Wtorek, 28 marca 2023

Żaden człowiek ani żadna książka nie są samotnymi wyspami. I ludzie, i książki żyją w relacjach, oddychają twórczym powietrzem wokół siebie. Niektórzy autorzy jednak – także jako ludzie – preferują układ wertykalny, a nie horyzontalny i – jeśli chcą coś zaoferować swoim współczesnym – dzielą się tym, co się w nich rodzi dzięki korzeniom, czyli dawnym kulturom. Miał tego świadomość nie tylko Umberto Eco, sięgający do średniowiecza i przywołujący zdanie Bernarda z Chartres o karłach, „które wspięły się na ramiona olbrzymów”, by widzieć więcej i dalej niż oni.

Taką świadomość ma wielu współczesnych twórców – w tym lajtowi popkulturowi postmoderniści, którzy łatają w ten sposób dziury własnej wyobraźni – ale dziś skupię się na przykładach pozytywnych: „Golemie” Macieja Płazy1 i „Pani Labiryntu” Magdaleny Knedler2, próbując wniknąć w alchemię ich słów i ogarnąć zasięg ich spojrzeń, ale też pokazać wymagania stawiane czytelnikom.

Oboje sięgają w materię pradawną. Legenda o Golemie jest niby młodsza od mitycznej opowieści o Tezeuszu, Minotaurze i Ariadnie, znanej ze szkoły, bo swoje najpopularniejsze wersje datuje na XVI-XVII wiek, ale są i tacy, którzy źródeł upatrują w Babilońskim Talmudzie, a na pewno pomocny w jej interpretacji jest topos stworzenia, obecny we wszystkich praźródłach, z Biblią na czele. W wielu z nich (m.in. tzw. filozoficznym micie o początkach człowieka, przytaczanym przez Gravesa) pojawia się glina jako materiał wyjściowy i pierwiastek pochodzący spoza, np. z ducha czy pisma, który glinę ożywia.

Ostatnim zdaniem poprzedniego akapitu chcę także wskazać na wspólność wyjściowych powiązań, podkreślić, że antagonizm między judeo-chrześcijaństwem i tradycją grecką jako podglebiami naszej kultury istnieje tylko w głowach skretyniałych ideologów. Co nie znaczy, że nie dostrzegam swoistości obu mitów-legend inspirujących Płazę i Knedler. Lub że autor i autorka cokolwiek rozmywają bądź zacierają.

Przeciwnie, każde z nich pieczołowicie buduje swoisty koloryt opisywanego świata, wymagający uważności w odbiorze. U Knedler znajdziemy nie tylko plastyczne portrety wymienionej już dwójki, ale i Poliejdosa, pierwszego partnera Ariadny, portret siostry Fedry, a przede wszystkim matki Pazyfae i babki Europy, wyznających i praktykujących kult bogini Potni. Dedal i Minos stanowią dwa przeciwne bieguny męskiego świata, wyraziście skontrastowani, jakby dla utrącenia tezy, że facet to zawsze okrutnik, prący za wszelką cenę do władzy. Ta teza sprawdza się, owszem, przy Minosie, nie dotyczy jednak Dedala, ojca duchowego Ariadny, otwartego, rozumnego i wrażliwego na cierpienie innych. U Płazy mamy kresowy sztetl, w którym centralną postacią jest przybłęda-niemowa-uzdrowiciel Rafael, a sekundują mu świątobliwy cadyk oraz rabin przeżywający napięcie między potrzebami duszy i rolą męża, dręczonego przez żonę, teścia i powinności społeczne, wśród których najważniejsze dla Żyda było dbanie o status i poziom życia rodziny. Wydarzenia lokalne są zderzone z – potwierdzonymi przez dziejopisów – historycznymi pogromami w Kijowie i Kiszyniowie oraz cyklicznie celebrowanymi rytuałami (ważną postacią purimowego karnawału jest przewrotny Haman).

