Skąd wziął się pomysł napisania prequela Trylogii Henryka Sienkiewicza? Nie ukrywam, że to jedna z moich ulubionych lektur. Swego rodzaju kuźnia patriotyzmu, którą każdy młody Polak powinien poznać. Odkryłem ją w siódmej klasie szkoły podstawowej i byłem zafascynowany niezwykłym światem Dzikich Pól, kresowych stanic, rycerzy odpierających najazdy nieprzyjacielskich hord. Rzeczpospolita, rozciągająca się na milion kilometrów kwadratowych, wciąż fascynuje. Zwłaszcza jej bardzo malownicze i utracone rubieże wschodnie. Do tego wszystkiego bohaterowie, ci od początku nieskazitelni, jak Skrzetuski czy Wołodyjowski, i ci, którzy musieli dojrzeć do miłości ojczyzny, jak Kmicic. Z czasem przyszła mi do głowy myśl, że ten cykl jest jakby niedokończony. Że brakuje w nim opisania wcześniejszych czasów, niezwykle barwnych, pełnych bohaterskich czynów, wielkich bitew, walk z sąsiadami, dynastycznych sporów, wreszcie konfliktów wewnętrznych pomiędzy królem dążącym do wzmocnienia państwa a magnatami chcącymi zachować swe przywileje. To wielkie batalie Kircholmu, Kłuszyna czy Chocimia, które w szerszej świadomości społecznej, poza hasłami, właściwie nie istnieją. Przed laty na podobny koncept wpadł Aleksander Rowiński, tworząc powieść „Pan Zagłoba”, zaś Andrzej Stojowski pokusił się o kontynuację Sienkiewiczowskiej sagi – vide „W ręku Boga”. Zna pan te książki? Znam te pozycje. Cieszę się, że nie jestem jedynym chcącym kontynuować dzieło Henryka Sienkiewicza. Ja postanowiłem sięgnąć po inny okres, który wydawał mi się najciekawszy pod względem historycznym. Starałem się też w jak największym stopniu zachować sienkiewiczowski styl pisania – składnię, staropolszczyznę, łacińskie wtrącenia. Mam nadzieję, że sprawiłem w ten sposób trochę radości fanom Trylogii, że dałem im możliwość dowiedzenia się, jak to się zaczęło. Oś narracji „Mroku Północy” stanowi konflikt ze Szwecją. Że tak powiem „przedpotopowy”… Części osób może wydawać się, że potop szwedzki spadł na Polskę niczym grom z jasnego nieba. Tymczasem walki ze Szwedami trwały wówczas już, z przerwami, od siedemdziesięciu lat! Upowszechniła się opinia, że to Zygmunt III Waza dla swoich ambicji wciągnął Rzeczpospolitą w konflikt z sąsiadem. Wydaje mi się jednak, że był to nieunikniony spór dwóch mocarstw. Rywalizujących, by Bałtyk stał się ich morzem wewnętrznym. „Mrok Północy” opisuje inicjalny okres tego konfliktu, początki zaborczości Szwecji pod rządami Karola Sudermańskiego. Dzieje wojny inflanckiej obfitują w niezwykłe zwroty akcji, przykłady bezprzykładnego bohaterstwa i walki aż do końca, kiedy logika wykluczała nie tylko zwycięstwo, ale nawet ocalenie. Samą zaś bitwę pod Kircholmem można zaś bez przesady, z nawiązaniem do wydarzeń 1920 roku, nazwać „cudem …