Imponująca kolekcja Sebastiana Kubańczyka miała swój początek w lekturze „Edenu” Stanisława Lema, którą ojciec czytał mu wieczorami. Powieść o Ziemianach, których rakieta rozbija się na planecie Eden, tak urzekła sześciolatka, że postanowił nauczyć się czytać. Kajko i Kokosz – popularni bohaterzy komiksu Janusza Christy – mu w tym pomogli i już wkrótce sam mógł wybierać książki do czytania. Lata nauki przypadły Sebastianowi w okresie transformacji ustrojowej, a co za tym idzie – w czasie boomu na rynku księgarskim i pojawienia się dużej dawki literatury grozy i fantastyki. – Moim pierwszym horrorem był „Manitou” Grahama Mastertona, przeczytany po kryjomu w wieku jedenastu lat. Na Stephena Kinga trafiłem trochę później, bo „Miasteczko Salem”, wydane przez Amber w 1991 roku, przeczytałem, mając trzynaście lat. Rekomendował mi ją znajomy, właściciel wypożyczalni kaset wideo, który oprócz filmów, pożyczał mi ambitniejsze książki – opowiada Sebastian. – Ta lektura spowodowała, że zacząłem szukać właśnie książek Kinga. W zasadzie odkąd pamiętam, czytałem horrory i fantastykę, to było w mojej rodzinie naturalne, wszyscy je czytaliśmy i na wszystkich robiły wrażenie. Dean R. Koontz, James Herbert, Thomas Harris i wielu innych. Czytałem bardzo dużo, ale u Kinga zacząłem zauważać to, czego nie było u innych autorów: elementy łączące różne jego książki i ich bohaterów. Frapowało mnie to bardzo. W Polsce książki Kinga wychodziły niechronologicznie i musiałam sobie te zagadkowe powiązania usystematyzować. Np. powieść „Carrie” została wprost wspomniana w wydanej później „Martwej strefie”, a pożar hotelu Panorama, głównego miejsca akcji „Lśnienia”, zostaje wspomniany w wydanej 10 lat później „Misery”. Niektóre takie powiązania wyłapałem dopiero po kolejnej lekturze, np. w powieści „Misery” matka Paula Sheldona znała się z matką jednego z młodych bohaterów powieści „To”. Okazało się, że Stephen King przygotowywał do wydania kilka powieści naraz i pracował nad nimi równolegle, co umożliwiało mu takie zabiegi, które zresztą bardzo się czytelnikom podobały. Druga połowa lat dziewięćdziesiątych to początek internetu w Polsce, a co za tym idzie – dostępu do informacji. W Pabianicach, gdzie Sebastian chodził do szkoły, była jedna kafejka internetowa, w której korzystanie z internetu było płatne. Efektem godzin spędzonych w kafejce była jedna z pierwszych w Polsce stron internetowych poświęconych Stephenowi Kingowi, którą Sebastian sam założył i prowadził, zyskując stałe grono czytelników. Strona Sebastiana przestała działać w czasie, gdy rozpoczął studia, fani twórczości Kinga skupili się wokół strony Stephenking.pl i działającego równolegle polskiego forum grozy Gotham Cafe, którego członkowie spotykali się co jakiś czas na organizowanych przez siebie zjazdach. To właśnie na tym forum w 2006 roku pojawił się wątek poświęcony kolekcjom, zatytułowany „Pokaż swoją kolekcję”. Magiczne słowo „kolekcja” – Kiedy pokazałem zdjęcia swoich zbiorów polskich wydań oraz kilku zagranicznych książek Stephena Kinga i gadżetów, zrobiłem chyba dobre wrażenie. To wtedy po raz pierwszy nazwano je kolekcją, a ja uzmysłowiłem sobie, że to nie jest już zwykła biblioteczka domowa. Ponieważ funkcjonowałem w gronie ludzi, którzy fascynowali się podobnymi książkami, czasami wymienialiśmy się egzemplarzami. Od tego czasu zacząłem być świadomym kolekcjonerem, zacząłem się specjalizować i wzbogacać swoje zbiory tylko pod interesującym mnie kątem. W Polsce po raz pierwszy opublikowano dwa opowiadania Kinga w magazynie „Kwazar” w 1986 roku, wydanym przez poznańską spółdzielnię mieszkaniową w ramach osiedlowych Klubów Fantastyki, w nakładzie zaledwie 100 egz. W końcu udało mi się zdobyć ten magazyn. Magazyn wydrukowany na szaroburym papierze i z czcionką jak z powielacza jest dziś unikalną pamiątką i nostalgicznym wspomnieniem, a przede wszystkim ważnym eksponatem, który obok dwóch egzemplarzy przaśnie wydanego magazynu „Literatura” z 1987 i 1988 roku, w których również zamieszczone są opowiadania Kinga: „Nona” i „Jon” (wydany …