Poniedziałek, 4 lipca 2022
ROZMOWA Z AŃĄ KOMOROWSKĄ, WSPÓŁWŁAŚCICIELKĄ PRACOWNI K. I WYDAWNICTWA NIEŚPIESZNE
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 572 (12/2022)
Aniu, kiedy pojawił się pomysł założenia własnego wydawnictwa o tak wdzięcznej nazwie? To był proces trochę rozłożony w czasie. Zaczęliśmy wydawniczą przygodę z Michałem od książki, która miała być tak naprawdę gadżetem firmowym, prezentem dla naszych klientów. Trochę też podsumowaniem dziesięciolecia działalności projektowej naszej firmy pracownia k., bo książka faktycznie na dziesięciolecie miała powstać. Publikacja się przyjęła, a my zaczęliśmy pisać kolejne. Na samym początku myśleliśmy wyłącznie o wydawaniu naszych książek, jako dodatek do naszej działalności projektowej. To było pięć lat temu. Jaki tytuł nosi ta pierwsza książka? „Ścieżka bosych stóp. Trzy drogi do naturalnych placów zabaw”. Tym się zajmujemy projektowo, od tego wszystko się zaczęło. „Napisała się” nawet dość szybko i ukazała się rok przed dziesięcioleciem firmy. Mogę powiedzieć, że właściwie był to self-publishing. Ale w pewnym momencie stwierdziliśmy, że możemy zaprosić też do współpracy innych autorów. Nie ogłaszaliśmy jednak szeroko, że jako wydawnictwo poszukujemy twórców, tylko wykorzystaliśmy nasze kanały, aby znaleźć osoby, które chciałyby z nami wspólnie coś stworzyć. I dwie pierwsze odważne osoby szybko się zgłosiły. Książki Ani Jodełki „Leśne warsztaty” i Anety Chmielińskiej „Dzikie opowieści” ukazały się jeszcze pod marką pracownia k. Jaki był klucz doboru autorów? I czy mieliście już określony profil wydawanych przez was książek? Ponieważ na co dzień projektujemy naturalne place zabaw, to tematyka dotyczyła dzieci, natury i wszelkich możliwych połączeń. To interesuje nas najbardziej. Właściwie to obie dziewczyny miały bardzo podobny pomysł na swoje książki, więc my je tak pokierowaliśmy, żeby treściami nie konkurowały ze sobą, tylko się uzupełniały. I faktycznie one mają inny charakter, bo książka Ani Jodełki jest bardziej poradnikiem na temat tego, jak organizować w lesie warsztaty, a książka Anety Chmielińskiej jest opowieścią, gawędą przyrodniczą. Mieliśmy też w głowie temat, jak projektować rośliny na place zabaw. Zresztą nowe tematy wciąż się pojawiają. I tak na dobrą sprawę dopiero latem zeszłego roku stwierdziliśmy, że zaczyna się pojawiać coraz więcej tytułów, coraz więcej pomysłów i coraz więcej autorów, to może warto by nasze działanie nazwać i wreszcie przyznać, że jednak prowadzimy wydawnictwo. I to wydawnictwo, które potrzebuje nowej nazwy, nowej oprawy, że ono jednak nie zawsze musi być tak stricte tematycznie związane z pracownią k., bo mamy ochotę też na trochę inne tematy. Tak naprawdę powołanie do życia wydawnictwa Nieśpieszne to jest kwestia niecałego roku. Gdy w ubiegłym roku braliśmy udział w akcji #sensolato, w ramach której sponsorowaliśmy kilka książek dla uczestników, figurowaliśmy jako pracownia k., a w międzyczasie musieliśmy podmieniać logo, link do strony itd. I wtedy, gdy już się pojawiła nowa nazwa, to ile tytułów było w ofercie? Naszych publikacji było pięć plus dwie wspomnianych wcześniej autorek. Z założenia wydajecie tylko polskich autorów? Nie pokusiliście się na publikacje zagraniczne dotyczące interesującej was tematyki? Nie mamy takich założeń. Pojawił się nawet pomysł i zaczęliśmy już prowadzić rozmowy z czeską organizacją, która ma fantastyczne materiały o uczeniu się na zewnątrz. Nie mamy też założenia, że autorzy naszych książek mają być wyłącznie debiutantami, aczkolwiek to jest też naturalne, że skoro my debiutujemy i dopiero uczymy się, to o wiele łatwiej jest nam przyciągnąć osoby, które jako autorzy dopiero raczkują, więc się nawzajem uczymy i wspieramy. Bardzo często to nie autorzy, którzy mają już pomysł czy wręcz napisaną książkę (chociaż to też się zdarza) do nas się zgłaszają, ale to my rzucamy hasło, że przydałaby się