1. „Pucio w mieście. Zabawy językowe dla młodszych i starszych dzieci” Marty Galewskiej-Kustry niejako w ciemno nabyły wszystkie mamy, których pociechy znają dobrze z poprzednich książeczek dzieje tytułowego bohatera i jego rodziny. Tym razem w odwiedziny do Pucia przyjeżdżają babcia z dziadkiem. Jeżdżą autobusem, zwiedzają ciekawe miejsca, goszczą na wystawie obrazów, jedzą lody i w końcu wracają do siebie. Wkrótce przychodzi od nich paczka, a w niej, poza wiktuałami głównie cieszącymi mamę, znajduje się pudełko z narzędziami, które mają być przydatne przy budowie domku, kiedy Pucio, Misia, a pewnie i Bobo przyjadą na wieś na wakacje. Koniecznie mają wtedy zabrać ze sobą narzędzia. Pytanie za sto punktów: czy to cholerne pudełko z akcesoriami budowlanymi nie mogło poczekać na Pucia i jego rodzeństwo u, zdaje się, mocno sklerotycznych dziadków? 2. „Powrót” Nicholasa Sparksa nazwać można romantycznym kursem pszczelarstwa. Dlaczego romantycznym, wie każdy czytelnik powieści autora „I wciąż ją kocham”, a dlaczego pszczoły? No cóż, czymś jeszcze, poza miłością, trzeba wypełnić książkę. 3. „Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie” Natalii de Barbaro tytuł ma jakby zużyty. Po „Czułym barbarzyńcy” i „Czułym narratorze” czułość zamienia się na naszych oczach w czułostkowość. Ale przecież Norwid pisał: Czułość bywa jak pełny wojen krzyk I jak szemrzących źródeł prąd, I jako wtór pogrzebny… I jak plecionka długa z włosów blond, Na której wdowiec nosić zwykł Zegarek srebrny. 4. „Zjadacz czerni 8” Katarzyny Grocholi – skonstruowane na zasadzie układanki historie o miłości, ale nie tej w wydaniu romansowym, a tej, która jest wyróżnikiem naszego życia i poświadcza nasze człowieczeństwo, która uszczęśliwia i boli. W swojej sprawdzonej wielokrotnie tematyce Grochola nie zawodzi. 5. „Szepty spoza nicości” Remigiusza Mroza – trzecia część historii z Sewerynem Zaorskim w roli głównej. Do strawienia jak dwie poprzednie. 6. „Powrót z Bambuko” Katarzyny Nosowskiej wciąż wysoko na liście. To niby książka dla wszystkich, najbardziej jednak dla kobiet i do tego, w istocie, smutna. Bo, rzeczywiście, „kolejne ziarna piasku przeciskają się przez wąską kibić klepsydry, nabłonek macic złuszcza się miesiąc po miesiącu, a koleżanki siedzą bez ruchu, paląc w ogniu wyobrażonych spojrzeń swoje marzenia. Właśnie to jest najsmutniejsze. Ludzie nawet nie muszą nic mówić, ręce wiążemy sobie sami – przerabiając w wyobraźni prawdopodobne reakcje otoczenia”. Reakcje fatalne. 7. „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” Justyny Bednarek to prawdopodobnie ta książka dziecięca, która w ostatnich latach zrobiła w Polsce największą karierę. Może dlatego, że przygody skarpetek stają się udziałem i dzieci, i ich rodziców. Ciągle się przecież zapodziewają. To niby nic takiego, ale co wtedy robią? 8. „Maria Czubaszek. W coś trzeba nie wierzyć” Violetty Oziminkowski już tytułem mówi wszystko, wpisując się w zupełnie niebywały ciąg nie tyle może manipulacji, ile działań kreujących utalentowaną autorkę tekstów satyrycznych …