Zarówno bezpłatne podręczniki, sztandarowy projekt Ministerstwa Edukacji Narodowej, jak i wcześniejszy projekt e-podręczników, nie mają dobrej prasy. Trudno się temu dziwić, bo sukcesów nie widać, a decyzje resortu wyglądają jedynie na nieprzemyślane działania populistyczne, przynoszące w rezultacie więcej szkody niż pożytku. Czas chyba, aby o tym przekonali się wreszcie decydenci, którzy są odpowiedzialni za ten obszar. Nadszedł już czas, aby na najwyższym szczeblu w państwie, a więc w kancelarii premiera, zostały podjęte kroki wstrzymujące nierealne i szkodliwe projekty. Matematyczni analfabeci Bezpłatny podręcznik, jaki został w ubiegłym roku wprowadzony do pierwszej klasy szkoły podstawowej, był już wielokrotnie krytykowany i to z różnych stron. Do tych głosów przyłączył się w kwietniu kwartalnik „Ruch Pedagogiczny”, na łamach którego prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, współautorka obowiązującej podstawy programowej i specjalistka w dziedzinie nauczania matematyki, skrytykowała ministerialny „Nasz elementarz” z punktu widzenia nauczania matematyki. Jak relacjonuje Artur Grabek w „Rzeczpospolitej” z 16 kwietnia, autorka stwierdziła, że „rządowe wydawnictwo nie uwzględnia właściwości rozwoju umysłowego pierwszaków ani prawidłowości kształcenia pojęć i umiejętności matematycznych”. Wskazuje przy tym, że „liczne błędy merytoryczne utrudniają rozwój logicznego myślenia dzieci”, co „prowadzi do powstania blokady w uczeniu się matematyki, obniżeniu samooceny i utraty motywacji do nauki, w efekcie uczeń przestaje lubić szkołę, zwłaszcza lekcje matematyki, które są najsłabszym elementem polskiego systemu edukacji”. Następnie prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska wylicza kilkanaście błędnych fragmentów w podręczniku i analizuje ich szkodliwe skutki. Na koniec stwierdza, że „wszystkie błędy pokazywała szefostwu MEN, w czasie gdy powstawał podręcznik”, ale nie wie, dlaczego nie zostały uwzględnione. Pytana przez „Rzeczpospolitą” rzeczniczka ministerstwa Joanna Dąbek stwierdziła, że resort nie planuje żadnych zmian w obowiązującej wersji podręcznika. Takie stanowisko prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska uznaje za dramat, bo „z wadliwego podręcznika będą się uczyły kolejne trzy roczniki uczniów, a to oznacza, że rządowy podręcznik może zrazić do matematyki około 1,5 mln pierwszaków”. Druga klasa daleko w polu W kolejnym tekście zamieszczonym w „Rzeczpospolitej” 27 kwietnia Artur Grabek wraca do sprawy bezpłatnego podręcznika, ale tym razem dla drugoklasistów. Tutaj sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna niż w ubiegłym roku, kiedy przygotowano podręcznik dla pierwszoklasistów. MEN przewiduje, że nakład podręcznika dla klas drugich ma wynosić 600 tys. egz., a ponieważ podręcznik ma się składać z czterech części, a do tego wydzielono składający się również z czterech części podręcznik do matematyki, to łączny nakład wszystkich części będzie wynosił 4,8 mln egz. i trzeba będzie go dostarczyć do 13 tys. szkół podstawowych. Do tego dojdzie jeszcze pół miliona egz. podręcznika dla pierwszych klas, jakie resort edukacji planuje dodrukować w tym roku. Przetarg na realizację tego gigantycznego zadania został rozpisany przez MEN pod koniec ubiegłego roku, a termin składania ofert wyznaczono na 10 lutego, a następnie przesunięto go do 9 marca. Ale przetarg ciągle nie jest rozstrzygnięty. W „Rzeczpospolitej” czytamy: „jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, do konkursu zgłosił się tylko jeden oferent, który za realizację tej …