książka na konkretny temat i kto ma ochotę na jej napisanie, kto się w tym temacie dobrze czuje, niech się do nas zgłasza. Mamy na przykład serię wydawniczą „Edukacja rodzinna” i gdy się pojawiają propozycje, to ja już wiem, czy mi to pasuje do cyklu i zaczynam dyskusję z autorem, jeszcze zanim zacznie pisać. Nie mieliśmy na początku szczegółowych założeń, pewne rzeczy wyszły po prostu naturalnie. Wasza firma jest bardzo rodzinna. Stały zespół to ty, Michał Rokita – architekt, grafik, rzemieślnik oraz dwóch pomocników Franek i Antek – „specjaliści ds. zabawy”. Przeczytałam na waszej stronie, że „firma rodzinna to nie tylko biznes prowadzony przez członków rodziny. To coś o wiele więcej. To sposób na życie. Nie dzielimy go na życie rodzinne i życie zawodowe. Życie jest jedno. Słowem kluczem jest pasja, nawet jeśli ostatnio jest mocno nadużywane”. Mam wrażenie, że spiritus movens całego przedsięwzięcia to Ańa Komorowska… Trochę się śmiejemy, że ja mam większe „parcie na szkło”, dlatego częściej udzielam wywiadów. Ale to jest nie fair wobec Michała, gdy niektórzy uważają, że to jest moje wydawnictwo i moja pracownia. Prawda jest taka, że dzielimy się wszystkim: i w firmie, i w domu, i przy dzieciach, i przy ich edukacji. Od samego początku tak było, że to wszystko dzielimy pół na pół. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Michał obecnie bardziej skupia się na projektach, a ja głównie na wydawnictwie, aczkolwiek jeżeli zaczynamy nowy projekt, jedziemy w teren, to jedziemy razem. Koncepcję również wymyślamy razem. Jeżeli pracujemy nad książką, to też wspólnie. Jak najbardziej jest u nas równy podział. Michał zajmuje się składem wszystkich książek. Kto projektuje dla was okładki? Bo są naprawdę piękne i dość oryginalne! Do tej pory tylko „Dzikie opowieści” zostały zilustrowane przez kogoś z zewnątrz, bo autorka miała wyraźną koncepcję tego, jak ma wyglądać, choć sam pomysł na okładkę był Michała. Pozostałe projekty to w 100 proc. dzieła Michała. Póki co, bo też nigdy nie było takiego założenia. Tak było na początku po prostu łatwiej. A! I mamy jeszcze nasze najnowsze dzieło, czyli „колисковi kołysanki” (ukraińskie i polskie), ale ono były przygotowywane zupełnie innym trybem i tutaj okładkę przygotował Paweł Pawlak. A takie sprawy związane z przygotowaniem książki jak korekta, kto się nimi zajmuje? Od samego początku zlecamy tę usługę na zewnątrz. To było dla nas oczywiste, że to jest poza naszymi kompetencjami. Michał od zawsze robił projekty graficzne, jako pracownia projektowa dużo graficznych rzeczy robimy. Natomiast redaktorką prowadzącą jestem ja. Macie zaprzyjaźnione i sprawdzone drukarnie? Lubię mieć zaprzyjaźnione i sprawdzone drukarnie, żeby nie zastanawiać się za każdym razem nad wyborem, ale niestety mocno się „przejechaliśmy” ostatnio na jednej drukarni, z którą przez długi czas współpracowaliśmy. Jej jakość drastycznie spadła. Po jednym bardzo nieprzyjemnym doświadczeniu zaczęliśmy szukać innych drukarni. I wydawało nam się, że już znaleźliśmy, ale z kolei kwestie cenowe zmuszają nas do tego, żeby za każdym razem szukać od nowa. Jesteśmy dość wygodni, więc najbardziej lubimy takie drukarnie, w których możemy łatwo sobie wszystko posprawdzać, łącznie z ceną, a prawie żadne drukarnie na to nie idą, dlatego długo trzymaliśmy się tej wspomnianej wcześniej. Niestety zwykle mamy kilka opcji, kilka przemyśleń i pomysłów i te wyceny i korespondencje z drukarniami trwają bardzo długo. Próbujemy różnych opcji, chociaż do tej pory drukowaliśmy głównie na cyfrze. W związku z tym, że mamy małe nakłady. Czyli? Generalnie kręcimy się wokół tysiąca, przy czym są książki na tyle niszowe, że drukujemy na przykład 200 czy 300 egzemplarzy. Ale teraz zaczynamy też współpracować z drukarniami offsetowymi. Czy …
Wyświetlono 25% materiału - 1120 słów. Całość materiału zawiera 4482 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się