnie z reprezentującym ją katolicyzmem. Po wielu wiekach całkowitej separacji, Europa nawiązała kontakty z Etiopią dopiero w dojrzałym średniowieczu pod wpływem legendy o Prezbiterze Janie władającym chrześcijańskim królestwem gdzieś na Wschodzie i gotowym do sojuszu z wyznawcami Chrystusa na Zachodzie w śmiertelnym starciu z pogańskimi i heretyckimi przeciwnikami. Być może w powstaniu tej legendy jakąś rolę odegrały docierające do Europy strzępy informacji o prawdziwej Etiopii i jej zmaganiach z islamem, ale równie dobrze mogły się …