Ale o ile Płaza podąża tropem wyznaczonym przez Meyrinka i Singera, jeśli chodzi o znaczenia przywołanego w tytule motywu, o tyle Knedler ożywia marginalia, wersje mniej znane, alternatywne, obdarzając pełnym głosem samą narratorkę Ariadnę, a w ten sposób spopularyzowane dawne opowieści męskocentryczne wyraźnie uwspółcześnia, czyniąc je łatwostrawnymi, bo wpadającymi w koleiny popularnych nastawień feministycznych i ekologicznych. Służą temu proste – w przeważającej części – zdania i przezroczyste słownictwo, które komplikuje się jednak i metaforyzuje przy próbie odzwierciedlenia uczuć i statusu Labiryntu, stającego się symbolem Niewyrażalnego, ale ciemnego w człowieku i naturze. A obraz Minotaura się w ogóle nie pojawia, pozostaje w symbolicznym niedopowiedzeniu.

Płaza również osiąga efekt pełności przedstawionego świata dzięki formie, ciekawie i konsekwentnie realizowanej, choć dużo trudniejszej dla czytelnika. Długie rozbudowane zdania, tok często współrzędny, mówiony, mimo że zależności między zjawiskami bardzo skomplikowane. Wielość szczegółów. Terminy i pojęcia odnoszące się do żydowskiej codzienności i sacrum, dające się pojąć w kontekście (ale tylko przy stuprocentowym skupieniu). Brak segmentacji w tekście (m.in. niewyodrębnianie dialogów) też ma służyć pokazaniu złożoności psychologicznych relacji między bohaterami a światem materialnym i duchowym, a także nimi samymi. To męczy przy czytaniu, ale i zachwyca. Ponieważ służy uwiarygodnieniu wizji człowieka aktywnego, czerpiącego siłę ze stopienia z Kosmosem. On to w codziennym mozole, a często i niezrozumieniu swojej misji, każdym swoim działaniem współtworzy z Bóstwem, nawet jeśli nie należy do grupy 36 żyjących sprawiedliwych, których czyny podtrzymują wszelkie istnienie świata i jego scalanie; każdego dnia, ciągle od nowa. Paradoksalnie – największą mocą dysponuje głuchoniemy Golem, zdolny nie tylko do uzdrawiania, ale i do obrony społeczności miasteczka przed atakami antysemitów, do wygaszenia konfliktu roznieconego za sprawą karczmarza i rzeźnika, skupionych na zysku.

I „Golem”, i „Pani Labiryntu” zmuszają czytelnika do uaktywnienia swojej pamięci i stałego wspomagania się wyszukiwarką, jeśli chce on odbierać głębsze znaczenia, a nie tylko śledzić akcję. Płaza jest pod tym względem bardziej wymagający niż Knedler. Ale nie warto zatrzymywać się tylko na prostym rekonstruowaniu rytuałów, losów postaci czy pojęć. Same w sobie mogą wręcz okazać się ograniczające. Być nie jak korzenie, które pozwalają ciągnąć pokarm, by dziś żyć twórczo i mądrze, lecz jak kotwice, które pozwalają dosięgnąć dna, ale jednocześnie uniemożliwiają poruszanie się w tym, co dopada nas jako współczesnych ludzi.

Takich kwestii, w dawnych wersjach opowieści niepodkreślanych, jest wiele, m.in. rozumienie relacji między płciami i nacisk na nietoksyczny, pozbawiony rywalizacji styl życia. Wprawdzie dramatyczny los Sziry, zgotowany przez próbującego realizować swoje ambicje Boaza, pokazany jest w klimacie żydowskiego patriarchatu, a Ariadna osiąga swoje cele jak przystało na kobietę wyemancypowaną, ale i autor, i autorka akcentują prawa płci obojga. „Bo kto wypowiada słowo w wielkim złączeniu, czyni wielkie dzieło” – poucza narrator Płazy za świątobliwym. Knedler mu wtóruje ustami Ariadny: „Płeć męska i żeńska łączy się w kulcie drzew”. Każde z zacytowanych zdań może stać się dla nas dewizą.

1 M. Płaza, „Golem”, W.A.B., Warszawa 2021, s. 320.
2 M. Knedler, „Pani Labiryntu”, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2022, s. 376.

Autor: Janina Koźbiel